Cud słońca

 

Wiemy, że pierwszy w historii "taniec słońca" miał miejsce w Fatimie, w południe, 13 października 1917 r. Oglądało go ok. 40 tys. ludzi - wierzących i ciekawskich. Nie wszyscy widzieli to samo, jakby każdemu objawienie miało ukazać coś innego. Cud ten opisali liczni świadkowie.

 

Cud w Torres Novas

Drugi taniec słońca miał miejsce niedaleko Fatimy. 20 października, o szóstej wieczorem, biskup diecezji Portalegre i pani Maria de Jesus Raposo widzieli w Torres Novas wirowanie słońca i zmianę kolorów jego tarczy. Była to jednak manifestacja inna niż tydzień wcześniej i nie tak doniosła. Pisze o tym w jednym z listów Goncalo de Almeida Garret, profesor uniwersytetu w Coimbra.

 

Jeszcze raz Fatima

Trzeci cud słoneczny miał miejsce w samej Fatimie, 13 czerwca 1920 r. Czytamy w liście G.F. Santos:

"Muszę powiedzieć, że udałam się do Fatimy trzynastego tego miesiąca.

Ponieważ nie było żadnego prześladowania, postanowiłam, co następuje: uczestniczyć we Mszy Świętej i wysłuchać kazania w odpust św. Antoniego.

Później zdecydowałam się zabrać na miejsce objawień figurę Matki Bożej i tam ją wystawić do adoracji.

Kiedy stanęłam przed drzwiami małej kaplicy, była godzina 15.30 oficjalnego czasu. Co ważne: poprosiłam ludzi, by zdjęli kapelusze, bo miejsce już było poświęcone.

Jak mówiłam, w tym samym momencie ludzie krzycząc padli na kolana. Modlili się głośno. Z podniesionymi rękami wołali o przebaczenie, byli bowiem świadkami tego samego cudu słońca co 13 października 1917 r. W tym samym czasie, kiedy i ja byłam świadkiem tego zjawiska, zauważyłam, że stojąca przede mną figura zaczęła jaśnieć przeźroczystym, żółtym światłem. Uznałam, że pochodzi ono z nieba.

Oblicze figury zostało całkowicie przemienione (skutek owego światła). Stałam przy ścianie, poprawiając papier, którym była owinięta skrzynia.

Widząc po raz drugi taki cud, uklękłam przed figurą, prosząc o przebaczenie, później jednak musiałam wstać, by poprawić niebieski papier pokrywający skrzynię, co dawało jej piękny wygląd: całość niebieska, a figura biała.

Następnie, posługując się świecą, zapaliłam cztery inne świece. Ta pierwsza miała normalny płomień, a kiedy zapaliłam nią cztery świecie, te paliły się na czerwono, czerwienią, jaką palą się sztucznie ognie. Świeca użyta do zapalania dalej świeciła się normalnym płomieniem.

Następnie umieściłam ją w bukiecie kwiatów i ta natychmiast zaczęła palić się na czerwono jak pozostałe cztery. Ludzie krzyknęli: 'Spójrzcie na świece!', 'Spójrzcie na świece!'.

Potem uklękłam przed figurą i odmówiłam Różaniec, a wszyscy przyłączyli się do modlitwy. Podczas odmawiania Różańca niektóre świece zostały zdmuchnięte przez wiatr. Zapalone ponownie, paliły się na różowo. Kiedy skończyliśmy Różaniec, fenomen słoneczny ustał, figura utraciła swój blask, a świece zaczęły palić się normalnym płomieniem. Niech Bóg będzie błogosławiony".

 

Cuda na Watykanie

Cud słońca powtórzył się również na Watykanie. W 1950 r. Pius XII czterokrotnie zobaczył cud słońca. Sam złożył o tym następujące świadectwo: "Było to 30 października 1950 roku, na dwa dni przed uroczystym ogłoszeniem dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, w dniu oczekiwanym z niepokojem przez cały świat katolicki. Około godziny 16.00 odbywałem codzienny spacer w ogrodach watykańskich. Czytałem i analizowałem, jak zwykle, rozmaite dokumenty urzędowe. Szedłem z placu Matki Bożej z Lourdes aleją wzdłuż muru ma szczyt wzgórza. Kiedy w pewnym momencie podniosłem wzrok znad kartek, które trzymałem w rękach, zostałem oczarowany zjawiskiem, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Słońce, które znajdowało się jeszcze dosyć wysoko na niebie, wyglądało jak bladożółta kula, opasana świetlistym kręgiem, co jednak w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało mi na nie normalnie patrzeć. Z przodu unosiła się nieduża chmurka. Matowa kula lekko się poruszała, to obracając się wokoło, to przemieszczając się z prawa na lewo i z powrotem. Ale wewnątrz kuli widać było całkiem wyraźnie i bez przerwy bardzo silne ruchy. To samo zjawisko powtórzyło się następnego dnia, 31 października, i 1 listopada, w dniu ogłoszenia dogmatu, jak również 8 listopada, w oktawę tejże uroczystości. Od tego dnia już więcej się to nie zdarzyło. Wiele razy później próbowałem w inne dni, zawsze o tej samej porze i w takich samych lub podobnych warunkach atmosferycznych, kierować wzrok na słońce, aby zobaczyć, czy nastąpi to samo zjawisko, ale daremnie, nie mogłem ani przez chwilę patrzeć na słońce, gdyż zaraz mnie oślepiało. Jest to, mówiąc krótko i prosto, czysta prawda".

Wincenty Łaszewski