Totus Tuus Karola Wojtyły i Jana Pawła II - w 15. rocznicę śmierci (2.04.2005)
ks. Krzysztof Czapla SAC
Dlaczego On żyje?
Zamyślenia wielkopostne 2015 „Wiarą znudzonemu”.
Ks. bp Józef Zawitkowski
Działy się w Polsce i na świecie
dziwne rzeczy. W ZSRR pierestrojka,
w Polsce „Solidarność”.
Runął Mur Berliński,
obudziły się do wolności kraje demoludów.
Kto temu winien? Ten Biały Prorok.
Jaki stąd wniosek?
Zabić Papieża. Środa, 13 maja 1981 r.
Plac Świętego Piotra wypełniony pielgrzymami.
Śpiewają, wyciągają ręce,
Nagle strzał.
Cisza. Zerwały się z domów gołębie.
Płacz,
krzyk,
zabili Go!
Sygnały karetek,
Klinika Gemelli.
Zabójca pytał: Dlaczego On żyje?
Przecież nie chybiłem.
Ksiądz Drozdek na Krzeptówkach,
ten, co wystawił świątynię
Matce Boskiej Fatimskiej
jako wotum
za ocalenie Papieża,
opowiadał turystom taką legendę:
Matka Boska Fatimska
zobaczyła w Morskim Oku
zakrwawiony Pierścień Rybaka.
Wyciągnęła, otarła i ocaliła.
Panie inżynierze, znudzony wiarą,
gdy będziesz na Jasnej Górze,
to zobacz przestrzelony pas Papieża
z kroplami krwi – na świadectwo.
Papież przebaczył Ali Agcy,
ale był już coraz słabszy.
Ten wysportowany góral
podpierał się teraz laską,
ale duchem był coraz mocniejszy.
W dniu tym pielgrzymka z Szamotuł
przywiozła Ojcu Świętemu obraz
Matki Boskiej Częstochowskiej z ziarenek.
Ona też płakała.
Ona ocaliła.
Ona była świadkiem. Panie, wiarą znudzony,
powiedz, dlaczego On żyje?
Po prostu chybił.
Czy nie zdarzyło się komuś z Was kiedykolwiek zapytać: co znaczy TOTUS TUUS?
Podobnie jak np. o Sursum Corda, czy Santo Subito.
Co znaczy to łacińskie motto?
Zauważmy, iż, zadając to pytanie, zwykle myślimy o Janie Pawle II. To Jego zawołanie - powie ktoś spoglądając na papieski herb. Cóż zatem znaczą wspomniane słowa i dlaczego, przez tak długie lata był z nimi związany Karol Wojtyła, ksiądz i biskup Wojtyła, jak również Ojciec Święty Jan Paweł II.
Totus Tuus - Cały Twój, to zawołanie, jakie obrał sobie Karol Wojtyła jako biskup krakowski. Niemniej by zrozumieć właściwy sens słów: Totus Tuus, musimy sięgnąć myślą o wiele dalej, aż do młodzieńczych lat Karola Wojtyły. Ich znaczenie nie ogranicza się jedynie do dosłownego tłumaczenia, lecz ma o wiele bogatsze duchowe znaczenie.
Jan Paweł II w 50. rocznicę swoich święceń kapłańskich wyznał, iż Jego (…) sposób pojmowania nabożeństwa do Matki Bożej uległ pewnej przebudowie. O ile dawniej byłem przekonany, że Maryja prowadzi nas do Chrystusa, to w tym okresie zacząłem rozumieć, że również i Chrystus prowadzi nas do swojej Matki. (...) z pomocą przyszła mi książeczka św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, nosząca tytuł: Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Lektura tej książki stała się dla mnie momentem przełomowym. Nazywam w tym wypadku ‘momentem’ cały proces wewnętrzny, który trwał dość długo, łączy się on zaś z okresem konspiracyjnego przygotowania do kapłaństwa. Wtedy dotarł do moich rąk właśnie ów przedziwny Traktat: jedna z tych książek, których nie wystarczyło tylko przeczytać.
Czy zauważyłeś: Ojciec Święty mówi o swej duchowej drodze, wewnętrznej przemianie, jaka się w nim dokonała za przyczyną św. Ludwika i jego Traktatu. Ponadto, lektura tego dzieła była w jego życiu jedynie wstępem do czegoś więcej; nie mógł się bowiem zatrzymać jedynie na zapoznaniu z jego treścią.
Jeśli zatem pragniemy zrozumieć głębsze znaczenie zawołania: Totus Tuus, postawmy należy sobie jeszcze dwa pytania. Pierwsze: kim był Ludwik Grignion de Montfort, autor Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny? I drugie pytanie: cóż to za Traktat, o którym mówi Jan Paweł II?
Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort urodził się 31 stycznia 1673 r. w bretońskim miasteczku Montfort we Francji jako drugi z 18 dzieci Jana Baptysty i Joanny. Słynął z umiłowania Matki Bożej i gorącego do Niej nabożeństwa. Oddał się Jej w niewolę miłości na wyłączną własność. Wierzył w Jej potężne pośrednictwo u Boga i uważał, że przez Nią łatwiej iść do Chrystusa. Św. Ludwik, jako kapłan, odszedł do Pana w wieku 43 lat w dniu 28 kwietnia 1716 roku. Beatyfikował go papież Leon XIII w roku 1888, natomiast kanonizował papież Pius XII w roku 1947.
Kilka słów z biogramu świętego to jednak zbyt mało by w pełni odpowiedzieć na nasze pytanie. Zatem pytajmy dalej o św. Ludwika. W encyklice Redemptoris Mater, sam Jan Paweł II przywołuje postać autora Traktatu takimi słowami: Chodzi zaś tutaj nie tylko o samą naukę wiary, ale także o życie z wiary - w tym wypadku więc o autentyczną „duchowość maryjną” w świetle całej Tradycji, a w szczególności o taką duchowość, do jakiej wzywa nas Sobór. Zarówno duchowość maryjna, jak i odpowiadająca jej pobożność, znajdują przebogate źródła w historycznym doświadczeniu osób i wspólnot chrześcijańskich żyjących pośród różnych ludów i narodów na całym globie. W tym względzie miło mi przypomnieć - wśród wielu wyznawców i nauczycieli tej duchowości - postać św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który zachęca chrześcijan do poświęcenia się Chrystusowi przez Maryję, widząc w nim skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu świętego.
Św. Ludwik jest zatem wyróżniającą się postacią, która ukształtowała fundamenty duchowości maryjnej poprzez Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Pragnąc zatem zrozumieć pobożność maryjną Karola Wojtyły, musimy sięgać do samego Traktatu św. Ludwika.
Idąc dalej, zapytajmy o sam Traktat: jaka jest jego główna myśl, czy też jakie jest przesłanie tego dzieła? Ojciec Święty w Liście do rodzin montforiańskich w 2003 roku przypomniał wspomniany Traktat następująco: Mija sto sześćdziesiąt lat od opublikowania dzieła, które stało się klasycznym tekstem o duchowości maryjnej. Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort napisał Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny w początkach XVIII w., lecz manuskrypt pozostał praktycznie nieznany przez ponad sto lat. Gdy po niemal przypadkowym odkryciu go w 1842 r. został opublikowany w 1843 r., osiągnął natychmiastowy sukces, okazując się dziełem nadzwyczaj skutecznym w szerzeniu «prawdziwego nabożeństwa» do Najświętszej Maryi Panny. Lektura tej książki była również dla mnie wielką pomocą w młodzieńczych latach, gdyż w niej «znalazłem odpowiedź na moje pytania» wywołane obawami, że kult Maryi może zyskać «w sposób przesadny pierwszeństwo przed nabożeństwem do samego Chrystusa». Dzięki mądrości nauki św. Ludwika Marii zrozumiałem, że jeśli przeżywa się tajemnicę Maryi w Chrystusie, to takie niebezpieczeństwo nie istnieje. Mariologia świętego jest bowiem zakorzeniona «w tajemnicy trynitarnej oraz w prawdzie o Wcieleniu Słowa Bożego».
Treść Traktatu zgłębiał Karol Wojtyła już jako młodzieniec w fabryce sody Solvay. Jak sam niejednokrotnie wspominał, czytał tę niebieską książeczkę od początku do końca i od końca do początku. Sięgał do niej w każdej wolnej chwili, wczytywał się w jej treść czasem tak bardzo, że pracownicy Solvayu wyręczali go w różnych pracach, by nie musiał przerywać lektury, która go tak bardzo pochłaniała. Z czasem ta mała książeczka, poplamiona i zniszczona, stała się namacalnym dowodem tego, jak bardzo starał się wniknąć w głębię nauki św. Ludwika. Poprzez Traktat, z każdym dniem jej autor stawał się dla Karola nauczycielem i przewodnikiem ku prawdziwej pobożności maryjnej.
Co jednak znaczy owa prawdziwa pobożność maryjna? Odpowiedź znajdujemy w Liście Rosarium Virginis Mariae, gdzie Jan Paweł II przytacza naukę św. Ludwika: «Ponieważ cała doskonałość nasza polega na upodobnieniu się do Chrystusa Pana, na zjednoczeniu z Nim i poświęceniu się Jemu, przeto najdoskonalszym ze wszystkich nabożeństw jest bezspornie to, które nas najdoskonalej upodabnia do Chrystusa, najściślej z Nim jednoczy i całkowicie Jemu poświęca. A że ze wszystkich stworzeń najpodobniejsza do Chrystusa Pana jest Matka Najświętsza, wynika stąd, że spośród wszystkich nabożeństw, tym, które duszę najlepiej poświęca Zbawicielowi naszemu i ją z Nim jednoczy, jest nabożeństwo do Najświętszej Panny, Jego świętej Matki. Im bardziej poświęcona jest Maryi, tym zupełniej należeć będzie do Jezusa».
W ten oto sposób dochodzimy do kulminacyjnego momentu na drodze maryjnej formacji Karola Wojtyły, a mianowicie aktu osobistego poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi według św. Ludwika. Znajdujemy w nim takie słowa: Jestem CAŁY TWÓJ - i dzisiaj, i do końca moich dni, i przez całą wieczność. Możesz obchodzić się ze mną jak ze wszystkimi kwiatami Twego ogrodu: zabrać mnie stąd, choćby i dziś, i przesadzić w inne miejsce; podlewać wodą pociech lub dotknąć suszą oschłości i trudu, otoczyć pięknymi kwiatami ludzi bliskich i przyjaznych lub cierniami niechętnych i wrogich. Możesz dać mi obfitość pokarmu lub jałową glebę głodu, braków i niepowodzeń, a nawet odciąć mnie od korzeni życia i zdrowia, bo wiem, że w Twoich rękach będzie mi najlepiej. Chcę we wszystkim podobać się tylko Tobie, o Różo mistyczna, Różo męki i chwały, najpiękniejszy Kwiecie nieba i ziemi. Czyń ze mną, co tylko chcesz.
Jak możemy zauważyć, to całkowite oddanie się Matce Bożej, w pobożności Karola Wojtyły, właśnie tu znajduje swoje źródło. Totus Tuus, czyli Cały Twój, czyli całkowicie i bezgranicznie oddany Maryi, bez cienia wątpliwości, że Maryja nie przysłania Chrystusa. Słowa te nabierają jednak w życiu Papieża szczególnego znaczenia. Sam na to zresztą zwracał uwagę: Totus Tuus... Formuła ta nie ma tylko charakteru pobożnościowego, nie jest wyrazem tylko dewocji, lecz jest czymś więcej.
Zapytajmy zatem, co znaczy: czymś więcej?
By odpowiedzieć na to pytanie powinniśmy przypomnieć sobie kilka faktów z życia Karola Wojtyły. A mianowicie, przyjęcie Szkaplerza w Wadowicach, przynależność do „Żywego Różańca” w parafii salezjańskiej w Krakowie na Dębnikach, co było związane ze szczególnym nabożeństwem do Maryi Wspomożycielki Wiernych, pielgrzymowanie do Kalwarii Zebrzydowskiej czy na Jasną Górę. Wszystkie te akty pobożności maryjnej tworzą bardzo szerokie spektrum duchowych doświadczeń kształtujących maryjną wrażliwość Jana Pawła II. Całkowite oddanie się Maryi pogłębia się z biegiem lat u Jana Pawła II; co więcej, z racji zamachu w 1981 roku nabiera ono szczególnego znaczenia.
Nabożeństwo do Maryi nie przysłania nabożeństwa do Chrystusa. Właściwa okazja by ukazać to Kościołowi nadarzyła się w 1984 r., kiedy to Ojciec Święty poświęcił świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. W ten sposób odpowiedział również na prośbę Matki Bożej Różańcowej z Fatimy, która go ocaliła i której zawierzył całe życie. Czy możemy sobie wyobrazić, by Jego serce mogło pozostać obojętne na prośbę Maryi, skoro był Totus Tuus?
Oddanie się Maryi nie jest bowiem jedynie jednorazowym aktem, ale przekłada się ono na całe późniejsze życie. Poświęcenie się Bogurodzicy jest aktem religijnym i jako taki zawiera w sobie głęboki sens, pociągając za sobą pewne zobowiązania. Żaden bowiem akt religijny, choćby najbardziej uroczyście dokonany, nie ma żadnego sensu, jeśli nie wywoła silnego i trwałego oddźwięku w naszej woli. Poświęcić się Niepokalanemu Sercu to związać się wewnętrznie z Jej życzeniami, które należy wypełniać. Na tym właśnie polega nasz duchowy związek z Nią, który nie jest niczym innym, jak służbą dla niej, „służebnictwem”. Oddany Niepokalanej nie mógł, jako Jan Paweł II, nie odpowiedzieć na Jej apel płynący z Fatimy. Oddany Matce Bożej czuł się nieustannie zobowiązany, by czynem odpowiedzieć na życzenia i prośby Maryi. Czy każdy z nas myśli podobnie? Czy nasze oddanie się Maryi jest równie konsekwentne?
Oddanie i poświęcenie się Maryi miało prowadzić do Chrystusa - tak było w jego życiu i taki był jego pontyfikat. Pięknie z jego maryjną pobożnością korelują słowa, które, już jako Ojciec Święty Jan Paweł II, wypowiedział na progu swego pontyfikatu: Otwórzcie drzwi Chrystusowi. Dopełnienie maryjnego oddania i zawierzenia Maryi u Jana Pawła II nastąpiło w dniu 2 kwietnia 2005 - w pierwszą sobotę miesiąca i wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego. Maryja wskazała na Chrystusa, a Chrystus wskazał na Maryję. Tak oto w życiu Jana Pawła II ucieleśniły się słowa aktu całkowitego oddania Maryi: Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi cor Tuum, Maria (Cały Twój jestem i wszystko, co moje jest Twoje. Przyjmuję Cię do wszystkiego, co moje. Okaż mi serce Twoje, Maryjo).
Zauważmy, jak wiele ślubowań złożyliśmy Maryi: prywatnie, we wspólnocie parafialnej, w naszej Ojczyźnie. Czy dziś o nich pamiętamy?