Zamach na Papieża był zamachem na rodzinę
Słowa zawarte w tytule mogą nam się wydawać niezrozumiałe. Ale coś „niezrozumiałe” czy „nieznane” wcale nie musi być nieprawdziwe; może jest prawdą usilnie przez kogoś ukrywaną właśnie dlatego, że jest ona zbyt ważna? Tak było chyba z zamachem na Ojca Świętego Jana Pawła II w 1981 r.: wiele śladów związanych z tyn wydarzeniem prowadzi w kierunku rodziny. Co więcej, sam Ojciec Święty głośno mówi, że jego cierpienie było (jest) potrzebne, by ocalić fundament ładu społecznego – współczesną rodzinę.
Przypomnijmy fakty. Mamy rok 1994. 29 maja Jan Paweł II po raz pierwszy po zwolnieniu ze szpitala odmawia z wiernymi modlitwę „Anioł Pański”. W krótkim przemówieniu nieoczekiwanie splata w jeden temat zapoczątkowane w maju 1917 roku objawienia w Fatimie, ocalenie swego życia w maju 1981 roku, cierpienie związane ze złamaniem panewki w maju 1994 roku (z tego powodu cały maj przebywał w szpitalu Gemelli), trwający wówczas Rok Rodziny i konferencję w Kairze. Świadkowie tego spotkania z Papieżem w Niedzielę Trójcy Przenajświętszej uważają, że Jan Paweł II nigdy nie mówił z taką mocą i tak z głębi serca, jak właśnie w dniu 29 maja. Wprawdzie znamy chwile, gdy Papieżowi załamywał się głos, jak to było na przykład podczas poświęcenia sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, ale to, co działo się ostatniej niedzieli maja tamtego roku do dziś pozostaje z niczym nieporównywalne. Ojciec Święty otworzył przed zebranymi serce i zapatrzony w swą mistyczną wizję mówił o współczesnych zagrożeniach Kościoła i ludzkości. Na koniec wspomniał, że za cztery dni ma spotkać się z prezydentem Stanów Zjednoczonych, Billem Clintonem i rozmawiać z nim na temat proponowanego przez ONZ dokumentu końcowego konferencji w Kairze, poświęconej polityce ludnościowej świata. Dodajmy gwoli ścisłości, że było to pierwsze ważne spotkanie, jakie papież zaplanował po wyjściu ze szpitala.
Co mówił wtedy Ojciec Święty? Posłuchajmy go, czytając ten tekst tak wolno, jak wolno wypowiadał go Jan Paweł II. Obejrzyjmy uważnie każde słowo, by poznać, co kryje się w sercu naszego Papieża:
„Pod koniec tego maryjnego miesiąca ze szczególną miłością kierujemy nasze spojrzenie na Maryję i przedstawiamy Jej matczynemu Sercu pragnienia, prośby i łzy całej ludzkości...
I przez Maryję chciałbym dziś wypowiedzieć moją wdzięczność za dar cierpienia...
Jestem wdzięczny za ten dar. Zrozumiałem, że jest to dar konieczny.
Papież musiał przebywać w szpitalu Gemelli; przez cztery tygodnie, przez cztery niedziele musiał żyć daleko od tego okna; musiał cierpieć – musiał cierpieć tak, jak cierpiał przed trzynastoma laty.
W czasie pobytu w szpitalu wiele rozmyślałem nad tym wszystkim... Zrozumiałem, że muszę poprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie przez modlitwę, przez różne inicjatywy, ale zobaczyłem, że to nie dość: Kościół musi być poprowadzony przez cierpienie, przez zamach sprzed 13 laty i przez tę nową ofiarę.
Dlaczego teraz, dlaczego w tym roku, dlaczego w Roku Rodziny?
Właśnie dlatego, że rodzina jest zagrożona, że rodzina jest przedmiotem ataków.
Papież musi być przedmiotem ataków, musi cierpieć, aby każda rodzina na świecie mogła zobaczyć, że istnieje, że tak powiem, wyższa Ewangelia:
Ewangelia cierpienia, która przygotowuje przyszłość, trzecie tysiąclecie rodzin, każdej rodziny i wszystkich rodzin...
Jestem wdzięczny Najświętszej Maryi Pannie za ten dar cierpienia i dziękuję Jej za niego...
Raz jeszcze muszę się spotkać z wielkimi tego świata i muszę mówić.
Jakimi argumentami?
Pozostał mi ten temat cierpienia. Chcę im powiedzieć: zrozumcie, zrozumcie, dlaczego papież ponownie znalazł się w szpitalu, dlaczego znowu cierpiał; zrozumcie, zastanówcie się!”
Te dramatyczne słowa Jana Pawła II nie wymagają żadnego komentarza. Za wyjaśnienie wystarczy wypowiedź Ojca Świętego z 8 października tego samego roku. W dniu zamknięcia Roku Rodziny Jan Paweł II połączył obronę rodziny z próbą zamachu na jego życie w rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie, 13 maja 1981 roku. W sobotę, 8 października, Jan Paweł II wspomniał krótko o tamtych wydarzeniach i dodał: „W dniu 13 maja 1981 roku, w bardzo szczególnym dniu, powstała Papieska Rada do spraw Rodziny...”
Dzień 13 maja 1981 roku kojarzy się nam z zupełnie innym wydarzeniem – z cudownym ocaleniem Papieża w zamachu na placu św. Piotra. Wzmianka o powstaniu w tym dniu Papieskiej Rady do spraw Rodziny nabiera kapitalnego znaczenia: sugeruje, że Jan Paweł II łączy swe „życie na nowo darowane” z początkiem działalności urzędu watykańskiego, którego wyłącznym zadaniem jest obrona i promowanie rodziny.
Zdaniem ekspertów słowa papieża wskazują, że „punkt ciężkości” Watykanu przesunął się z innych urzędów watykańskich w stronę Papieskiej Rady do spraw Rodziny. Potwierdza to wiele późniejszych wypowiedzi Ojca Świętego, także fakt, że z Rokiem Różańcowym związał on tylko dwie intencje: modlitwę o pokój na świecie i modlitwę za rodziny.
Ograniczmy się do dwóch krótkich konkluzji. Po pierwsze, strategicznym terenem, jaki w swej odwiecznej walce z Bogiem usiłuje dziś zająć szatan są nasze rodziny! Warto pamiętać o tej prawdzie i spojrzeć w jej świetle na sens naszych domowych sporów, kryzysów, podziałów. Po drugie, istnieje pewien „rezerwowy”, ostateczny środek, który nie zawodzi nawet w sytuacjach krańcowych. Jest nim przyjęcie cierpienia i ofiarowanie go Bogu. Czyż nie o to prosiła Matka Najświętsza w Fatimie, i to właśnie 13 maja, w dniu, do którego odwołał się Ojciec Święty? Przytoczmy słowa Maryi skierowane do dzieci fatimskich: „Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, jaki On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy?” Już wtedy Maryja mówiła, że będzie trzeba wiele cierpieć, by zwyciężyło dobro. Zresztą, to nic nowego – chrześcijaństwo jest religią miłości, gotowej kochać aż po krzyż.