Nabożeństwo wynagradzające w życiu pastuszków z Fatimy

Było ich troje. Rodzeństwo Franciszek i Hiacynta oraz ich starsza kuzynka Łucja. Ta ostatnia w rozmowach z Matką Najświętszą już w maju wzięła na swe barki reprezentowanie świata. Ją też w czerwcowym objawieniu Maryja umieściła w świetle, które rozchodziło się po ziemi. Tamtych dwoje znalazło się w blasku biegnącym ku niebu. Maryja obiecała zabrać ich niedługo. Rzeczywiście, Franciszek umiera już w kwietniu 1919 r., Hiacynta rok później. Zgodnie z zapowiedzią Matki Bożej Łucja pozostaje na ziemi „jakiś czas”, by mówić ludziom o nabożeństwie do Niepokalanego Serca. Ten czas wyznaczony przez Boga trwał bardzo, bardzo długo. Jakby Bóg go przedłużał, by dać światu szansę skorzystania z obecności fatimskiego świadka. W końcu zabrał i ją. Przekroczyła bramę nieba lutym 2005.

Misja Łucji jest nam znana, możemy ją odtworzyć w szczegółach. A tamta dwójka? Jakie było ich zadanie? Czy tylko bycie świadkami objawień w Dolinie Pokoju? Czy sama Łucja by nie wystarczyła? Franciszek i Hiacynta mieli konkretne zadanie. Dobrze znali swe miejsce. Resztę ich dziecięcego życia wypełniło nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.

Nie polegało ono – jak sobie nieraz wyobrażamy – na samym tylko odmawianiu określonych modlitw czy uczestnictwie w nabożeństwach kościelnych. Ich nabożeństwo było ich życiem! Jeśli było doskonałe, a było, to każda chwila ich życia była nim wypełniona po brzegi.

To dlatego Kościół wyniósł je na ołtarze…

Dzieci wiedziały, że nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi składa się z dwóch elementów. Słyszały o tym w lipcu, po oglądaniu wizji piekła. Matka Boża prosiła o „poświęcenie Rosji Niepokalanemu Serca Maryi i o Komunię świętą wynagradzającą w pierwsze soboty”. Usłyszały to i zaczęły tym żyć.

Poświęcenie Rosji nie było w ich kompetencji, ale dzieci mogły się modlić i składać ofiary w intencji papieża, który dokona tego aktu. O związkach Hiacynty z „biskupem w bieli” napisano wiele. Czas wspomnieć o nabożeństwie pierwszych sobót, które było im zapowiedziane, ale nie zostało im w pełni objawione.

Ich pierwszosobotnie nabożeństwo zawiera się w trzech słowach, które do dziś stanowią najlepszą jego definicję. To wynagrodzenie za grzeszników. To ono (zwane inaczej zadośćuczynieniem) jest przecież jedyną intencją, która związana została z tym fatimskim nabożeństwem. Ono właśnie towarzyszyło dzieciom każdego dnia i było wspólnym mianownikiem wszystkiego, co robiły.

Należy to mocno podkreślić, bo jeśli tego fundamentalnego warunku nie zrozumiemy, jeśli nie przejmiemy się losem grzeszników i nie będziemy chcieli oddawać za nich życia, to nabożeństwo pierwszych sobót nigdy nie przyniesie obiecanych owoców. Pomyślmy tylko: Po co przyszedł na świat Jezus i po co umierał? Sam mówił, że wszystko uczynił dla ratowania grzeszników. A Matka Najświętsza, czym żyła, jeśli nie zabieganiem o zamknięcie nam drogi do piekła i troską o otwarcie nieba dla wszystkich? Maryja dobrze wiedziała, że jedyną skuteczną przeszkodą, jaka każe grzesznikom cofnąć się na drodze do potępienia, jest tylko ofiara za nich złożona! Rozumieli to ci, których serca zostały napełnione tym samym światłem Bożym, jakie płonęło w Niepokalanym Sercu Maryi. Franciszek i Hiacynta żyli, by ratować grzeszników.

Nie były to łatwe ofiary ani kaprysy dziecięcych serc. Przypomnijmy jeden fakt. Jest rok 1919. Zmarł już Franciszek, Hiacynta czuje się coraz gorzej. Jej choroba przypomina swym przebiegiem chorobę brata. Dziewczynka jest coraz słabsza, niedługo umrze. I wtedy ukazuje się jej Maryja. Przynosi z sobą krótkie zapytanie: Czy ma już zabrać ją do nieba, czy może Hiacynta chce być jeszcze rok dłużej na ziemi, by swym cierpieniem wynagradzać za grzeszników? Odpowiedź pada bez wahania: Jeszcze rok, najcięższy. Ten ostatni rok Hiacynty był wypełniony wielkim cierpieniem, dziewczynka umierała samotnie. opuściła wszystko, co kochała. Towarzyszył jej wielki ból fizyczny, potęgowany przez kolejne prymitywne operacje. Wszystko za grzeszników!

To samo wyglądało życie jej brata. On, mały mistyk, godzinami adorował Jezusa, by wynagrodzić Mu za tych, którzy Go nie znają, nie wierzą w Niego, nie miłują Go. Franciszek został poprowadzony przez Boga inną drogą, ale i na jego ścieżce każdy krok czyniony był w tej jednej, jedynej intencji…

Podobnie ma być na naszych szlakach…

3 Hiacynta o Niepokalanym Sercu Maryi

Hiacynta opuszcza rodzinne strony; nigdy już ich nie ujrzy, nie zobaczy też Łucji. Żegna się z kuzynka długo, we łzach. I nagle w jej oczach pojawia się światło – to samo, które rozświetliło ich dziecięce postacie w czerwcu 1917 r. Łucja wpatruje się w ten maryjny blask bijący z oczu kuzynki, a w jej serce zapadają słowa, które stanowią wielki hiacyntowy testament. Słyszy: „Już niedługo pójdę do nieba, Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, żeby o tym mówić, nie kryj się. Mów wszystkim ludziom, że Bóg daje łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie.” I kończy okrzykiem pełnym radości: „Gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi serca mego i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi!

Nasze myśli płyną od razu ku niebu. Wołamy: Włóż go, włóż ten ogień, o błogosławiona Hiacynto! Włóż go w nasze serca, byśmy i my umieli kochać Serce Zbawiciela i Serce Jego Matki. I daj nam usłyszeć twój wielki apel o rozpowszechnienia nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi! Więcej, spraw, by to co słyszymy stało się częścią nas, przedefiniowało nasze życie z obojętności, egoizmu, bylejakości, na życie przepełnione miłością do Boga bez granic. I do grzeszników, którzy spadają w otchłań piekła!

A jeśli trzeba, daj i łaskę bycia świadkami tego nabożeństwa. Jak Łucja. Do końca naszych dni.

Daj też nam uwierzyć, że to jedyna droga, jaką ukazuje nam Bóg. Przecież Hiacynta powtarzała: „Jest wolą Bożą, by dać nam łaskę przez Najczystsze Serce Maryi”. Wejść na inne szlaki to spotykać po drodze ostrzeżenia Maryi, które stają się bolesnym faktem na oczach naszych i oczach naszych dzieci! Zapomnieć o tym, co u Boga najważniejsze pociąga za sobą upadek nasz, naszej ojczyzny, całego świata… A my pragniemy dobra, pokoju, wiosny chrześcijaństwa, radości wiecznej!

Dlatego, prosimy, daj naszym sercom ten żar, jaki spalał Twe święte dziecięce serce.

4 Rozmyślanie z Maryją

Te dwie strony mają być bramą do spotkania z Matką Najświętszą Medytującą. Brama otwiera się w pierwsze soboty. Każdy może ją przekroczyć. Nie potrzeba żadnego klucza, trzeba tylko znaleźć drogę. A drogowskazy dają nami ci, którzy przez nią weszli. Pierwszą jest Siostra Łucja.

Zacznijmy od medytacji nad słowami wizjonerki. Przeczytajmy je, zatrzymując się dłużej nad tekstem pisanym kursywą. Jak długo? Aż zawarta tam prawda stanie się dla nas oczywista. Więcej, będzie już własnością naszego serca spragnionego miłowania bez granic. Pomocą mogą się okazać umieszczone na dole strony odnośniki.

W 1927 r. Siostra Łucja pisała: „Myślę, ukochana Matko chrzestna, że będziemy szczęśliwi1 mogąc dać naszej najdroższej Matce niebieskiej ten dowód miłości2, którego, jak wiemy, od nas oczekuje. Co do mnie muszę wyznać, że nigdy nie czułam się tak szczęśliwa niż kiedy przychodzi pierwsza sobota3. Czy nie jest prawdą, że największym naszym szczęściem jest być całym dla Jezusa i Maryi, i kochać Ich, Ich wyłącznie, bezwarunkowo? Widzimy to jasno w życiu świętych… Byli szczęśliwi, bo kochali, a my, moja droga Matko chrzestna, musimy starać się kochać jak oni, nie tylko po to, by cieszyć się towarzystwem Jezusa, co jest najmniej ważną rzeczą – jeśli nie cieszymy się Jego towarzystwem tutaj, będziemy cieszyć się tam4 – ale po to, by dawać Jezusowi i Maryi pociechę bycia kochanymi5. Jeżeli potrafimy zrobić to w ten sposób, że ujrzą się kochani, nie wiedząc przez kogo6, i przez tą miłość wiele dusz zostanie uratowanych, to myślę, że rzecz jest warta zachodu. Ale ponieważ nie jest to dla nas możliwe, przynajmniej kochajmy Ich tak, aby mogli być kochani.

Porozmyślajmy nad tymi słowami…

Gdy już je rozumiemy i uczyniliśmy swoimi, egzamin wstępny mamy za sobą. Czas przejść przez bramę, by na piętnaście minut zamieszkać w krainie Maryjnych rozważań różańcowych. Pierwsze spotkanie z Matkę Najświętszą dotyczyć będzie tematu mocy różańca.

Rozważanie

Modlitwa duszy: Matko Najświętsza, Niepokalana Maryjo!

Z radością przyjmuję Twe zaproszenie do udziału w Twoim rozmyślaniu. W pierwsze soboty otwierasz swe Niepokalane Serce dla każdego, kto pragnie wlać w swe serce te najważniejsze znaki, jakie Bóg ukazał nam w Fatimie. Proszę, otwórz przede mną swe Serce. Ośmielam się prosić o to z całą pokorą, ale i z dziecięcą śmiałością, ponieważ chcę Cię naśladować, ponieważ chcę żyć miłością do Twego Syna, ponieważ zawsze trwać w stanie łaski i miłować Twój święty różaniec, wreszcie – ponieważ pragnę wszystko, co tylko mogę, ofiarowywać w duchu zadośćuczynienia za grzeszników. Daj mi uczestniczyć w Twym rozmyślaniu, a ja obiecuję wprowadzać w życie słowo, które wlejesz do mego małego serca, by stawało się coraz milsze Tobie, bliższe Tobie, podobniejsze do Twego Niepokalanego Serca. A jeśli chcesz, zawsze możesz zabrać me serce, a dać mi swoje – jak uczyniłaś to z tyloma swoimi dziećmi. Wtedy będę duszą najszczęśliwszą na świecie!

Pouczenie Maryi: Moja duszo wybrana, która pragnie Mnie naśladować!

Przytulam Cię do mego Serca. Spróbuj posłuchać tych słów jako moich, prawdziwie moich. Jeśli jesteś w stanie łaski i jeśli jest w tobie pragnienie wynagradzania za biednych grzeszników, z łatwością odróżnisz to, co jest ode mnie, od tego, co nie płynie z głębi mego Niepokalanego Serca.

Posłuchaj, jak dziś moje Serce rozmyśla z tkliwością o różańcu. Dlaczego z tkliwością? Bowiem jest to wielki dar, jaki Bóg zechciał dać wam za pośrednictwem mego Serca. Jest w nim taka potęga! Różaniec ma moc, która zabija zło, umacnia dobro, nawraca zbłąkanych, daje siłę w długiej wędrówce. Zamyka piekło, otwiera niebo! Jak z tej mocy nie skorzystać?

Znasz różaniec? Kochasz go? Nie dziw się, że pytam o to ciebie, swe różańcowe dziecko. Mała Hiacynta odmówiła tysiące gorliwych różańców, a ja jeszcze musiałam ją pouczyć, jak można modlić się na nim lepiej i skuteczniej. Bo różaniec jest jak każda broń: nie dość trzymać ją w ręku, trzeba jeszcze nauczyć się nią posługiwać. To dlatego różańce jednych są potężne, innych niemalże wcale nie owocują.

Chcesz posłuchać sekretu mojego świętego różańca? Posłuchaj co mówiłam w rozmowach ze świętymi i w tylu swoich różańcowych objawieniach. Usilnie prosiłam: „Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec.” Ale świat tego nie przyjmuje tego do wiadomości. Nie rozumie, że różaniec jest jak antybiotyk, który trzeba przyjmować codziennie, do końca kuracji. Dopóki zło szerzy się wokół was, różańca zabraknąć nie może! Nie może!

Jak masz się modlić? To proste. Musi być w tobie czas oddany wyłącznie dla mnie. Dlatego nie może „zabraknąć w tobie pokoju ducha”. Dlatego masz się modlić „na cześć Matki Boskiej Różańcowej” – przede wszystkim z miłości do mnie, bo chcesz przytulić się do mego Serca, a nie z racji jakichś intencji. Ale dziś, gdy szatan próbuje znowu zdobyć dla siebie ludzkość, chcę, abyście „dla pomnożenia chwały mego Syna i mojej” odmawiali różaniec „dla uproszenia pokoju na świecie” i „o zgodę w rodzinach”. To bardzo ważne intencje, które przypomniał wam mój umiłowany papież Jan Paweł II

Kiedy odmawiasz różaniec, czyń to „rozważając tajemnice Pisma Świętego” – wówczas otwierasz się na łaskę tak szeroko, a Bóg pochyla się nad tobą jak Archanioł Gabriel w tajemnicy Zwiastowania. Wtedy też przekonasz się, że „Bóg szybko wysłuchuje waszych modlitw”, a „Mój Syn pozwala się dotknąć”.

A gdy zapukasz do bramy nieba, usłyszysz z radością, że „kto szerzy różaniec, ten jest ocalony!” Wiesz już dlaczego. Bo różaniec to wyznanie miłości do Mnie i mojego Syna. Bo jest to modlitwa, która wyraża pragnienie upodobnienia się do mego Niepokalanego Serca. Bo jest znak posłuszeństwa mojej woli. I jeszcze jedno: bo odmawiając różaniec stajesz się współtwórcą dobra w świecie. Twój codzienny różaniec jest w świecie obojętnym na Boga zaczynem, którego nic nie jest w stanie powstrzymać. On „zakwasi całe ciasto!” To ja przez niego zwyciężę!

„To jest obietnica samej Maryi”. Zapewniam cię o tym Ja, Matka Syna Bożego i Twoja.

5 Modlitwa

Siostra Łucja pisała: „Ukazali mi się Pan nasz i Najświętsza Maryja Panna, która pokazała mi swe Niepokalane Serce otoczone cierniami i poprosiła o zadośćuczynienie…” Jezus powiedział: „Niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.” … A Maryja dodała: „Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość…”

Matko Najświętsza z Fatimy! Kiedy ukazywałaś się portugalskim pastuszkom, wszystko było w Tobie ze światła. Twa postać, szata, nawet złote obszycie płaszcza – wszystko było ze światła. Nie mogło być inaczej, skoro światło to było Bogiem! Ty cała jesteś w Bogu, zjednoczona z nim wszelką więzią doskonałości. Twe słowa są z Boga i całe Twe orędzie od Niego pochodzi. Dlatego, kiedy klękam przed Tobą, padam na kolana przed moim Bogiem. I nie jest to bałwochwalstwo. Jesteś Jego najpiękniejszą Ikoną! Adoruję Boga w Tobie, Niepokalana Maryjo

A ta mroczna korona? Te ciernie oplatające Twe serce i wbijające weń swe ostre kolce są takie czarne, jak wypalone. Nie ma w nich światła, nie ma Boga. To korona piekła! To ludzki grzech. Niewdzięcznych ludzi, także mój…

Dziś przepraszam Cię za wszystko, co gasząc we mnie Boże światło, rani Twe Niepokalane Serce. Chcę przez akty zadośćuczynienia wyjmować ciernie: swoje i tyle innych, ile zdołam. A Twe Niepokalane Serce niech od dziś będzie dla mnie drogą pełną światła, drogą, która prowadzi do Boga, drogą, na której nie będzie już miejsca na najmniejszy nawet grzech.