Cud polskiej podziemnej Krucjaty różańcowej

Rozpoczynały się lata sześćdziesiąte XX stulecia. Krucjata Różańcowa ojca Peytona zdobywała świat. Na długiej liście krajów, które doświadczyły cudu rodzinnego różańca widnieją państwa wszystkich kontynentów. Nie ma jednak wśród nich żadnego zza żelaznej kurtuny. Czyżby? Jest pewien wyjątek. Polakom udało się powołać do życia tę w oczach komunistów „w najwyższy sposób niebezpieczną organizację”. Uczynili to już w 1962 r. i kontynuowali jej działalność przez ponad dwadzieścia lat! To z pewnością rodział historii, który powinniśmy poznać.

Czyje to dzieło? Ich nazwiska są znane, ale myślę, że nie chcieliby, aby je w tym miejscu wymieniać. Wierzę, że ci nasi rodacy nie pracowali dla swej chwały, lecz dla chwały Matki Najświętszej. Gdyby tak nie było, jak moglibyśmy wytłumaczyć, że udało się dokonać rzeczy po ludzku niemożliwej? Gdyby myśleli o sobie, nie mogliby się stać narzędziem działania Boga. Tak potężym, że sam Ojciec Święty Jan Paweł im II mówił o cudzie…

Dzieła tego dokonało kilku pallotynów, organizatorów Krucjaty Różańca Rodzinnego w Polsce. Założyli ją na naszych ziemiach w czasach, kiedy tego rodzaju działalność karano ciężkim więzieniem. Różaniec był dla komunistycznego reżimu nieprzejednanym wrogiem. I słusznie, skoro – jak mówił Pius XI – mógł on nawrócić świat, a nawrócenie pociągało za sobą klęskę komunizmu. (To dlatego trwa dziś wokół różańca zmowa milczenia, jest on bowiem wrogiem nowych „zbawczych” ideologii).

Figura z Fatimy

Zacznijmy od początku.

Jesteśmy w Zakopanem, na Krzeptówkach. Jest tam mała kaplica prowadzona przez księży pallotynów. To ośrodek apostolatu fatimskiego, starający się przypominać Polakom o ich poświęceniu się Niepokalanemu Sercu Maryi w 1946 r. i pomagać im w wypełnianiu podjętych wówczas zobowiązań. Ale praca jest niełatwa. Pallotyni z Krzeptówek nie mają nawet figury fatimskiej.

Rektor domu, ks. Stanisław Czapla dowiaduje, że w kaplicy prymasa Wyszyńskiego znajduje się figura Matki Bożej Fatimskiej, ofiarowana Polsce przez biskupa diecezji Leiria-Fatima. Intencją ofiarodawcy było, aby figura wędrowała po kraju i ewangelizowała nasz oddany Maryi lud. Kardynał Wyszyński postawił figurę w kaplicy, by szukać na modlitwie odpowiedzi na trudne pytanie. Jak wyruszyć po Polsce z figurą Matki Bożej, która w 1917 r. zapowiedziała upadek komunizmu? Przecież taka peregrynacja spotka się z represjami, może nawet doprowadzić do krwawych zamieszek.

Prymas nie musiał długo czekać na odpowiedź. Niebawem zwrócił się do niego pewien pallotyn. Był nim właśnie ks. Czapla.

Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób udało mu się otrzymać tę cenną figurę. Wiemy tylko, że pisał w swych zapiskach: „Matce Bożej na pewno było za ciasno i samotnie, chociaż w prymasowskiej kaplicy. Matka Boża Fatimska to przecież Matka Boża Wędrująca, nawiedzająca dziś cały świat.…”. Czy właśnie tymi argumentami zdołał przekonać Prymasa Tysiąclecia? Być może od tego zaczęła się rozmowa…

Czas nabiera niezwykłęgo przyspieszenia. Figura dociera do pallotyńskiego ośrodka w dniu 6 października 1961 r. a już pięć dni później zostaje poświęcona przez… biskupa Karola Wojtyłę, obecnego papieża Jana Pawła II. Ks. Czapla wspomina: „Wypadało poprosić i kogoś z dostojników kościelnych. Poprosiłem ks. biskupa Wojtyłę. Było trochę późno... Na mój argument, że ostatecznie o pobycie biskupa decyduje chwała Boża, a nie co innego, zgodził się przybyć. Trzeba przyznać, że uczynił wielką ofiarę. Jeszcze tego samego dnia musiał wracać do Krakowa na godzinę drugą po południu.”

Pallotyni podjęli się wypełnienia zadania, jakie na stróżów figury nałożył biskup Fatimy. Matka Boża Fatimska miała wyruszyć w pielgrzymkę po kraju. Trzeba było jeszcze wymyśleć taką formułę nawiedzenia, która nie zrodziłaby prześladowań ze strony władz. Uznano, że figura powinna jedynie „towarzyszyć” jakiemuś wydarzeniu religijnemu nieprzykuwającemu uwagi komunistów, na przykład tradycyjnym misjom czy rekolekcjom. I wcale nie trzeba mówić, skąd figura pochodzi i po co znalazła się w Polsce. Niebo o tym wie, i to wystarczy.

A więc rekolekcje z figurą Matki Bożej Fatimskiej! Ale zakopiańscy pallotyni doskonale wiedzieli, jak łatwo wzbudzić w ludziach religijny entuzjazm i pchąć ich nawrt ku największym ślubowaniom. Cóż z tego, jeśli zapał po jakimś czasie opadnie i miejsca nawiedzone przez Fatimską Panią nie przeżyją stałego nawrócenia? Czy nie tak było ze wspaniałym polskim poświęceniem Niepokalanemu Sercu Maryi - ze ślubami złożonymi i zapomnianymi?

Należało opracować specjalny program rekolekcyjny, połączony z organizacją w nawiedzanych parafiach jakichś stałych form życia orędziem fatimskim. W tym momencie pojawia się nazwisko ks. Patryka Peytona.

Program z Ameryki

Ks. Czapla miał brata w Stanach Zjednoczonych. Od niego właśnie otrzymał materiały duszpasterskie ojca Patryka Peytona. Polski Pallotyn przejął w całości ideały amerykańskiego kapłana. Urzekła go wypowiedź „Walczę o różaniec nie jak fanatyk czy szaleniec, lecz wiedząc, że jeżeli ręka Maryi puka wraz z moją, jeżeli Jej oczy szukają wraz z moimi, wtedy drzwi się otworzą i znajdę to, czego mi trzeba. Bóg nie może tego zlekceważyć. A Ona nie byłaby człowiekiem, gdyby nam nie pomagała wtedy, kiedy o to prosimy”.

Zrozumiał, że choć ludzie nazwą go szaleńcem, to trzeba zawierzyć Maryi i rzucić się w przepaść. Tak też uczynił on sam, a za nim jego współbracia.

Rzeczywiście, Maryja pomogła. Natchnęła kapłańskie serce rektora zakopiańskiej kaplicy. Nieoczekiwanie zrodziła się w nim idea Krucjaty działającej w podziemniu. Niech na zewnątrz ma charakter zwykłych rekolekcji parafialnych! Ale pod ich płaszczem będziemy ogłaszać wielką krucjatę różańca w rodzinach! Trzeba jeszcze uczynić to, co robił św. Ludwik de Montfort, wędrujący po świecie z posążkiem Maryi, co czynił o. Pavlicek przynoszący na głoszone przez sobie rekolekcje figurę Matki Bożej Fatimskiej… Ks. Czapla zdecydował: ukryta Krucjata Różańca Rodzinnego będzie się wiązać z nawiedzeniem figury z Fatimy.

Nietrudno było pozyskać dla tej sprawy najgorliwszych członków pallotyńskiej wspólnoty, z których powstał pierwszy zespół rekolekcyjny.

Coś więcej niż rekolekcje

Krucjata Różańca Rodzinnego, ukryta pod hasłem rekolekcji różańcowych, rozpoczęła się w niespełna dwa miesiące po poświęceniu figury przez przyszłego Papieża. Najpierw objęła pobliskie parafie oraz parafie prowadzone przez księży pallotynów. Potem zorganizowano rekolekcje różańca rodzinnego w diecezji tarnowskiej i sandomierskiej. Potem w następnych. Z czasem Krucjata Różańca Rodzinnego objęła niemal całą Polskę.

Jak wyglądały te na pozór zwyczajne rekolekcje? Po intronizacji figury w kościele głoszono nauki – tak jak czynił to o. Peyton. W wypowiadanych słowach nie było wielkiej teologii; była wielka miłość Maryi do swoich dzieci. Była serdeczna zachęta, skierowana do rodzin, by wspólnie odmawiały różaniec.

„Jeśli mąż i żona – tłumaczyli pallotyni – wezmą do ręki różaniec i codziennie wraz z dziećmi uklękną i podniosą wzrok do Boga prosząc o błogosławieństwo, to wtedy umocni się jedność rodziny. Powiększy się zrozumienie, cierpliwość, zespolenie. To utrzyma w rodzinie wzajemną miłość.”

„Bóg jest po waszej stronie – wołali rekolekcjoniści. – Właśnie wam dał różaniec – pewność, przekonanie, prawdę – że Bóg wszechmogący jest z wami. Człowiek, który sercem w to uwierzy, nie musi się niczego obawiać… Różaniec trzymany w ręku wydaje się bardzo prosty, ale trzymacie moc odmieniającą życie. Trzymacie jedyny, najdroższy skarb w swoich rękach”.

Może te cytaty nie brzmią z taką mocą, by porwać nasze serca, ale głoszone z ambon budziły w ludziach coś, co w nich najgłębsze i najprawdziwsze:

pragnienie zjednoczenia z Bogiem i doświadczenia miłości niebieskiej Matki. Jak uczył podczas swej setnej pielgrzymki Ojciec Święty: „Ubodzy i pokorni sercem nie omylili się, czyniąc z milczącej Maryi swą Orędowniczkę, a z Maryi służącej swą Królową”. Rekolekcjoniści wypowiedzili głośno prawdy ukryte w sercach słuchaczy. Ludzie zdobyli pewność, że nie pomylą się, jeżeli wzywać będą Maryję na różańcu. Ona im pomoże!

I zaczęli wołać do Świętej Maryi, Matki Boga.

Rekolekcje różańcowe kończyły się aktem zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi wszystkich stanów parafii, a następnie całej parafii. Wiele rodzin odpowiadało na apel o modlitwę różańcową. Rodzinom, które przyjmowały moralne zobowiązanie do odmawiania różańca w rodzinach wręczano uroczyście dyplomy wzorowane na ślubowaniach ułożonych przez o. Peytona.

Podziemna Krucjata trwała dwadzieścia siedem lat. Księża Pallotyni przemieszczali się od parafii do parafii każdym możliwym środkiem transportu. Niekiedy był to zatłoczony autobus, innym razem przygodna furmanka, czasem szło się pieszo. Cudowna figura Matki Bożej Fatimskiej była noszona w specjalnej drewnianej skrzyni z uchwytami, by można ją było przenosić z miejsca na miejsce. Przez pewien czas figura jeździła na motocyklu, zajmując miejsce w przyczepie obok kierowcy. Po trzech latach udało się kupić starego „garbusa” i od tego czasu Niebieska Podróżniczka – już nie narażona na deszcze i śniegi – otrzymała dach nad głową.

Krucjaty ciąg dalszy

Ks. Czapla wiedział jednak, że ludzie są w swoich zobowiązaniach niestali. Wiedział, że święte uczucia muszą zdobyć sobie ważnego sprzymierzeńca: silną wolę nie cofającą się w obliczu trudności. Dlatego trzeba ludziom przypominać o ich zobowiązaniach. Dlatego trzeba ożywiać ich miłość do Matki Najświętszej, rozbudzać pragnienie wielkiej modlitwy. A ponieważ rudno utrzymywać kontakt ze wszystkimi członkami Krucjaty, postanowiono stworzyć siatkę odpowiedzialnych za formację poszczególnych środowisk.

Ks. Czapla skupił się przede wszystkim na szkoleniu duszpasterskim księży, którzy zdecydowali się prowadzić apostolat różańcowy w swoich parafiach. Zapraszał ich na zakopiańskie Krzeptówki, organizując dla nich specjalne kursy. Wygłaszał referaty i konferencje. Gromadził też wokół siebie coraz szersze grono stałych współpracowników, także ludzi świeckich, tworząc niezbędne zaplecze do pracy. W ten sposód Krucjata nie była jednorazowym zrywem, ale wieloletnim oblężeniem twierdz złego ducha. Różańcowe rodziny na długo odebrały szatanowi inicjatywę: sięgnęły po broń, która strąca nieprzyjaciół naszego zbawienia z powrotem w otchłanie piekła!

Możemy się domyślać, że nie same rekolekcje – aczkolwiek niewątpliwie cudowne – były źródłem prawdziwego morza łask wylewanych nieustannie na różańcowe rodziny. Najważniejsze było życie usłyszanym orędziem, życie nim przez wiele, wiele lat. Może są rodziny, które do dziś codziennie odmawiają „tamten” różaniec? Minęło bez mała pięćdziesiąt lat, a ludzie – wówczas młodzi, dziś w bardzo podeszłym wieku – nie przestają się codziennie brać do ręki różaniec. Może udałoby się dotrzeć do takich różańcowych świadków? Może moglibyśmy usłyszeć ich cichą różańcową opowieść i usłyszeć o kolejnych różańcowych cudach?

Papieska koronacja

Dwadzieścia sześć lat po rozpoczęciu rekolekcji różańcowych, 21 października 1987 r., Jan Paweł II dokonał w Rzymie koronacji pielgrzymującej figury Matki Bożej Fatimskiej z Zakopanego. Na głowie Matki Najświętszej znalazła się korona, która – jak powiedział Papież – ma stanowić „przypomnienie tego, co Matka Boża uczyniła dla swego ludu”.

W tym momencie Krucjata Różańca Rodzinnego w Polsce wkracza w nową fazę. Od daty koronacji ruch ojca Patryka staje się w Polsce ruchem Jana Pawła II. Nie tylko umacnia i uświęca rodziny, ale i wspiera nieustannie Ojca Świętego w jego posłudze Najwyższego Pasterza.

Może dzięki tej Krucjacie, już nie ukrytej, lecz jawnej, my, Polacy, dotrzymaliśmy wreszcie złożonej wobec Boga obietnicy. W pierwszych dniach pontyfikatu Jana Pawła II obiecaliśmy „kamienie wygniatać na modlitwie” za Ojca Świętego. Członkowie Krucjaty Różańca Rodzinnego, a jest ich blisko dwa miliony, wygniatają kamienie. Codziennie.

Może jest jeszcze jeden cud różańcowy związany z polską Krucjatą? Może jest ninm cud posługi naszego Papieża? Być może, w swej homilii wygłoszonej w sanktuarium w Zakopanem Ojciec Święty odwołał się bowiem bezpośrednio do tego ruchu. Powiedział: „Prowadzicie Krucjatę Różańca Rodzinnego…”

Czyżby wiedział o niej, bo doświadczał za jej sprawą wielu potrzebnych łask?

Jednego możemy być pewni. Jak mówił o. Peyton, a za nim ks. Czapla, „Rodzina, która modli się zjednoczona, zjednoczona pozostaje”.

Doświadczyły tego cudu miliony ludzi na świecie. Także Polacy.