Boża Opatrzność działa przez Maryję

Testament papieski ukazuje nam zdumiewającą prawdę: dziś Pan Bóg posługuje się w przeprowadzaniu swych planów Opatrzności Matką Najświętszą!

Trzymamy w rękach ostatni dokumenty papieża Totus Tuus. Mamy pełne prawo szukać w nim obecności Matki Najświętszej, która naznaczyła całe życie Ojca Świętego Jana Pawła. Przecież wszędzie widzimy znaki maryjne tego wielkiego pontyfikatu. Matka Boża była w Jego herbie biskupim i papieskim, była w jego zawołaniu, była w swej ikonie jasnogórskiej w jego prywatnej kaplicy, czuwała w figurze fatimskiej przy łóżku. Była obecna w aktach zawierzenia wypowiadanych w każdej papieskiej pielgrzymce. Jej wspomnieniem kończył się każdy dokument pasterski Jana Pawła II. A co dowiadujemy się o Niej z papieskiego testamentu? Spoglądamy na jego pierwszą stronicę i widzimy u góry słowa „Totus Tuus”. Od nich zaczyna się „ostatnia wola” Ojca Świętego.

Właściwie nie musimy czytać nic więcej, by poznać jego duchowy testament, testament maryjny, testament bezgranicznego zawierzenia. Co w szczegółach niesie z sobą całość tekstu? Gdy śledzimy refleksje papieża związane z czekająca go śmiercią,  z radosnym zdumieniem spostrzegamy, że Ojciec Święty pozostawił nam niezwykły prezent: dał nam nowe spojrzenie na działanie Opatrzności Bożej. W naszych czasach (a te możemy liczyć co najmniej od początków XIX w.) działanie to ma postać… Maryi.

Wszystko oddane „w ręce Matki”

Zacznijmy od początku, by dostrzec wspaniałą architekturę papieskiego doświadczenia – świętego doświadczenia. Najpierw czytamy, że Jan Paweł II „wszystko” oddał w ręce Matki swojego Mistrza, że jest totus Tuus – zawsze i cały dla Niej. Więcej – i to dla nas radosna nowina – owe „wszystko” obejmuje nie tylko osobę samego Papieża – jego życie i jego powołanie i „ów decydujący moment”, jakim jest śmierć. Jan Paweł II pisze: „W tych samych rękach matczynych zostawiam wszystko i Wszystkich (…) zostawiam nade wszystko Kościół, a także mój Naród i całą ludzkość.”

Wszystko złożył w ręce Matki. Również nas, nasze życie, nasze powołanie, naszą śmierć. Również dzieje i misję jego i naszej umiłowanej Ojczyzny.

Maryja papieska jest „Niepokalana”

W części testamentu pisanej w 1982 r. pojawia się nagle tytuł „Niepokalana”. Papież pisze: „W życiu i śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną”. Piękna jest ta formuła, w której rozbrzmiewa echem wspaniała duchowość św. Maksymiliana Marii Kolbego! Przede wszystkim jednak dostrzegamy w niej element Fatimy. Wiemy dlaczego. Rok wcześniej, w dniu 13 maja właśnie Matka Boża Fatimska ocaliła Papieżowi życie, zatrzymując go na progu śmierci. Nieprzypadkowo w rocznicę zamachu pielgrzymował do Jej portugalskiego sanktuarium, gdzie powiedział: „Dokładnie tego właśnie dnia w ubiegłym roku, na Placu św. Piotra w Rzymie, podjęto próbę zamachu na życie papieża, co w tajemniczy sposób zbiegło się z rocznicą pierwszych objawień w Fatimie (…) Wydaje mi się, że w zbieżności tych dat rozpoznaję szczególne wezwanie”. I wołał: „Byłaś mi Matką zawsze, a w sposób szczególny 13 maja 1981 r., kiedy czułem przy sobie Twoją opiekuńczą obecność… „We wszystkim, co się wydarzyło, zobaczyłem – i stale będę to powtarzał – szczególną matczyną opiekę Maryi”. Zaś w Zakopanem w 1997 r. wyznał otwarcie: „Za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej życie zostało mi na nowo darowane”.

Maryja Niepokalana z testamentu papieskiego to Matka Boża Fatimska ! Przypomnijmy: orędzie z tamtego miejsca ogniskuje się na najważniejszej prawdzie o Sercu Maryi, które jest Niepokalane.

Całe życie Papieża zawszy było złożone w dłoniach Matki. Wszystko Jej oddał, wszystko zawierzył. Po zamachu Maryja zaczyna być przez niego miłowana przede wszystkim w tajemnicy Jej niepokalaności. Potwierdza to zdanie z testamentu: „Znajduję się całkowicie w Bożych rękach – i pozostaję nadal do dyspozycji mojego Pana, powierzając się Mu w Jego Niepokalanej Matce (Totus Tuus).”

Triumf Maryi w naszej Ojczyźnie

A potem pojawia się najciekawszy i najgłębszy fragment testamentu – zapiski dokonane w Roku Wielkiego Jubileuszu. Zaczynają się od wspomnienia jednego z najbardziej maryjnych ludzi całej historii Kościoła. Mowa o polskim Prymasie Tysiąclecia, człowieku „heroicznego zawierzenia”. Papież był nie tylko jego najbliższym współpracownikiem i przyjacielem, ale i świadkiem „Jego zmagań i Jego zwycięstwa”.

Jan Paweł II nie pisze w testamencie słów niepotrzebnych; wszystko, co weń wkłada, jest owocem głębokiej refleksji i modlitwy w czasie dorocznych rekolekcji. Motyw triumfu Maryi, który w tym momencie przyciąga nasza uwagę również musi być centralnym elementem całego pontyfikatu.

W kontekście nadejścia nowego tysiąclecia wracają słowa o. Kolbego, pragnącego zdobyć świat dla Niepokalanej, prorokującego o jej zwycięstwie.

Powraca wielka maryjna tradycja niesiona przez duchowych mocarzy naszej Ojczyzny, którzy z Maryi uczynili dla nas znak niezawodnej nadziei. Ojciec Święty ogłasza całemu Kościołowi i światu: „«Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję» – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda."

Do tego zwycięstwa – już nie w dziejach swego narodu, ale w całym świecie – pragnie przyczynić się również papież Jan Paweł II. Co więcej, wiemy, iż kard. Wyszyński i nowo wybrany Papież wiedzieli, że wybór Polaka na Stolicę Piotrową „to Jej dzieło” i że Wojtyła został wybrany po to, by maryjnemu doświadczeniu Polski nadać wymiar ogólnokościelny. I jeszcze – że „papież z dalekiego kraju” miał przyczynić się do rozpadu komunizmu. Jednak nikt nawet nie pomyślał, że wszystko to scala się w jedno w orędziu fatimskim, więcej – że już od 1946 r. – od prymasowskiej posługi kard. Hlonda – w kraju komunistycznego terroru istnieje „polska droga” maryjnego zawierzenia, która ocaliła wolność Kościoła nad Wisłą. Tamtego roku polscy biskupi jako pierwsi poszli za przykładem Portugalii i zawierzyli swą Ojczyznę Niepokalanemu Sercu Maryi… Ale dzień 8 września 1946 r. ukrył się pokornie w cieniu odnowienia Ślubów Kazimierzowskich, w cieniu uroczystości milenijnych i ogłoszonego staraniem polskich biskupów tytule Matki Kościoła. Wszystkim wydawało się, że „polska droga” to droga związana z tamtymi historycznymi wydarzeniami. Do dnia zamachu…

Fatimski znak ocalenia

W 1981 r. docierają na Watykan słowa z Fatimy: „Moje Niepokalane Serce zwycięży”. Jan Paweł II prosi o wszystkie dokumenty fatimskie, czyta jest z uwagą i zaczyna rozumieć swoje maryjne powołanie. „Zrozumiałem – mówi jeszcze w szpitalu – że jedyną droga ocalenia świata (…) jest poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi”. Zaczyna interpretować znaki czasu w świetle Fatimy. Potem zaczyna wypełniać wezwania zawarte w fatimskim orędziu.

Potem ukazują się nowe fatimskie znaki czasu.

Najpierw Papież dostrzegł, że w 1981 r. zło wybrało na swe działanie „zły” czas. Na zamach wybrał audiencję generalną w dniu 13 maja, w dniu wspomnienia Matki Bożej Fatimskiej. Więcej, na pociągnięcie za spust pistoletu wybrał tę samą godzinę (i minutę!), co pierwsze objawienie się Matki Bożej w Fatimie. Tym samym szatan sprowokował niebo do powtórzenia tego, co stało się 13 maja 1917. W dniu 13 maja 1981 r. znów objawiła się Matka Najświętsza ze swym „Nie bójcie się”. Te pierwsze słowa wypowiedziane do małych wizjonerów z Fatimy, stały się teraz treścią przesłania zawartego w zamachu. Sugerował to sam Jan Paweł II, który wspominając zamach pisał w Przekroczyć próg nadziei: „Czy poprzez całe to wydarzenie jeszcze raz Chrystus nie wypowiedział swojego: «Nie lękajcie się!»? Czy nie wypowiedział tych paschalnych słów i do Papieża, i do Kościoła, a pośrednio do całej rodziny ludzkiej?”

Z chwilą, gdy Ali Agca podnosi broń, następuje lawina wydarzeń. Wewnątrz Papież czuje obecność Maryi, która okazała się silniejsza od śmiercionośnej kuli, na zewnątrz Matka Najświętsza uruchamia działanie łaski potężniejszej niż piekło, niż śmierć.

Ocalony Papież czuje się tym orędziem przynaglony do tego stopnia, że chce dokonać poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi już w pierwszą rocznicę zamachu – podczas swej pielgrzymki do Fatimy. Ale do wielu biskupów nie dochodzi poczta z zaproszeniem papieskim i kolejny papieski akt poświęcenia okazuje się nieważny. Dwa lata później, kiedy Jan Paweł II przed bazyliką św. Piotra dokonuje ostatecznego poświęcenia, akt jest już ważny.

Dokonał się – jak pisała Siostra Łucja – „pierwszy triumf Niepokalanego Serca Maryi”. Teraz „czekamy na cud”. A „Bóg dotrzyma słowa”. Rzeczywiście, proces zmian został uruchomiony natychmiast.

Maryjny impuls w 1989 r.

Zwiastuny nieoczekiwanych przemian w krajach Europy środkowej i wschodniej można było dostrzec już rok po zawierzeniu – w 1985 r. – bowiem właśnie wtedy władzę w imperium radzieckim odejmuje Michaił Gorbaczow, późniejszy autor zmian w krajach socjalistycznego bloku i świadek roli Papieża w tych przemianach. Następne znaki pojawiają w 1987 r. – w czasie trwania Roku Maryjnego. Mówił o tym abp Tadeusz Kondrusiewicz podczas pierwszej w historii pielgrzymki rosyjskiej do Fatimy: w wygłoszonej homilii zaświadczył, że „w przemianach w Rosji nastąpił niezwykły impet od 1987 – od Roku Maryjnego”! Pisał też o tym sam Ojciec Święty w Tertio Millenio Adveniente: „Trudno nie zauważyć, że Rok Maryjny bezpośrednio poprzedzał wydarzenia roku 1989. Wydarzenia te nie mogły nie zaskoczyć swym zasięgiem, a zwłaszcza swym szybkim przebiegiem (…) Rok 1989 przyniósł rozwiązanie pokojowe, które miało postać jakby «organicznego» rozwoju” (p. 27). Dwa lata później zakończyła się epoka komunizmu, a rozpoczął się zapowiedziany przez Matki Bożej Fatimskiej „powolny proces” nawrócenia Rosji. To właśnie wówczas Siostra Łucja próbowała zabrać publicznie glos, by wskazać światu na Niepokalane Serce Maryi jako na źródło tych nieoczekiwanych przemian. Również ona widziała w nich macierzyńską dłoń Maryi.

Interpretację tę potwierdził zresztą sam książę ciemności, bowiem wówczas zło znowu wybrało na swe działanie „zły” czas. Już nie popełniło błędu, by wybrać trzynasty dzień miesiąca, wybrało 19 sierpnia. Tym samym, jak na ironię, pucz moskiewski mający przywrócić w Związku Radzieckim silne rządy komunistów rozpoczął się właśnie w rocznicę sierpniowych objawień w Fatimie! Zaś próba przewrotu zakończyła się w czasie odmawiania przez Kościół pierwszych nieszporów na święto Matki Bożej Królowej – ustanowionym na cześć Matki Bożej z Fatimy! Jakby ta zbieżność dat mogła nie wystarczać, sami członkowie „puczu generałów” złożyli świadectwo o aktu poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi z 1984 r. Zeznali, że pragnęli przywrócić sytuację w Związku Radzieckim „sprzed 1984 roku”.

Wszystko to Boża Opatrzność

I teraz… owa wspaniała niespodzianka.

Wprawdzie Ojciec Święty wspomina te wydarzenia w swym Testamencie, ale w tym momencie przestaje pisać o Matce, a zaczyna wskazywać na działanie Opatrzności Bożej.

Kiedy Jan Paweł II wspomina zamach, pisze, że fatimski cud ocalenia w 1981 r. był dziełem Opatrzności. „Opatrzność Boża w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci” – wyznaje i dodaje jeszcze, że cofnięcie z progu śmierci było dla niego dowodem, że znajduje się „całkowicie w Bożych rękach”. A potem Ojciec Święty wspomina przemiany u schyłku lat osiemdziesiątych. Przypomina nam, że pierwsze lata początku jego pontyfikatu były „niewymownie trudne i niespokojne”. Pisze o „trudnej i napiętej sytuacji ogólnej, która cechowała lata osiemdziesiąte” i dodaje, że „od jesieni 1989 r. sytuacja ta uległa zmianie”.

Zaraz też pisze: „Niech będą dzięki Bożej Opatrzności w sposób szczególny za to, że okres tzw. ziemnej wojny zakończył się bez zbrojnego konfliktu nuklearnego, którego niebezpieczeństwo w minionym okresie wisiało nad światem.” W testamencie Jan Paweł II przypisuje przemiany w świecie działaniu Opatrzności, gdy wcześniej sam nauczał, że owe przemiany dokonały się dzięki Matce Najświętszej!

Boża Opatrzność „per Mariam”

Nagle wszystko staje się jasne. Pojawia się znak równości pomiędzy Bożą Opatrznością a Maryją, tak że możemy mówić o Maryjnej Bożej Opatrzności. Działanie Boga we współczesnych dziejach świata ma wymiar Maryjny! Czy nie świadczy o tym choćby fenomen licznych objawień Matki Bożej, w których Maryja występuje jako głos Boga – ukazujący drogę, ostrzegający przed konsekwencjami grzechu, wzywający do nawrócenia?

Kto działa we współczesnym świecie: Matka Najświętsza czy Boża Opatrzność, która dziś przyjmuje postać Miłosierdzia Bożego? Nie ma tu żadnej sprzeczności. Widzimy, jak Bóg daje łaskę, a Maryja z Jego polecenia niesie ją światu. Nie nam dyskutować z Bogiem: Bóg chciał, abyśmy Jego dary otrzymywali z Jej rąk. Są od Boga – to dlatego tyle w nich potęgi i mocy. Są z dłoni Maryi – to dlatego tyle w nich matczynego ciepła i tkliwości. Czyż ten macierzyński wymiar przejmuje sam Kościół, który uczy się dawać ludziom w ten właśnie sposób: przekazywać łaskę od Pana na sposób Maryi: z matczynym ciepłem. Przypomnijmy ostatni rozdział pierwszej encykliki Jana Pawła II. W Redemtor hominis pisał: „Odwieczna Miłość Ojca, wypowiedziana w dziejach ludzkości przez Syna (…) przybliża się do każdego z nas poprzez tę Matkę, nabiera znamion bliskich, jakby łatwiej dostępnych dla każdego człowieka.

I dlatego Maryja musi się znajdować na wszystkich drogach codziennego życia Kościoła.”

Współczesna Kana

Ta zagadka pochodzenia łaski ma swój początek już w Biblii! Kiedy czytamy opis cudu dokonanego na weselu w Kanie Galilejskiej, może się nam nasunąć zupełnie zasadne pytanie: Kto jest jego sprawcą – Maryja czy Chrystus? Przecież Matka Jezusa zauważyła „trudne czasy” nowożeńców i to Ona wstawiła się za nimi u Syna. Więcej, to Ona wezwała ludzi do niezbędnego współdziałania z Bogiem. Widzimy pierwszoplanowe zaangażowanie się Maryi ale wiemy, że cudu dokonał Jezusa – za pośrednictwem Maryi.

Jest więc w tym cudzie miejsce dla Jezusa i dla Jego Matki. I nie ma tu sprzeczności. Dylematy możemy pozostawić dla teologów. Zmysł wiary mówi nam, że Maryja sprawia cuda. Bo mają one kształt Jej dłoni, w której przynosi je od tronu Boga. Nie może być sprzeczności w tym podwójnym autorstwie cudu, bo Bóg jest zawsze pierwszy, a człowiek – nawet najświętszy, niepokalany – jest tylko (i aż!) Jego narzędziem. Zresztą, jak można polaryzować cud, skoro w Maryi jest obecny tylko Bóg. To Ona działa w Niej i przez Nią. To On jest Jej świętością. To On jest wolą Niepokalanej.

Ten niezwykły wątek działania Bożej Opatrzności „przez Maryję” zawarł w zakończeniu swej pogrzebowej homilii kard. Ratzinger. „Ojciec Święty znalazł najczystsze odbicie Bożego miłosierdzia w Matce Bożej” – mówił Prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Wspaniale harmonizuje to z ostatnimi słowami Jana Pawła II wypowiedzianymi podczxas homilii w Sanktuarium Fatimskim w Zakopanem: „Zwracajcie się z ufnością do Maryi (…) Kościół nie może zapomnieć o modlitwie, która jest wołaniem o miłosierdzie Boże.”