„Intencja” jako pragnienie Jezusa i nasze pragnienie

ks. dr hab. Adam Rybicki, prof. KUL

Referat wygłoszony na spotkaniu formacyjno - duszpasterskim "Z Fatimą w przyszłość 2019".

Niech połączy nas Jedna Intencja – w kontekście Krucjaty Jednej Intencji

 

 

Jeśli mamy cokolwiek podejmować wspólnie „w jednej intencji”, to warto najpierw zastanowić się, co w ogóle oznacza to słowo, ponieważ coraz częściej zdarza się, że niektóre słowa już nie są jasne dla współczesnego człowieka. Zdarza się także, że są rozumiane potocznie (np. „intencja” jest często rozumiana wyłącznie w kontekście ofiary Mszy świętej). Bywa także, że znaczenie niektórych słów w języku polskim jest wykrzywione, przeinaczone, co w języku naukowym nazywa się „przedefiniowaniem”. I tak przykładem może być słowo „tolerancja”, gdzie totalnie zmieniono jego znaczenie lub „małżeństwo jednopłciowe” - my wiemy, że nic takiego nie istnieje, jednak słowo to już zaczyna funkcjonować. Tak więc, co to jest „intencja”? Literalnie słowo to składa się z dwóch członów: IN – ku, TENDO – zmierzam. Słownik wyrazów obcych podaje: Intencja (łac. intentio – rozciągnięcie, natężenie, napięcie, usiłowanie, uwaga) – świadomy proces umysłowy polegający na aktywnym stosunku umysłu wobec jakiegoś problemu (sytuacji), w wyniku czego pragnienia przekształcają się w potencjalny plan działania. Świadome zamierzenie, zamiar, zamysł, cel, motyw działania; myśl przewodnia, chęć, pragnienie. Warto przyjrzeć się tej definicji i krótko ją omówić w kontekście naszej „Krucjaty Jednej Intencji”. Intencja jest czymś, co ma zrodzić się w umyśle i w woli, a nie tylko w uczuciach. To zapewnia intencji trwałość i siłę, ponieważ gdyby to dotyczyło tylko jakiegoś wyłącznie uczuciowego poruszenia, to – ponieważ uczucia nie sią trwałe i się zmieniają – kończyłoby się tak szybko, jak się zaczęło. I jeszcze jeden bardzo ważny element podanej definicji: mówi ona o „działaniu”, czyli aktywnym włączeniu się w jakieś dzieło. Nie wystarczy więc czysto wewnętrznie się z czymś zgadzać, nie wystarczy płonąć wewnętrznym entuzjazmem, albo, jak się czasem mówi, być zwolennikiem czy nawet sympatykiem jakiejś idei czy czyjejś działalności. Intencja jest „motywem działania” – mówi definicja. Intencja zatem prowadzi do działania, ma swój cel, pobudza do działania planowego, daje siłę do zaplanowania czegoś a potem do zrealizowania, nie istnieje dla siebie samej. To zaplanowane działanie tak naprawdę jest dopiero sprawdzianem prawdziwości i autentyczności danej intencji. W tym kontekście można przypomnieć nieco żartobliwy rysunek, który przedstawiał dwoje otyłych ludzi leżących w łóżku i słuchających radia. Mężczyzna mówi do kobiety:  - Już tak długo słuchamy tej radiowej gimnastyki i jeszcze nic żeśmy nie schudli. Tak więc w tym przypadku można mieć wątpliwości co do prawdziwości intencji utraty zbędnych kilogramów, skoro to pragnienie nie przerodziło się w konkretne działanie mogące przynieść konkretne rezultaty.

 

 Bardzo ciekawą myśl co do rozumienia intencji podsuwają nam filozofowie: można znaleźć w pismach filozoficznych stwierdzenie, że intencja stanowi „styk poznawczy” przedmiotu z podmiotem – jeśli zmierzam do czegoś to już się z tym „stykam”, a nawet w pewnym sensie jednoczę. To by wyjaśniało, dlaczego – jeśli podejmujemy działania, które (jak mniemamy) podobają się Bogu, to jednocześnie wtedy z Nim się jednoczymy. Tak naprawdę słowa: bądź wola Twoja (tzn. jednoczę się „intencjonalnie”) oznaczają jedną z możliwych form zjednoczenie się z Bogiem w tym życiu. Inną formą jest np. heroiczna wiara, nadzieja i miłość lub zjednoczenie mistyczne. Jeśli zatem odczytujemy, że Bóg czegoś chce (a nie jest to całkiem – dzięki Słowu Bożemu - niejasne, to wtedy wchodzimy na drogę głębszego zjednoczenia z Nim. Dlatego Jezus mówił, że wypełnianie woli Ojca jest dla Niego pokarmem, „jedzeniem” (J 4, 34). Nie czyniąc woli Bożej odpadamy od łączności z Nim jak od pokarmu i zamieramy, natomiast – właśnie poprzez intencję – czynienie woli Bożej zawsze zapewnia nam żywotność, radość i zapał, mimo trosk i zewnętrznych przeszkód.

 

 Inną bardzo ważną myślą na temat intencji mogą nas ubogacić etycy. Otóż z etycznego punktu widzenia „intencja decyduje o wartości moralnej czynu, w ten sposób, że zła intencja decyduje o złu całego aktu, podczas gdy dobra jest jedynie warunkiem koniecznym, ale nie dostatecznym, by cały akt był dobry”. Co nam to mówi? Między innymi wskazuje, że mając już „uzgodnioną” z Bogiem i sumieniem intencję, nie możemy robić wszystkiego, wszędzie i w każdych okolicznościach, powołując się na naszą rzekomą „dobrą intencję”. Żeby czyn był dobry musi być dobra intencja, ale ona jest pewnego rodzaju punktem wyjściowym. Dlatego podejmując Krucjatę Jednej Intencji jednocześnie spotykamy się w konkretnym środowisku Kościoła, aby uzgodnić, co konkretnie możemy uczynić, kiedy i jak, żeby – mając dobrą intencję – nie zaszkodzić całej sprawie. Jest to bardzo ważna myśl, ponieważ każdy z nas był pewnie nie raz zraniony przez kogoś, kto może i miał wobec nas dobre intencje, ale nie wziął pod uwagę jeszcze innych czynników, składających się na wartość moralną tego, co nam zrobił lub powiedział.  Warto więc gromadząc się w imieniu Jednej Intencji, pytać duszpasterzy, którzy prowadzą Kościół, w jakiej formie, gdzie i kiedy realizować nasze plany związane z Krucjatą, zasięgać rady u każdego mądrego człowieka, konsultować, zastanawiać się, a przede wszystkim prosić Ducha Świętego o dary rady i mądrości, by nasze szlachetne pragnienia realizowały się w jak najmądrzejszy sposób. Znane powiedzenie Augustyna: „Kochaj i czyń co chcesz” – podkreśla wielką wartość intencji dobrej, ale jednak może być przez kogoś źle zinterpretowane, jakoby dobra intencja („kochaj”) dawała przyzwolenie na wszystko („czyń, co chcesz”). Nie byłoby to mądre, zwłaszcza, jeśli człowiek dopuszczałby się czegoś, co w efekcie podważałoby lub całkowicie kwestionowało rzekomą dobrą intencję.

 

Historia myśli ludzkiej podkreśla ogromną rolę intencji jako czynnika wartościującego cały czyn człowieka, ale nie brakuje takich, którzy kwestionują jej wartość. Wspomnijmy na przykład tzw. podejście utylitarne (tu główne pytanie jest: jaki jest rezultat?) oraz marksizm, który również niesie ze sobą „etykę rezultatów” polegającą na pytaniu: co to konkretnie zmienia? W tego rodzaju myśleniu intencja jest nieważna. Stoi ono niestety w całkowitej sprzeczności z Ewangelią. Bo przecież nie możemy wyłącznie skupiać się na tym, jakie konkretnie rezultaty przyniesie krucjata, ilu ludzi się przez to nawróci, jak zmieni się mentalność społeczeństwa itd. Czy to jest najważniejsze? W tym duchu ocena rezultatów Misterium Krzyża także wychodzi słabo, a przecież wiemy, że zupełnie nie o wymierne i społeczne rezultaty chodziło na Golgocie. Jeśli dalibyśmy się ponieść „etyce rezultatów”, to musielibyśmy przyjąć takie założenie: jaki byłby konkretny i mierzalny owoc tego, że wspólnie się modlimy w jednej intencji, taka jest wartość tej idei. A przecież nie o to tu chodzi.

 

Warto jeszcze zapytać, co na ten temat mówi nam Pismo święte i teologia. Otóż musimy przyjąć trzy najważniejsze biblijne zasady:

 

  1. Źródłem intencji jest zawsze SERCE utożsamiane z sumieniem, zatem w całym swoim postępowaniu powinno się kierować „nakazami serca” – jest tysiące miejsc w Biblii, które to akcentują.

 

  1. Potępiona jest w Biblii nieszczerość serca i faryzeizm, czyli obowiązek kierowanie się tzw. „czystą intencją”. W kontekście Krucjaty Jednej Intencji warto zatem sobie przypomnieć, że tzw. „czystą” intencją jest to, co się wiąże z chwałą Bożą i zbawieniem ludzi, a nie z naszymi ludzkimi pragnieniami i odczuciami. Jednym słowem: tu ma NAPRAWDĘ chodzić o Maryję, nie o nas i o żadne ludzkie cele.

  

  1. Bóg jako jedyny widzi i osądza intencję, widzi w ukryciu, ponieważ sam Bóg odsłania swoją główną intencję w stosunku do człowieka. Jest to prawda zbawienna dla nas, bo nieraz nikt nie rozumie naszych intencji, nikt ich nie zna, zna je tylko Bóg i tylko On może je ocenić. Bóg – co jest bardzo ciekawe – nie ukrywa nigdy swoich intencji wobec nas – a tą najważniejszą Jego intencją jest pragnienie zbawienia nas. Wobec czego my także możemy przed Bogiem być zupełnie otwarci i przejrzyści. Bóg i tak widzi nasze intencje i je oczyszcza, dlatego szczerość wobec Niego jest potrzebna, aby niejako dać Mu możliwość tego oczyszczenia. Może jeszcze jedna uwaga: skoro tylko Bóg jest sędzią czyichś intencji, to my już jesteśmy z tego zwolnieni, nie osądzajmy, także dlatego, że z naszej strony tu łatwo o wielką pomyłkę.

 

 Nasze intencje mamy badać ze względu na odniesienie człowieka do celu ostatecznego – Boga, mówi się więc o tzw. intencji fundamentalnej: stanowi ona podstawę tzw. opcji fundamentalnej czyli zasadnicze skierowanie człowieka na Boga,  a potem intencji partykularnej, związanej z wyborem konkretnych wartości, więc najpierw liczy się tu moja spowiedź i nawrócenie, moje osobiste, podstawowe odniesienie do Boga. Ta intencja fundamentalna odgrywa wielką rolę, bo człowiek, dokonując wyboru jakiegoś czynu, tylko ją potwierdza, albo jest jej niewierny, ale jej nie neguje. Jest to bardzo ważna wiadomość dla tych z nas, którzy na dobrej drodze upadli, ponieśli porażkę czy cokolwiek im się nie udało i myślą, że to już „koniec”. Nie, trzeba znów powrócić do tej właśnie intencji fundamentalnej, wrócić do podstawowego zaufania Bogu i iść dalej. Bóg nie musi być za każdym razem uświadamianym przedmiotem każdej intencji, wystarczy domyślne i wirtualne ukierunkowanie na Niego, stąd zostały przez papieży potępione pewne nurty, które głosiły, że za każdym razem i przy każdym czynie należy wzbudzić w sobie i uświadomiony akt czystej miłości do Boga (jednym z takich nurtów jest tzw. jansenizm). Ważne, by za każdym razem, każdego dnia rano powiedzieć Jezusowi: Jezu, chcę pragnąć tego, co Ty chcesz. W Ewangelii św. Mateusza (18,19) czytamy: „zaprawdę, powiadam wam: jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. „Jedna intencja” w tym kontekście nabiera jeszcze szerszego znaczenia: to zgodność braci, ich duchowa jedność oraz sfera obecności Pana, który obiecał być z nami, gdy my się jednoczymy w Jego imię. Warto się nad tym zastanowić: decydując się na przystąpienie do Krucjaty Jednej Intencji spajamy Kościół, sprawiamy, że realizuje się jego zjednoczenie.

 

Słowo „intencja”, która kieruje nas ku modlitwie i jedności, jednocześnie przypomina, że Bóg również kieruje się intencją, Chrystus, pozostający z Ojcem w jedności, również kieruje się intencją doskonale zjednoczoną z pragnieniami Ojca. W tej jedności intencji z Nimi pozostaje również Maryja: nie może Ona chcieć czegoś innego, niż chce Ojciec i Syn, nie może modlić się o coś, czego Ojciec i Syn by nie chcieli. Jedność intencji Maryi w modlitwie za Kościół, w modlitwie i wstawiennictwie za każdego z nas oznacza, że w naszej maryjnej duchowości nie możemy prosić Maryję o coś, czego – jak czasem myślimy – nie chce nam udzielić Bóg.

 

Zapytajmy zatem: w jakiej intencji modli się Maryja? Maryja w niebie modli się za nas modlitwą wstawienniczą, jest to wstawiennictwo mające nam wyjednać dary dla życia wiecznego (LG 62), ograniczone co do czasu („aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański”), ale nieograniczone w przestrzeni i osobach objętych tym wstawiennictwem („wstawia się za wszystkimi ludźmi”) [1]. Miłość Maryi do swych dzieci jest pełna pragnień i życzeń, które są odzwierciedleniem w Jej sercu, kobiety obsypanej łaskami, woli samego Boga. Ona mówi Bogu to, czego pragnie razem z Nim, trochę jak żona, która lubi mówić mężowi, a on lubi słuchać, o jakiejś myśli drogiej jego sercu, o jakimś jego ukrytym życze­niu. Jeden z wybitnych mariologów napisał:  „W jaki sposób pragnienia Maryi dosięgają ludzi? Same z siebie dosięgają ludzi intencjonalnie, to znaczy w myśli, a nie realnie, to znaczy w działaniu. Pragnienia ludzkie, najbardziej żarliwe, nie mają w sobie podstawy realizacji. Jedynie Bóg może wypełnić nadprzyrodzone pragnienia Maryi wobec swoich dzieci. Czy zatem Maryja działa jakby w dwóch okresach czasu, jak biblijna Betszeba, która powierza swą prośbę Dawidowi. a potem czeka aż on ją spełni?. Czy Maryja najpierw prosi, a potem jak widz patrzy na działanie mocy Bożej? Te wyobrażenia wzięte z sytuacji na ziemi nie liczą się z duchowym, uszczęśliwiającym zjednoczeniem w niebie. Trzeba się tu wy­strzegać ludzkiej wyobraźni. Jak nie można oddzielać intencji Maryi od intencji Boga, tak nie można oddzielać działania Boga od działania Maryi. Dla wszystkich zbawionych, a w stopniu naj­wyższym dla Maryi, niebo jest całkowitym zjednoczeniem z Bogiem, doskonałą z Nim wspólnotą. Nie wyobrażajmy sobie dialogu pomiędzy Maryją a Bogiem z następującymi po sobie od­powiedziami, jak przy odbijaniu sobie piłeczki. Jak pragnienie Boga inspiruje i przenika od wewnątrz wstawiennictwo Maryi, tak przenika Ją od wewnątrz moc Boża. Wszechmoc Boga wy­pełnia niemoc i jałowość ludzkich pragnień. W tej całkowitej i wzajemnej bliskości pragnienia Maryi spełniają się nie tylko w intencji, ale w rzeczywistości: moc Boża daje natchnienie i przenika Jej prośbę i pozwala Jej pragnieniom, które jak wszy­stkie pragnienia są czymś początkowym i niedokonanym, osiągać swój cel. Nie jesteśmy w stanie wyrazić dokładniej sposobu ma­cierzyńskiego wnikania Maryi w sprawy ludzi. Wydaje się, że tak właśnie Maryja ogar­nia opieką swoje dzieci, nie tylko w pragnieniu, ale i w rzeczywi­stości. Trudno jest inaczej wytłumaczyć tak częste doświadczenie obecności Maryi w życiu chrześcijanczy stwierdzonych tak licznych cudów, które dokonują się w sanktuariach maryjnych”[2]. Można zatem powiedzieć, że to sam Bóg wlewa w serce Maryi miłość i miłosierdzie dla nas, pomiędzy nią a Chrystusem istnieje podstawowa „jedność uczuć”. Byłoby za­sadniczym błędem ukazywać Maryję jako bardziej miłosierną od jej Syna i bardziej zatroskaną od Niego o ludzkie potrzeby. Powyższe słowa jeszcze bardziej ukazują co to jest „intencja”: to po prostu tylko (i aż) chcieć tego i tylko tego, czego chce Jezus, oraz czynnie angażować się w realizację Jego planów. Niech On sam nam w tym dopomaga.

 

 

1. Zob. Zbiór Mszy o NMP, Poznań 1998, ss.120 i 132.

2

. Zob. R. Laurentin, Matka Pana, tłum. Róża Siemieńska, Częstochowa 1989, s. 181.