Ratunek w Fatimie

ciekawy wywiad z Rajmundem Mikulskim, apostołem Fatimy, rozmawia Małgorzata Pabis

 

Jest Pan właścicielem firmy i w pierwsze soboty miesiąca daje swoim pracownikom wolne…

– Tak, to jest nasze święto, w święta nie można pracować. Wywieszamy wtedy pięć biało-niebieskich flag, które symbolizują pięć zniewag przeciw Niepokalanemu Sercu Maryi. Wielkim sukcesem jest, że pracownicy dołączają do nas, powoli i niepewnie, ale jednak…

Jak to się stało, że zaczął Pan szerzyć orędzie fatimskie?

– Historia z Matką Bożą z Fatimy zaczęła się dawno temu od artykułu w „Naszym Dzienniku” i płyt z rozważaniami na pierwsze soboty miesiąca, które były dołączone do gazety, mamy je do dzisiaj. Wtedy z rodziną świętowaliśmy pierwsze soboty miesiąca trochę inaczej: Msza św. rano, po południu wspólny Różaniec i rozważania z płyt. Tak odprawiliśmy pięć sobót fatimskich. Potem pojawiły się pielgrzymki pierwszosobotnie. Do dzisiaj nie możemy sobie przypomnieć dokładnej daty, a na podjęcie takiej decyzji złożyło się kilka wydarzeń: sytuacja polityczna w Polsce, rozwody wśród naszych znajomych, trudne sytuacje z pracownikami, okres buntu naszych dzieci i w dalszej rodzinie, śmierć mojego bliskiego kuzyna.


Po tych doświadczeniach zrodziła się myśl o pielgrzymowaniu?

– Myśl o pielgrzymce przyszła nagle, ale czułem potrzebę wysiłku, modlitwy i manifestacji mojej wiary. Na początku sam pielgrzymowałem, od bazyliki Pięciu Braci Męczenników w Międzyrzeczu do Rokitna, niejednokrotnie pokonując wstyd i zażenowanie, bo dorosły mężczyzna z biało-niebieską flagą, w pomarańczowej kamizelce i różańcem w ręku wygląda dzisiaj dość nietypowo. Po jakimś czasie dołączyli do mnie ks. Andrzej i kuzyn Karol. Wtedy nawet zmienialiśmy trasę, by ją wydłużyć, ale nie zdążaliśmy na Mszę Świętą, więc ostatecznie ustaliliśmy odcinek: straż pożarna Międzyrzecz – sanktuarium w Rokitnie.

Potem zaczęła dołączać do nas rodzina i znajomi, którzy nieśli swoje troski i potrzeby. A dzisiaj dołączają do nas pielgrzymi z Sulęcina i z Żar.

I zaczął Pan mówić o orędziu z Fatimy?

– Mówiłem, ponieważ wszyscy pytali, o co w tym chodzi, ale nie zawsze spotykałem się ze zrozumieniem. Żeby wiedzieć więcej, w swoich poszukiwaniach dotarłem do Sekretariatu Fatimskiego, do artykułów, opracowań ks. Krzysztofa Czapli. Kupiłem kilkaset książek i kilka tysięcy broszur o orędziu fatimskim, które rozsyłam do wszystkich parafii naszego dekanatu z nadzieją, że proboszczowie przekażą je swoim wiernym.

Maryja obiecała swoim czcicielom łaski. Czy Pan tego doświadczył?

– Przed siedmioma laty przeżyłem bardzo poważny wypadek, połamana kość udowa to naprawdę niewiele w porównaniu z tym, co mogło mnie spotkać.

Obecność i pomoc Matki Bożej czuję na co dzień: prowadzenie firmy, zatrudnienie 60 osób, zapewnienie im pracy, dotrzymanie kontraktów, rozwój i rozbudowa, temu nie dałbym rady sam. Nie opuszczam codziennej Mszy Świętej i Różańca w intencjach fatimskich.


Dlaczego, Pana zdaniem, dziś tak ważne jest orędzie fatimskie?

– Bo świat dzisiaj funduje nam i naszym dzieciom wiele zła: alkohol, narkotyki i okultyzm, rozwody i związki partnerskie różnego typu, niemoralność, agresję, wojnę i zniechęcenie do Kościoła i Boga. Jak ja mogę z tym walczyć? Co ja sam mogę zrobić? Jak mogę ocalić od tego zła swoje dzieci i jak pomóc znajomym, których rodziny się rozpadają? A nie chcę bezczynnie na to patrzeć, nie mogę się z tym pogodzić tylko dlatego, że „mamy takie czasy”. Tylko modlitwa. Nie ma innej broni i innego lekarstwa. Tylko Różaniec do Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia! Ona obiecała nam łaski.

Dziękuję za rozmowę.

źródło: Nasz Dziennik