Z księdzem Mirosławem Drozdkiem,

kustoszem Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem,

rozmawia Sławomir Jagodziński

 

Siostra Łucja po niezwykle długim życiu na ziemi w niedzielę narodziła się dla nieba. Kończy się jakiś etap związany z orędziem fatimskim...

- Trzeba podkreślić, że nie kończy się orędzie fatimskie, ono trwa. Zakończył się natomiast rzeczywiście pewien etap, bardzo istotny. Istotny ze względu na to, że Siostra Łucja była najstarszą z wizjonerów i Matka Boża powiedziała wyraźnie, dlaczego ona pozostanie na ziemi dużej - żeby utrwalić nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca i przekazać orędzie fatimskie. Teraz, kiedy Siostra Łucja narodziła się dla nieba, warto przypomnieć, że Matka Boża powiedziała jej, że droga posłuszeństwa - droga, która została jej powierzona, zaprowadzi ją do Boga. I w to gorąco wierzymy. Nie jest to równoznaczne z formalnym orzeczeniem świętości - bo od tego jest Kościół i ta sprawa jest przed nami.

Stąd też narodzenie się Siostry Łucji dla nieba jest ważnym momentem nie tylko w życiu Fatimy, w rozwoju orędzia fatimskiego, nie tylko dla Sióstr Karmelitanek w Coimbrze i dla całej karmelitańskiej rodziny, nie tylko dla sanktuarium fatimskiego, na którym spoczywa odpowiedzialność za to orędzie, ale dla całego Kościoła. To ważny dzień. Śmierć - po prostu świeca gaśnie. Jednak nie znaczy to, że coś się zupełnie kończy. Śmierć Siostry Łucji staje się początkiem czegoś nowego. To, co przez kilkanaście lat mówiono, że Siostra Łucja nadal ma objawienia, jest prawdą. I ja osobiście mogę to dzisiaj, po jej śmierci, potwierdzić. Miałem bowiem możliwość bezpośredniego kontaktu z Siostrą, korzystając z zezwoleń kościelnych. Od 27 lat jestem także w kontakcie z sanktuarium w Fatimie: każda książka, która u nas w Zakopanem wychodzi, jest konsultowana z teologami fatimskimi. Do tego dochodzi mój kontakt osobisty z siostrzeńcem Siostry Łucji.

To wszystko pozwala mi na inne spojrzenie, mianowicie, że do spuścizny należą kolejne objawienia. One są obwarowane tajemnicą Kościoła i nie może być inaczej, żeby nie robić sensacji. Media bowiem szukają sensacji. Tak było np. z Trzecią Tajemnicą Fatimską, która został ujawniona. Wiele się mówiło i pisało, ale refleksja po dziś dzień nie poszła w głąb. Dlatego Kościół mądrze i roztropnie do tego podchodzi, a posłuszeństwo jest jednym z najcenniejszych darów. Orędzie i sformułowania Siostry Łucji mają charakter profetyczny i charyzmatyczny, a nad charyzmatem, który skierowany jest do Kościoła, Kościół sprawuje władzę; Kościół daje oficjalną interpretację i nikt inny dać jej nie może.

 

Kto sprawuję bezpośrednio pieczę nad tą spuścizną Siostry Łucji?

- Spuścizna Siostry Łucji jest bardzo bogata i z chwilą jej śmierci odpowiedzialnymi za nią są siostra przełożona Karmelu w Coimbrze, prowincjał ojców karmelitów w Lizbonie oraz zarząd Fatimy i biskup ordynariusz, który jest w kontakcie ze Stolicą Apostolską. Trzeba podkreślić, że jest to wielkie dziedzictwo. Siostra była odcięta od świata, ale miała swój komputer, swoje biuro, dużo pisała, na wszystko jej pozwolono. Teraz powierzone to jest trosce Kościoła i trzeba czekać, zanim zostanie ujawnione. Fatima wypełnia się na naszych oczach.

 

Dzień śmierci Siostry Łucji był akurat dniem, kiedy po chorobie, po wyjściu z kliniki, Ojciec Święty ukazał się wiernym po raz pierwszy. Czy to nie kolejny znak związku pontyfikatu z orędziem fatimskim?

- Rzeczywiście. Jan Paweł II w orędziu fatimskim jest przewidziany od samego początku, od 1917 roku. Nie wiedzieliśmy tego dokładnie, dopiero w czasie beatyfikacji Hiacynty i Franciszka, po ogłoszeniu trzeciej tajemnicy, zostało to powiedziane wszystkim. Ojciec Święty jest w tym orędziu obecny, jest niejako w jego sercu. Orędzie bowiem zostało skierowane do Kościoła, ale do Kościoła, na którego czele stoi osoba konkretnego Papieża - Jana Pawła II.

Ojciec Święty otrzymał łaskę ocalenia, łaskę zdrowia. Historia trwa, czekamy na to, co będzie.

Warto też odnotować, że Siostra Łucja zmarła właśnie 13 - w dniu fatimskim...

- To jest klarowne i jasne przesłanie. Wszystko się układa - to tak jak maleńkie fragmenty mozaiki, które w zestawieniu dają przepiękne, żywe świadectwo prawdy - to, co pochodzi od Boga, od Matki Bożej, jest klarowne, tam nie ma i nie może być żadnego rozdźwięku. To, co z nieba - tam nie może być jakiegoś błędu, to wszystko się składa. I ta data jest również tego dowodem.

 

Za co dziś należy dziękować Bogu?

- Dziękować Bogu należy przede wszystkim za życie Siostry Łucji, tak długie i bogate. Za przedłużanie orędzia fatimskiego tym, co ona napisała, pozostawiła. To wszystko jest wiarygodne, potwierdzane wielokrotnie przez Kościół. Wątpliwych rzeczy Kościół nie zatwierdza... Należy dziękować za świętość jej życia. Orędzie przekazane w tej formie i spisane przez Siostrę Łucję jest zaaprobowane, ale równocześnie jest aprobata dla samej Siostry jako wiarygodnego świadka orędzia fatimskiego i dla tych dwóch osób, które są już beatyfikowane.

Mamy też dziękować za wierność orędziu fatimskiemu. Siostra Łucja, zresztą jak każda wizjonerka, przeszła drogę ogromnego krzyża, niezrozumienia, ukrywania itd. Aż znalazła się w klasztorze Sióstr Karmelitanek. To było bardzo słuszne rozwiązanie. To zagwarantowało intymność i spokój, aby Siostra mogła wewnętrznie dojrzewać, pewne sprawy przemyśleć. Tam była ochroniona przed mediami. Karmel gwarantował takie warunki. Siostra mogła żyć normalnie jak zakonnica, podlegając wszystkim prawom, jakie reguła karmelitańska nakazuje. I ona wszystko to wypełniała, jak tylko mogła.

Trzeba też dziękować za bezwzględną wierność, posłuszeństwo, ogromną pokorę Siostry Łucji. Ona nie skorzystała z przywileju, że Matka Boża z nią rozmawiała. Bo trzeba wiedzieć, że Hiacynta słyszała, co Matka Boża mówiła, ale nie mogła rozmawiać. Franciszek tylko widział, nie słyszał i nie rozmawiał, a Siostra Łucja rozmawiała - mamy tu pewną hierarchię. Tamte dwie osoby Pan Bóg zabrał, Siostra Łucja pozostała - takie były plany Opatrzności.

Trzeba dziękować za jej życie zakonne, za nieugiętą wolę, żeby pisać listy do kardynałów, do Stolicy Apostolskiej... To są setki listów, w których przynagla ona do podjęcia pewnych wielkich spraw.

No i wreszcie trzeba Bogu dziękować za to, że Siostra Łucja do końca, także przez miesiące swej choroby, zachowała pogodę ducha. Miała cechy prostej, dobrej kobiety z Portugalii - mądra, inteligentna, bogobojna, wychowana w karności, surowa w życiu, w pracy sumienna. Widziałem jej ręce, palce wykrzywione od reumatyzmu... Do ostatniej chwili, kiedy tylko mogła, robiła różańce dla Ojca Świętego i pisała na komputerze, odpowiadała na listy itd. Cechowała ją zdrowa pobożność, miała niesamowite poczucie humoru, ładnie śpiewała. Trzeba także podkreślić, że Siostra miała wielkie serce do Polaków, do Polski, do Ojca Świętego. Za Ojca Świętego ofiarowywała od wielu lat wszystko: cierpienie, pracę. Wszystko po to, aby przedłużyć jego życie - mówiła: "on jest bardziej potrzebny niż ja".

 

Jaki Siostra pozostawia testament?

- Abyśmy przyjęli to, co oficjalnie Kościół zatwierdził - to jest wystarczająco dużo - trzy części tajemnicy fatimskiej. A pełne dziedzictwo Siostry Łucji za kilka lat może ujrzy świat. Może my już tego nie dożyjemy, nas nie będzie, ale wystarczy przyjąć to, co jest najważniejsze - to, co Siostra Łucja już przekazała. Orędzie fatimskie trwa.

 

Dziękuję za rozmowę.