Trzeci rok po odejściu…

Narcyz Sadłoń

 

Wciąż żywa w naszej pamięci pozostaje sylwetka budowniczego i pierwszego Kustosza Sanktuarium Matki Bożej z Fatimy na Krzeptówkach, Ks. Mirosława Drozdka. Nie możemy zapomnieć, że był on głównym „architektem” pielgrzymki Jana Pawła II na Podhale. Nie zapominamy niezliczonych innych dzieł, które powstały z pracy jego rąk i wciąż przynoszą owoce.

Trzy lata temu w tym samym okresie czasu, towarzyszyliśmy Ks. Kustoszowi w drodze przejścia „za niebieską grań”.

Wracając myślą do tamtych dni sprzed trzech lat przypominam sobie, że mimo jednoznacznej diagnozy, ksiądz Mirosław poddał się operacji, bo tak zalecano, a On chciał przejść drogę jaką przechodzi każdy chory człowiek. Mimo, że bał się bólu i cierpienia, chciał go doświadczyć, bo dostrzegał w tym wolę Najwyższego. Z pełną wiedzą na temat skutków jakie niesie za sobą zabieg, w pełnym zawierzeniu Jezusowi i Matce Fatimskiej, Ksiądz Kustosz oczekiwał w styczniu 2007 roku na poranek w klinice szpitala w Katowicach. Towarzyszyły mu osoby najbliższe: Piotr Mateja, bratanek Robert, Ojciec Kamil Szustak – Pauli (w osobistym płaszczu paulińskim ojca Kamila, za zgodą Generała Zakonu Paulinów, Ks. Mirosław Drozdek został złożony do trumny), Ojciec Rydzyk – Redemptorysta i kilka zaufanych osób, którym dane było być blisko osoby Księdza Kustosza w tym trudnym czasie.

W przeddzień operacji, zaraz po wspólnym odmówieniu modlitwy Anioł Pański i krótkiej rozmowie z przyjacielem - ks. Czesławem Parzyszkiem, Kustosz uspokajał,  że jest w doskonałej formie, a więc łatwo nie podda się chorobie. Na dowód wykonał dwadzieścia dwie pompki w wąskim korytarzu pokoju szpitalnego i twierdził, że może tak do pięćdziesięciu, ale musi oszczędzać siły.

W poprzedzający operację wieczór, po mszy św. w szpitalnej kaplicy, ksiądz Kustosz zdając sobie sprawę, że operacja, poza dodatkowym cierpieniem fizycznym, nie niesie zbyt wielkich szans na wyzdrowienie, pożegnał się z bliskimi, poprosił o wypełnienie testamentu i oddał się w ręce Maryi. Był gotów na śmierć.

Wiem, że jeszcze tej samej nocy towarzyszyli mu w modlitwie dwaj kapłani: Ojciec Kamil Szustak i Ojciec Tadeusz Rydzyk.

Po operacji nastąpiło gwałtowne przyspieszenie choroby. Profesor, który prowadził zabieg stwierdził, że nie spotkał się dotychczas z tak zaawansowanym procesem chorobowym u osoby w tak dobrej kondycji fizycznej. Usunął ponad pięć kilogramów tkanek, ale w żaden sposób nie był w stanie wyleczyć choroby.

Resztę czasu, do śmierci w dniu 25 maja 2007r., ksiądz Mirosław Drozdek spędził w swoim skromnym pokoju na Krzeptówkach, objęty troskliwą opieką zaufanych współpracowników. Odszedł nad ranem w obecności Ks. Krzysztofa i pana Jurka.

Pamiętając o tamtych wydarzeniach zapraszamy do wspólnego uczestnictwa w modlitwie za duszę Ks. Mirosława Drozdka. W sposób szczególny pamiętamy o nim w mszach świętych 25 dnia każdego miesiąca, odprawianych o godzinie 19.00 w Sanktuarium na Krzeptówkach.