Wincenty Łaszewski

Ojciec Peyton i Krucjata Różańca Rodzinnego

Był rok 1942. Na świecie trwała wojna. Niedawno wyświęcony amerykański kapłan, Patryk Peyton czytał opis bitwy morskiej pod Lepanto, kiedy to w 1571 roku flota chrześcijańska powstrzymała turecką armadę od opanowania portów śródziemnomorskich i wyruszenia na Rzym. Młody ksiądz czytał o tym, jak żołnierze i żeglarze, a także ich rodziny oraz rzesze wiernych odmawiały przed bitwą różaniec; czytał o tym, jak wstawiennictwu Maryi zawdzięczano po ludzku nieosiągalne zwycięstwo nad przewyższającą ich potęgą wroga. To właśnie dla upamiętnienia tego wydarzenia papież Pius V ogłosił dzień 7 października wspomnieniem Matki Bożej Różańcowej. Patryk Peyton zrozumiał: taki właśnie różaniec – odmawiany przez żołnierzy, ich matki i ojców, ich braci i siostry – taki różaniec może zakończyć wojnę! Niech tylko każda rodzina codziennie klęknie na dziesięć minut do różańcowej modlitwy!

*

Idea założenia Krucjaty Różańca Rodzinnego nie wzięła się znikąd. Nie wystarczyła sama lektura książki o cudzie pod Lepanto. Wielu czytało ją przed Patrykiem Peytonem, a jednak nie pobudziła ich ona do takiego działania. Gdzie tkwi sekret Peytona? W jego rodzinnym domu…

„Dobry Bóg pozwolił mi urodzić się w różańcowej rodzinie. Kiedy w dzieciństwie zaczynałem używać rozumu i stanąłem wobec wyboru opowiedzenia się za Bogiem i bycia z Nim albo wystąpienia przeciw Niemu, słowa i przykład moich rodziców tak głęboko zapadły w me serce, że pozostały ze mną do końca życia.

Każdego wieczoru rodzice gromadzili nas – dziewięcioro dzieci – wokół siebie na wspólną modlitwę różańcową. W oczach świata byli bardzo ubodzy. Mieszkali w małym domku, uprawiali kawałek ziemi, ciężko pracowali,, by zdobyć codzienny chleb. Ale duchowo byli milionerami. Byli bogaci w wiarę.

Klękając z dziećmi do różańca, wiedzieli, że wypełniają świętą wolę Bożą. Do naszych uszu dochodził dźwięk ich głosów, kiedy mówili: «Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje…» i «Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą.» Dziękowaliśmy Panu za to, co przyniósł dzień, chwaliliśmy Go, wielbiliśmy, uznawaliśmy Go za głowę naszego małego domku.

Taki był przykład dawany dziewiątce dzieci wieczór za wieczorem, przez cały czas, jak długo przebywaliśmy w domu. Byliśmy pewni, że Bóg dał nam ojca i matkę, którzy są prawdziwymi przewodnikami, za którymi iść możemy bez obaw i że nasz dom znajduje się pod opieką Najświętszej Matki i Jej Syna”

*

Poza różańcowym doświadczeniem z lat dziecinnych, o. Peytona uformowało pewne przeżycie z lat studiów seminaryjnych. Zlekceważona gruźlica płuc spowodowała pewnej nocy 1939 r. krwotok, który lekarze uznali za śmiertelny. Kiedy jednak młody organizm okazał się silniejszy, niż się spodziewano, zdecydowano ratować chorego serią operacji, które miały – jak tłumaczyli lekarze – „pozwolić płucu odpocząć, ale które spowodują u chorego kalectwo do końca życia”. Peytonowi m.in. miano usunąć żebra, a kilka innych złamać. Tak drastyczny zabieg jego by≥ jedynπ szansą.

Ale kalectwo oznaczało koniec marzeń o służbie kapłańskiej. Młody Peyton był bliski psychicznego załamania.

Wtedy jeden z jego profesorów, ks. Korneliusz Hagerty, rzucił mu wyzwanie: „Masz wiarę, ale jej nie używasz. Przywiozłeś ją z Irlandii. Dała ci ją twoja matka…” I dodał: „Matka Najświętsza będzie dla ciebie dobra na tyle, na ile ty oceniasz Jej dobroć. Jeśli myślisz, że jest dobra w piędziesięciu procentach, otrzymasz pięćdziesiąt procent. jeśli myślisz o Niej, że jest dobra w stu procentach, będzie dla ciebie dobra w stu procentach… Pan Jezus i Matka Boża nie robią tyle, ile mogą. Powodem jest nasze przekonanie,  że więcej nie potrafią. Ograniczamy ich przez ograniczoność naszej wiary”.

Wtedy młody Patryk zaczął się modlić. „Tamtej nocy – wspominał później – całe moje życie złożyłem w modlitwę. Złożyłem je w ręce Boga i Najświętszej Matki”.

Modlił się klęcząc na łóżku, osłabiony opierał się rękami o ścianę po obu stronach maryjnego obrazu. Prosił, aby Matka Boża dała mu życie. Wszystkie swoje siły włożył w odmawiany różaniec: w „swoje codzienne pięćdziesiąt trzy Zdrowaś Maryjo”.

Jego modlitwa była tak wielkim wysiłkiem, że przełożony domu, John F. O’Hara, w przyszłości kardynał, powiedział wiele lat później, że po tamtej nocy przy łóżku Patryka pozostały widoczne na ścianie ślady dłoni...

Tymczasem zdrowie chorego zaczęło się z dnia na dzień poprawiać, a ks. Peyton do końca życia uwaźał się za dłużnika Matki Bożej. Każdy koljeny rok życie uważał za Jej dar. Miał przecież nie żyć. Zaś  różaniec pozostał już na zawsze podstawową cząstką jego serca.

Oto dlaczego, po swej lekturze książki o Lepanto, Patryk Peyton zaproponował ludziom odmawianie różańca – skutecznej modlitwy, o której mówiło jego najgłębsze doświadczenie.

A dlaczego proponował wspólny różaniec? Wystarczy przyjrzeć się logice o. Peytona: „Modlitwa w rodzinie wiedzie do modlitwy we wspólnocie i w całym narodzie. A gdy modlą się narody, świat ogrania pokój. Temu właśnie służyć ma Krucjata Różańca Rodzinnego”.

**

Patryk Peyton zaczął głosić rekolekcje różańcowe. Nie rozwodził się jednak nad problemami teologicznymi, nie powtarzał ksiażkowych formułek, nie mówił nad głowami słuchaczy. Opowiadał ludziom o własnym doświadczeniu. Mówił im o sprawach bliskich. Mówił o rodzinie. Podkreślał wielką jej godność i misję. Mówił też o problemach rodzin. Na pytanie, w jaki sposób można je rozwiązać, odpowiadał: „Poprzez odmawianie rodzinnego różańca, poprzez codzienną modlitwę całej rodziny.” Zachęcał ludzi do odmawiania wspólnej modlitwy: „Bóg stworzył rodzinę, kamień węgielny każdego społeczeństwa i może ona przetrwać tylko z jego pomocą. Kiedy gromadzicie się każdego wieczoru, aby odmówić różaniec, pokazujecie Bogu, że chcecie bardziej polegać na Jego pomocy niż na własnych siłach i możliwościach. Wasz rodzinny różaniec jest sposobem mówienia Bogu, że szukacie najpierw Jego królestwa, ufni, że wszystko inne będzie wam dodane.”

„Wspólny różaniec – tłumaczył – daje mężowi i żonie kilka chwil na odcięcie się od świata, przebywanie sam na sam z Bogiem i na zdanie sobie sprawy, czego niebo oczekuje od was jako od męża i żony, ojca i matki. Daje wam czas na ożywienie szacunku do siebie oraz świadomość swojej godności. Daje także ciszę potrzebną, aby zapomnieć zdenerwowania i przebaczyć urazy, które powstały w ciągu dnia. Jeśli mąż i żona wezmą do ręki różaniec i codziennie wraz z dziećmi uklękną i podniosą wzrok do Boga prosząc o błogosławieństwo, wtedy umocni się jedność rodziny. Pojawi się wzajemne zrozumienie, cierpliwość, duchowa jedność. To utrzyma w rodzinie wzajemną miłość. Dobrodziejstwa te sięgną daleko poza granice domu. Gdy bowiem pokój zapanuje w rodzinie, zapanuje też na całym świecie.”

„Różaniec trzymany w ręku wydaje się bardzo prosty, ale… trzymacie moc odmieniającą życie. Trzymacie jedyny, najdroższy skarb w swoich rękach.”

Wizja o. Peytona zaczynała się z wolna urzeczywistniać. Wszędzie tam, dokąd dotarł z rekolekcyjnymi naukami pozostawiał tysiące rodzin modlących się na różańcu. Ale do ilu parafii, do ilu ludzi zdoła dotrzeć jeden kapłan? Jeśliby co tydzień głosił kazania w parafii liczącej 5 tys. ludzi, w ciągu roku o Krucjacie Różańca Rodzinnego usłyszałoby niecałe 150 tys. Ilu ludzi usłyszy o Krucjacie w ciągu 10 lat nieustannej pracy? Jedno półtoramilionowe miasto? A co z resztą kraju? Co z resztą świata? Trzeba było znaleźć nowe sposoby docierania do ludzi…

***

Jeszcze w tym samym roku 1942 rekolekcje przerodziły się w Krucjatę Różańca Rodzinnego: „Krucjata – tłumaczył ideę, jaka mu przyświecała – stanowi niepowtarzalną okazję do umocnienia rodzinnego różańca tam, gdzie już wcześniej został zaprowadzony, do przywrócenia go tam, gdzie go zarzucono i do wprowadzenia go tam, gdzie go dotąd nie było.” Przekonywał słuchaczy: „Za Abrahamem możecie codziennie powtarzać jego prośbę skierowaną do naszego Pana: Jeżeli będzie pięćdziesięciu, czterdziestu pięciu, czterdziestu, trzydziestu, dwudziestu, a nawet dziesięciu niewinnych ludzi, czy nie oszczędzisz  ich i nie ocalisz, Panie?”…

O. Peyton zwrócił się do swego zakonnego przełożonego i otrzymał błogosławieństwo dla zamierzanego dzieła. Następnie zwrócił się do biskupa, o którym wiedział, że jest otwarty na nowe formy apostolatu. Przedstawił mu swoją ideę, i ten również poparł ją całym sercem. Obiecał wspomnieć o Krucjacie na najbliższej Knferencji Episkopatu. Jednocześnie sam o. Peyton zaczął apostołować wśród najbliższego otoczenia. Zachęcił siostry zakonne pracujące w szkole, której był kapelanem, aby propagowały Krucjatę różańcową wśród dzieci i ich rodziców. One jedne wpisały w szeregi Krucjaty 1900 rodzin!

Z kolei o. Peyton zaczął rozsyłać listy do biskupów i przewodniczących kościelnych organizacji; informował w nich o celach organizowanej Krucjaty i prosił o duchowe wsparcie. Nie miał maszyny do pisania, więc dyktował listy uczniom w klasie, inne dzieci robiły w mieście zbiórkę na koperty i znaczki. Wreszcie, 21 listopada, w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny – bo wszystkie ważne rzeczy Patryk Peyton podejmował w dni poświęcone Matce  Bożej – listy zostały zaniesione na pocztę. Odpowiedzi, jakie niebawem otrzymał, zachęcały go do podjęcia pracy. Potem w podobny sposób wysłano jeszcze listy do wszystkich proboszczów w Stanach Zjednoczonych. Listów było ponad 12 tys. Te miały być wysłane 11 lutego, we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes. Był jednak problem: była góra listów, a nie było ani jednego znaczka. O. Peyton rozpoczął do Matki Bożej  nowennę, w której wszystkie te listy uczynił Jej własnością i Jej samej zawierzył ich los. I oto w czasie trwania nowenny zaczęły przychodzić małe ofiary ludzi chcących wesprzeć dzieło, o którym usłyszeli. Potrzeba było 380 dolarów i dokładnie tyle zebrano w przedzień planowanej daty zaniesienia listów na pocztę.

Niebawem zaczęła się ogromna praca: wyjazdy z konferencjami, pisanie artykułów do gazet, opracowywanie ulotek wzywających do Krucjaty. Ojciec Peyton i jego pierwsi współpracownicy wciąż zastanawiali się nad tym, w jaki sposób dotrzeć do całego świata? Jak powiedzieć mu o różańcu –  skutecznym lekarstwie jakie chciał im wszystkim zaproponować? Patryk Peyton szybko odkrył możliwości, jakie stoją przed środkami masowego przekazu: docenił skuteczność działania radia, telewizji, prasy, wielkich tablic reklamowych… Dlaczego nie miałyby one służyć Bogu? Ale jak zaistnieć na rynku mediów, nie mając do dyspozycji żadnych środków finansowych? Jak? Peyton miał odpowiedź. Tę samą, której nauczył się w obliczu czekającej go operacji płuc, tę samą, której uczył się od swoich rodziców, tę samą, która zaowocowała zwycięstwem pod Lepanto. Bez reszty zawierzyć Maryi!

O. Patryk zwrócił się o pomoc; i to zdawałoby się do samej jaskini lwa: do gwiazd Hollywoodu. Poprosił aktorów, aby poświęcili trochę swego talentu, sławy, czasu i pieniędzy na propagowanie różańca. Odzew był zdumiewający. Wielu z nich wyraziło gotowość pomocy, a przez nakręcone filmy, nagrane piosenki i teksty świat w nowy sposób usłyszał o różańcu. Słynni aktorzy odmawiali przez radio dziesiątek różańca. Wyobraźmy sobie, jak zareagowaliby słuchacze którejś z naszych rozgłośni, gdyby usłyszeli, jak nasi wielcy polscy aktorzy publicznie odmawiają różaniec? Czy nie zaczęłoby się o nim mówić?

Tak. Metoda okazała się bardzo skuteczna. Miliony ludzi zwróciło się ku tej modlitwie, na którą sama Maryja wskazała jako na środek ocalenia świata.

***


Zaproponowane przez o. Peytona zasady Krucjaty Różańca Rodzinnego były proste. Jej członkowie zobowiązują się do codzienniej wspólnej modlitwy różańcowej. Obraz Matki Bożej – świadectwo swego ślubowania – rodziny wieszają w widocznym miejscu swego domu – jako znak zawierzenia Maryi w obliczu śmiertelnych mocy zła, zagrażających ich jedności z Bogiem i z sobą nawzajem.

Świadectwo – Rodzinny dar dla Maryi zawiera między innymi następujące słowa:

„Nasza rodzina i nasz dom, nasz kraj i świat walczą dziś z przytłaczającymi siłami zła. Potrzebujemy Cię dziś, Maryjo, bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Potrzebujemy Cię dziś, abyś modliła się z nami i za nas”.

****

Krucjata Różańca Rodzinnego zajęła natychmiast bardzo ważne miejsce w pasterskiej pracy Kościoła, a o. Patryk zyskał szerokie poparcie duszpasterzy, biskupów i teologów.

Hiszpański kard. Angel Herrera tak podkreślał znaczenie modlitwy różańcowej odmawianej w rodzinach: „Wielkie miasta wytwarzają typ człowieka stadnego. Kształtują one dusze w procesie produkcji masowej, taniej. Kiedyś istniało miejsce, gdzie można było znaleźć schronienie przed szalonym życiem dzisiejszej doby – miejscem tym był dom. Dom był sanktuarium i zaciszem pozwalającym na skupienie. Słowem i przykładem rodzice przekazywali filozofię życia. Dzisiaj mąż i żona muszą spróbować zamienić swój dom w sanktuarium. Wspólny różaniec święty, odmawiany przez rodzinę zjednoczoną w modlitwie, z pewnością bardzo przyczynia się do zachowania i doskonalenia tej niezrównanej instytucji, jaką jest dom chrześcijański, dom – świątynia”.

Krucjacie pomagały gwiazdy znane z ekranów telewizyjnych, Krucjatę popierał Kościół. Na owoce nie trzeba było długo czekać.

****

„Nowy duch owiewa dziś lud Boży. W czasie, gdy wielu pozwala wieść się na manowce przez wpływ prądów materialistycznych, to wielu innych zarzuciło kotwicę na skale istotnych wartości chrześcijańskich i dziś tworzą oni podstawę młodego, energicznego chrześcijaństwa, pełnego nadziei. Burza jeszcze nie minęła, lecz wszędzie pojawiają się oznaki odnowionego życia”.

Tak pisali w swym liście pasterskim biskupi belgijscy ogłaszający Krucjatę Różańca Rodzinnego w swoim kraju. Jak bardzo mieli rację, okazało się już niebawem. Na przykład w jednej z diecezji zapisało się do Krucjaty Różańca Rodzinnego 77,7% rodzin, a więc osiemset tysięcy ludzi.

Podobnie było w innych miejscach świata. W kanadyjskiej prowincji Ontario zapisało się do Krucjaty 90% rodzin. W zlocie na Filipinach uczestniczyło dwa miliony ludzi z różańcami w rękach! W San Francisco – 550 tys. W Carascas w Wenezueli – 600 tys. W Rio de Janeiro – 1.500.00.

*****

Skąd takie niezwykłe owoce? jak wyglądała organizacja takich masowych rekolekcji? Przebieg Krucjaty został doskonale opisany w liście arcybiskupa Antonio Li Mabutesy, z filipińskiego miasta Davao. Myślę, że warto przytoczyć go w całości:

„Umiłowany Ojcze Peytonie!

Pokój i radość w Jezusie i Maryi!

Z niecierpliwością dzielę się z Ojcem nowiną o cudownym darze, jakim jest dla nas codzienny różaniec odmawiany w rodzinach. Odnowił on i przemienił nasze życie, a także umocnił więzy solidarności rodzinnej...

Rozpoczęcie Krucjaty poprzedziło kilka miesięcy przygotowań, w które włączyła się cała wspólnota.. Zaangażowało się bardzo wielu ludzi: kapłani, siostry zakonne, działacze kościelni, członkowie organizacji katolickich, nauczyciele, studenci, młodzież itd.

Powołano struktury organizacyjne począwszy od poziomu archidiecezji, przez parafię, a skończywszy na poziomie wspólnot kościelnych. Organizowano najróżniejsze spotkania; młodzi włączyli się z właściwym sobie młodzieńczym entuzjazmem. Swój wkład miały nawet dzieci.

W dniu rozpoczęcia Krucjaty zorganizowane zespoły były przygotowane do niesienia orędzia o Krucjacie Różańca każdej rodzinie. Odwiedziny te okazały się bardzo skutecznym środkiem wprowadzenia Maryi do każdej rodziny: udzielano krótkiego pouczenia na temat codziennego różańca odmawianego przez całą rodzinę, wspólnie z rodziną odmawiano różaniec, na koniec jej członkowie podpisywali zobowiązanie i otrzymywali świadectwa.

Uwieńczeniem naszej Krucjaty Różańca Rodzinnego był Zjazd Maryjny. Pomimo intensywnych przygotowań wszystkich nas przepełniał lęk. W dniu 1 grudnia 1989 r. część wojska dokonała puczu i wystąpiła przeciwko rządowi. Bunt wybuchł w Manili, a niebawem objął również Cubu. Coraz głośniej mówiono, że następnym miejscem będzie Davao.

Dzień przed Zjazdem rozdzwoniły się telefony. «Czy mamy kontynuować pracę?» Moja odpowiedź brzmiała zawsze: «Sam pomyśl. Matka Najświętsza. Czego Ona od nas oczekuje?» Wszyscy ci, którzy do mnie dzwonili, odpowiadali bez wyjątku: «Nie możemy zawieść Matki Bożej». Zaciągnąłem opinii władz miasta, dowódców armii oraz przełożonych kościelnych. Zdanie wszystkich było podobne: «W czasach takich jak te potrzebujemy opieki i kierownictwa Maryi. Kontynuujmy przygotowania». Ludzie odpowiedzialni za Krucjatę czekali na moje słowo. 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny, w przeddzień Zjazdu, powiedziałem: «Spotkajmy się pod sztandarami Matki Bożej. Zgromadźmy się na Zjeździe Różańca Rodzinnego. Niech będzie to zjazd pokojowy, któremu towarzyszy przemożne wstawiennictwo Maryi».

Zjazd Różańcowy przekształcił się w wielką demonstrację zawierzenia Maryi przez codzienne odmawianie różańca. Ten poranek zobaczył ogromny tłum: nie uzbrojonych w karabiny żołnierzy, ale rozmiłowanych czcicieli Maryi z różańcami w dłoniach. Zgromadzili się oni w czterech różnych miejscach na obrzeżach miasta. W południe rozpoczęli równoczesny marsz do Miejskiego Centrum Sportowego, gdzie odbył się Zjazd. Zgromadzenie się wszystkich na Zjeździe zajęło dwie godziny. To był ogromny tłum – konserwatyści szacowali go na 50 tys. osób. Całe Centrum było wypełnione ludźmi, których twarze zwrócone były ku usytuowanemu w centrum obrazowi Matki Bożej.

Następnie odmówiono różaniec, który nadawany przez głośniki i emitowany na falach radiowych pozwolił złączyć się we wspólnej modlitwie całej archidiecezji. Poruszające serca rozważania wypowiadane były ustami: człowieka świeckiego, biskupa oraz samego arcybiskupa. Ten ostatni skierował wezwanie, aby ludzie postanowili odmawiać codziennie różaniec. W odpowiedzi na każde z jego pytań wybuchał entuzjazm, a przez tłum przewalał się huk:

«Tak!».

To był najważniejszy punkt Zjazdu. Podjęto na nim decyzję, nie tylko indywidualną, ale i wspólnotową: różaniec pozostanie na zawsze w sercach ludu, wśród jego rodzin i w jego domach. Jeszcze dwa dni później coraz głośniej mówiono, że rebelianci posuwają się w kierunku Davao City, ale nagle usłyszeliśmy, że powrócili do koszar. Różaniec ocalił miasto.

Według zebranych na miejscu danych ocenia się, że w wielu parafiach około 70% rodzin złożyło zobowiązanie do codziennej modlitwy różańcowej. Kilka parafii prosiło o przedłużenie okresu deklaracji z powodu potyczek toczących się na ich terenach. Rodziny opuściły bowiem wioski, w których mieszkały. Sytuacja do dziś pozostaje niezmieniona, ale nawet w ośrodkach ewakuacji odmawia się wspólny różaniec. Rzecz znamienna, że również w takiej sytuacji widać, jak Bóg sam przejmuje kierownictwo Krucjaty.

Jeszcze bardziej poruszające są nadprzyrodzone owoce Krucjaty: apostolska solidarność i pogłębiona wspólnota wszystkich pracujących na rzecz Krucjaty, ofiarne miłosierdzie i cierpliwość będąca wynikiem miłości do Boga i Matki Najświętszej, wewnętrzna radość i zadowolenie z uświadomienia sobie faktu, że każdy ma do spełnienia misję w rodzinie i w sąsiedztwie, wreszcie modlitwa skupiona na Chrystusie poprzez rozważania tajemnic różańca świętego”.

Takie entuzjastyczne świadectwa można by przytaczać jeden po drugim.

******

Ojciec Peyton kierował Krucjatą Różańca Rodzinnego przez 40 wypełnionych pracą lat. Docierał z nią do setek krajów na wszystkich kontynentach. Chciał, aby żadna rodzina na świecie nie mogła powiedzieć, że nie dano jej szansy… Do Polski nie dotarł z tego samego powodu, dla którego w 1978 r. nie wpuszczono do niej figury Matki Bożej Fatimskiej. Socjalistyczna Polska nie potrzebowała lekarstwa proponowanego przez Peytona. Tak więc nasz kraj i inne kraje socjalistycznego dobrobytu pozostały poza zakresem wpływów działalności Krucjaty. Chociaż… nie do końca. Jak dowiemy się z następnego referatu, Polacy potrafili stworzyć rodzaj podziemnej Krucjaty Różańca Rodzinnego.

Wróćmy jeszcze na chwilę do samego ojca Peytona.

Niespełna trzy lata przed śmiercią, w wywiadzie dla irlandzkiej gazety o. Peyton mówił: „W ostatnich latach mego życia moim najważniejszym zadaniem jest szukanie biskupów we wszystkich częściach świata, którzy będą popierać Krucjatę, którzy zaangażują się w nią nie licząc się z ceną, jaką trzeba będzie zapłacić, aby zachować dla nas i dla przyszłych pokoleń wspaniałe dziedzictwo i skarb naszej katolickiej wiary – rodzinny różaniec.” Minęło kilka miesięcy, a okazało się, że jego inicjatywa zyskała poparcie biskupów do tego stopnia, że ich entuzjazm o. Peyton mógł porównać z entuzjazmem towarzyszącym początkom Krucjaty.

Nic dziwnego, że w jego ostatnim przesłaniu, jakie rok później skierował do Irlandczyków, jest mowa o nowych gwiazdach i o nowej nadziei:

„W swej dobroci Bóg obdarzył mnie wyjątkowym zaszczytem oddania mego życia kapłańskiego nieustannemu głoszeniu światu potęgi różańca, aby w ten sposób związać rodziny z Maryja, a przez Nią z Jej Boskim Synem, przez Jezusa zaś z Trójcą Przenajświętszą.

Jestem szczęśliwy, że mogę powiedzieć, iż teraz, po niemal półwieczu, Bóg nie przestaje wspierać mnie w tej misji, że pobłogosławił jej, by przyniosła owoce, które przeszły najśmielsze oczekiwania. Kościół przez swych przywódców, poczynając od Piusa XII po dzisiejszego papieża, przez setki biskupów, tysięcy kapłanów i dziesiątki tysięcy nauczycieli i świeckich liderów zapalił na wszystkich kontynentach ogień miłości i odnowił wiarę w niezliczonych milionach ludzi – przez Krucjatę Różańca Rodzinnego. Wszystko to jest jednak zaledwie znakiem dobra, które niebawem ma przyjść.

W pierwszych latach mojej pracy Bóg zaprowadził mnie w swej Opatrzności do gwiazd Hollywoodu, aby przez nich zapoczątkować Krucjatę Różańca Rodzinnego. Ludzie ci ofiarowali szczodrze swoje nazwiska, sławę, czas i zdolności dla wysławiania różańca, dla przedstawienia jego tajemnic w formie filmowej, śpiewania pieśni i odmawiania modlitw. Poprzez elektryczną ambonę uczynili świat wioską, w której od końca do końca rodziny różnych wyznań mogły usłyszeć o różańcu, pokochać go i żyć prawdą słów: «Rodzina, która modli się razem, pozostaje razem».

Obecnie, w ostatnich latach mego życia, Bóg prowadzi mnie w swej dobroci do biskupów całego świata – oni są gwiazdami czasów obecnych. Gwiazdy Hollywoodu dały impuls do rozpoczęcia Krucjaty, obecnie zaś biskupi całego świata nadadzą jej postać instytucjonalną, sprawiając, że Rodzinny Różaniec stanie się częścią życia rodzin. Głos biskupów musi być słyszany na ambonach, w szkolnych klasach, w radiu, telewizji, a także w odbywanych z domu do domu nawiedzeniach. Muszą oni wzywać rodziny do modlitwy, by ludzie modlili się jako rodziny, by modlili się doskonałą modlitwą rodzinną – różańcem.“
Założyciel Krucjaty Różańca Rodzinnego zmarł w 1992 r., ale jego dzieło trwa. Także w Polsce, gdzie – jak wiemy – biskupi: gwiazdy czasów obecnych, jak mówił o nich o. Peyton, angażują  się w dzieło różańcowe, i jak możemy wierzyć, to przede wszystkim oni sprawią, że Rodzinny Różaniec stanie się częścią życia polskich rodzin.

A że się stanie, przekonają nas o tym za chwilę  słowa ks. Kustosza Mirosława Drozdka, kapłana odpowiedzialnego za działalność Krucjaty Różańca Rodzinnego w Polsce.