Zamach na życie Papieża

Konferencja wygłoszona w Collegum Św. Patryka przez Ojca John Magee

Ojciec Św., określił to wydarzenie jako największą łaskę jakiej w swoim  życiu doznał.

Tłumaczył że w czasach kiedy świat odchodzi od Boga, ten świat potrzebuje widocznych znaków Bożej miłości; żyjąc w zmaterializowanym świecie szukamy namacalnych znaków Bożej obecności...

Zamach na jego życie przerasta wszelkie terrorystyczne działania jako akt najwyższego zła. "Namiestnik Chrystusa przelał swoją krew" powiedział Jan Paweł II.

Męka Chrystusa Pana musi być dopełniona a przelana krew jest najwyższym tego świadectwem.

W odniesieniu do zamachu może być interesujący fakt że ambulans którym przewieziono Ojca Św, do szpitala był nowo zakupionym i dzień wczesniej Papież dokonał jego poświęcenia w czasie którego powiedział:

"Miejmy nadzieję że nigdy nie będę zmuszony z niego korzystać."

Był pierwszym pacjentem przez ów ambulans przewiezionym.

W momencie zamachu znajdowałem się w moim biurze z którego jest widok na plac. Usłszawszy hałas podbiegłem do okna. Na placu panowało wielkie poruszenie.

Dwa strzały były wymierzone w ludzi, niektórzy leżeli na ziemi, inni biegli w różnych kierunkach. Z początku zupełnie nie widziałem papieskiego jeepa, ale po chwili ukazał się, jadący zygzakami celem uniknięcia dalszych kul.

Zobaczyłem Ojca Św., leżącego na podłodze samochodu. Aby go chronić przed dalszymi kulami, jeden z ochrony osłaniał papieża  swoim ciałem. Na placu było około 80.000 ludzi. Pobiegłem do windy. Po paru minutach byłem przy nim w momencie kiedy go zabierano do nowo poświęconego ambulansu.

Towarzyszyłem mu. Do chwili wyniesienia z ambulansu, Ojciec Św. był cały czas przytomny i  powtarzał dwa zdania:"Jezu, miłosierdzia" i " Maryjo, Matko moja". Zanim utracił przytomność, stracił dwie trzecie krwi. Lekarze orzekli że gdyby go przywieziono 5 minut pózniej - nie żyłby. Do szpitala ambulans jechał siedem minut. Często pokonywałem ten odcinek drogi i wiem że jadąc nawet z największą szybkością trwa to około 13 minut. Nie wiem jak kierowca tego dokonał, jechał nie zwracając uwagi na znaki, korzystając z każdej możliwości aby skrócić czas jazdy.

Operacja trwała od 5.50 po południu do 11.35 w nocy. Oczekiwaliśmy na zewnątrz trwając na modlitwie. Lekarze mówili że jest to poważne i szanse są małe. Byliśmy przygotowani na najgorsze. O 11.35 powiadomiono nas że Papież przetrzymał.

Cudowne wydarzenia tego dnia

Otrzymał dwa strzały. Każda kula miała 2,1/4 incha długości, i zaopatrzona była  metalowym zakończeniem. Pierwsz kula przeszła przez prawą rękę powyżej łokcia następnie przeszyła   kośc lewego ramienia młodej amerykanki, poczem ugodziła w pierś kobiety -  polskiej emigrantki, która  urodziła się w tym samym mieście i  i tego samego dnia co i Papież. Boski zbieg okoliczności oile wogóle o zbiegu okoliczności może być mowa.

Druga kula uderzyła  palec wskazujący Ojca Św, druzgocąc go, co stało się powodem że kula lekko zmieniła swój kierunek. Co by się jednak stało gdyby pocisk nie zmienił kierunku? Zranił on lewy bok, i  przeszył brzuch rozszarpując go w taki sposób że w 12 miejscach trzeba było robić szycie. I nagle w niewytłumaczony sposób  kula zmieniła kierunek i zamiast przebić kręgosłup wyszła bokiem nie naruszając kręgosłupa. Gdyby się stało inaczej Ojciec Św. na całe życie zostałby sparaliżowany. On wierzy w to że ręka Maryji kierowała pociskiem i że to Ona nie chciała aby był sparaliżowany. Innym cudownym wydarzeniem był fakt że trzeci pocisk nie wypalił z niewiadomych powodów gdyż nie znaleziono żadnego uszkodzenia w strzelbie z której zamachowiec strzelał, a zamierzał on wystrzelić w Ojca Św. wszystkie pociski.

Kiedy Papież pózniej o tym mówił, powiedział że w pierwszej chwili myślał że to bomba eksplodowała. Bardzo jestem ciekawy czy miał on przeczucie tego co w tym dniu miało nastąpić.

Jego choroba.

Kiedy Papież po raz pierwszy odzyskał przytomność, był piątek godz.12.45.  Pierwszą rzeczą jaką uczynił był znak którym prosił swojego  polskiego sekretarza o zdjęcie maski. Wyglądał okropnie... I pierwsze słowa jakie wypowiedział, były: "Która godzina?". Kiedy podano mu czas stwierdził:  "Boże, jeszcze nie odmówiliśmy komplety." Jakiż to jest przykład dla was drodzy seminarzyści. Oto człowiek w tak ciężkim stanie zdrowia, a jego pierwszą myślą jest nie opuszczenie  modlitwy. ( Papież użył liczby mnogiej "nie odmówiliśmy, jako że zwykle tą modlitwę odmawiał ze mną.) Uświadomiliśmy mu że jeden dzień minął od utraty przytomności i że to nie jest czwartek rano jak sądził a jest to piątek i zapewniliśmy go  że uczynił coś więcej niż odmówienie modlitwy jako że przelał swoją kerw za Chrystusa. Wtedy on powiedział: " Bogu dziękuję że mogłem przelać krew w imię Maryji. " Od tego momentu on był już pewien że nie umrze, ale myśmy jeszcze nie byli tego pewni. W rzeczywistości wirus którego się pózniej nabawił był znacznie niebezpieczniejszy, ale i wtedy Bóg go ocalił, i Maryja była przy nim.

Wciągu całej choroby nigdy nie opuscił Mszy Św. Przez kolejnych 74 dni utrzymywała się wysoka gorączka, ale to mu nie przeszkodziło w codziennym  słuchaniu Mszy Św. Dzień i noc trwaliśmy przy nim, ustawicznie się modląc i odprawiając nasze Msze razem z nim. "My" to znaczy jego polski sektetarz i ja. Po przebudzeniu jego pierwszą myślą było podziękowanie Bogu za  okazane świadectwo umiłowania świata. A my gdybyśmy mieli tylko temperaturę przez kilka dni, czy bylibyśmy gotowi odprawiać Mszę Św?

Jak zareagował świat

Wszyscy padli na kolana modląc się gorąco. W przeciągu 2 dni otrzymaliśmy 23.000 telegramów i ponad milion listów. Aby dać wam przykład zacytuję jeden z listów napisany przez muzułmańskiego chłopca z Pakistanu. Chłopiec ów pisze że dzieci były zszokowane zamachem na "Wielkiego Księcia Pokoju"

"Będziemy się modlić, - pisze chłopiec - o jego uzdrowienie i w tej intencji codziennie rano będziemy odmawiać specjalną modlitwę. Postanowiliśmy też nauczyć się tej modlitwy którą on zawsze odmawia  a która nazywa dię Zdrowaś Maryjo."

Jego życie duchowe

Jest on "duchowym gigantem". Matka Boża jest dla niego absolutną rzeczywustością. Ona jest mu tak bliska. Do Niej śpiewa, kiedy się budzi, zawsze śpiewa Maryjne pieśni. Nie zdarzyło mi się nigdy spożyć z nim posiłku aby przy jakiejkolwiek okazji nie wspomniał o Matce Bożej w czasie rozmowy. Raduje się tym że w swoim ciele nosi teraz znak Krzyża Chrystusa. Powiedział że przedtem w jego Totus Tuus, czegoś brakowało, czuł że to nie było pełne... teraz zrozumiał że  brak było tego znaku Krzyża. Po zamachu powiedział że życie jego zostało uratowane w cudowny sposób. Ofiara którą złożył 13 maja, jeszcze bardziej zbliżyła go do Boga.

Ojciec Św. obecnie

Powrócił do sił całkowaicie. Wczasie swojej choroby parokrotnie zapytał mnie kiedy zamierzam pójść na urlop. Odpowieddziałem że nie uczynię tego póki jest chory. Kiedy więc nadszedł sierpniowy dzień mojego wyjazdu na urlop, zaskoczł wszystkich podczas śniadania stwierdzając "Jestem zdrowy", a potem wytłumaczył że ojciec Magee powiedział że nie pojedzie na urlop póki on nie będzie zdrowy, "a ponieważ na urlop jedzie to znaczy że jestem zdrowy"

Zmienił tryb życia. Lubi spotkania z ludzmi. Na posiłkach zawsze są goście.

"Nie trzymajcie mnie pod szkłem" - mówił, co było w nawiązaniu do kuloodpornych szyb jego samochodu. Twierdził że tak jak  dawniej, mmusi wchodzić w tłum ludzi, i że Bóg go ochrania. Nie boi się niczego. W pewnym sensie pracuje 24 godziny na dobę. Codziennie pływa, dobrze je i dobrze śpi.

I znowu planije pielgrzymki po świecie. Wiek dla niego nie ma znaczenia i nieraz mówi że ma się tyle lat na ile duch jest młody.  Wierzy w to że przelał krew aby nas uchronić od klęski. Dzień 13 maja 1981 roku łączy z Polską, i wydarzeniami za żelazną kurtyną. W historii świata uważa ten dzień za specjalnie znaczący, a jego znaczenie pojmiemy pełniej w dniu spotkania z naszym stwórcą. Aby zapobiec klęsce trzeba było aby świat padł na kolana a to był jedyna sposób by tak się stało.