PAPIESKA TEOLOGIA FATIMY

 

W ciągu minionych lat, począwszy od zamachu w 1981 r. a kończąc na wydarzeniach Roku Jubileuszowego 2000, zaczęła powstawać swoista papieska teologia Fatimy. Nie czas jeszcze, by ją definitywnie określić[1], można jednak pokusić się o próbę nakreślenia zasadniczych elementów papieskiej teologii fatimskiej.

Analizy zacznijmy od daty „środkowej” – od październiku 1994 r. kiedy światło dzienne ujrzał wywiad przeprowadzony z Ojcem Świętym przez Vittorio Messoriego.  

Wśród pytań postawionych Janowi Pawłowi II pojawiło się pytanie o to, czy w upadku ateistycznego marksizmu można dostrzec palec Boży. Wówczas papież odpowiedział znamiennym retorycznym pytaniem: „Może na to był potrzebny zamach na Placu św. Piotra właśnie 13 maja 1981 r., ażeby to wszystko stało się bardziej przejrzyste i zrozumiałe, ażeby głos Boga mówiącego poprzez dzieje człowieka w «znakach czasu» mógł być łatwiej słyszany i łatwiej rozumiany?”[2]. Tym samym Jan Paweł II wpisał swą posługę, więcej, swą osobę, w fatimskie orędzie, które – jak sam uczy – zaczyna wypełniać się na naszych oczach![3]

Owo wypełnianie rozpoczęło się w rok po zamachu na życie Ojca Świętego, w dniu 13 maja 1982 r., kiedy  Jan Paweł II udał się po raz pierwszy do Fatimy. Tam też po raz pierwszy w historii papież przedstawił formalnie naukę o orędziu Matki Bożej Fatimskiej.

Tam Jan Paweł II mówił, że Kościół „ocenia i osądza prywatne objawienia za pomocą kryterium zgodności z tym jedynym objawieniem publicznym”, które „zostało zamknięte w Jezusie Chrystusie”[4]. Kościół zaakceptował orędzie z Fatimy – mówił w swej homilii Ojciec Święty– ponieważ w swej istocie „zawiera ono prawdę i wezwanie samej Ewangelii: «Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię» (Mk 1,15)”[5].

Okazuje się, że to ewangeliczne orędzie należy odczytywać – tak jak samą Ewangelię – w świetle znaków czasu. Zresztą samo przesłanie z Fatimy jest znakiem czasu. W swej homilii – a także w liście datowanym na 1 października 1997 r., skierowanym do biskupa diecezji Leiria–Fatima z okazji 80-rocznicy fatimskiego cudu słońca – Jan Paweł II twierdził, że „kiedy na progu trzeciego tysiąclecia przyglądamy się znakom czasu obecnych w wieku XX, Fatima jest z pewnością jednym z największych. Jest tak między innymi dlatego, że jej orędzie ujawnia wiele późniejszych wydarzeń i uzależnia je od odpowiedzi na jego wezwnia. Chodzi o takie znaki, jak dwie wojny światowe, ale też gromadzenie się narodów i ludów naznaczone dialogiem i pokojem (…) kryzysy, odejścia i cierpienia wielu członków Kościoła, ale teź odnowione i silne poczucie solidarności i wzajemnej więzi w Mistycznym Ciele Chrystusa (…) odejście od Boga przez poszczególne jednostki i całe społeczeństwa, ale i zstępowania Ducha Prawdy w serca i wspólnoty aż do ofiary i męczeństwa (…) by ocalić człowieka od jego samego”.[6]

Znamienne, że również Siostra Łucja interpretuje zapowiedzi fatimskie w świetle znaków czasu[7].

Ojciec Święty dodaje, że patrząc w świetle Fatimy na największy współczesny znak czasu, jakim jest oddzielenie się człowieka od Boga, możemy sobie przypomnieć, że „nie pierwszy już raz Bóg, czując się odrzucony i wzgardzony przez człowieka, ale szanując jego wolność, pozwala mu czuć się oddalonym od Niego, z konsekwencją zaciemnienia jego życia, co powoduje, że historię ogarnia ciemność, potem jednak przygotowuje ratunek. To stało się już na Kalwarii (…) i co Chrystus wówczas uczynił? Wezwawszy Bożego miłosierdzia (Łk 23,34), zawierzył ludzkość Maryi, swej Matce: „Niewiasto, oto syn twój” (J 19,26)[8].

Kiedy 13 maja 1982 r. Jan Paweł II miał dokonać swego pierwszego poświęcenia świata Sercu Maryi zawarł w swej homilii głęboką teologię zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. Papież pokazał, jak głęboko to poświęcenie wiąże się z odkupieńczą ofiarą na Kalwarii. Przytoczmy kilka najważniejszych wypowiedzi Ojca Świętego:

„Poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Maryi oznacza (…) poświęcenie świata przebitemu sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła jego odkupienia. Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa niż całe zło w człowieku i w świecie.

Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości temu, który jest święty, nieskończenie święty… Boża świętość objawiła się w odkupieniu człowieka, świata, całej ludzkości i narodów: odkupienie dokonane przez ofiarę krzyża… Na mocy odkupienia świat i człowiek zostali poświęceni… Zostali ofiarowani samej miłości, Miłości miłosiernej.”[9]

A miłość ta jest „potężniejsza od zła. Żaden «grzech świata» nie zdoła zwyciężyć tej Miłości”.[10] Tym bardziej, że „moc tego poświęcenia trwa przez wszystkie czasy, ogarnia wszystkich ludzi, ludy i narody, przewyższa zaś wszelkie zło, jakie duch ciemności zdolny jest rozniecić w sercu człowieka i w jego dziejach: jakie też rozniecił w naszych czasach.[11]

Wydaje się, że Jan Paweł II dostrzega w poświęceniu Niepokalanemu Sercu Maryi (i w kulcie tego Serca) rodzaj przeciwwagi w stosunku do „tajemnicy grzechu, która wciąż rozrasta się w świecie”.[12]

Słowa Papieża wyraźnie sugerują, że ponieważ odpowiedź na wezwania Matki Najświętszej o zawierzenie się Jej stanowi warunek, od którego zależą późniejsze wydarzenia, to właśnie natura tej odpowiedzi sprawia, że orędzie fatimskie jest tak silnie związane z sytuacją współczesnego Kościoła i świata. Poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi to duchowa broń, która uświęci życie Kościoła i wyjedna zbawienie dla tych, którzy – jak mówią słowa modlitwy Anioła – „nie wierzą, nie uwielbiają, nie kochają  i nie ufają”[13]. W Fatimie Maryja wciąż powtarza: „Jeśli moje życzenia zostaną spełnione…”[14]

 

Teologia odrzucenia Boga

Nie trzeba tłumaczyć, że dla Ojca Świętego orędzie fatimskie jest światłem, które obnaża korzenie współczesnego zła i grzechu. I tak na przykład w swej homilii wygłoszonej w Fatimie w 1991 r. Jan Paweł II uczy, że ze wszelkiego rodzaju zła „największą przeszkodą w drodze człowieka do Boga jest grzech, trwanie w grzechu, a w końcu wyparcie się Boga. Świadome wyrzucenie Boga ze świata ludzkiej myśli. Oderwanie od Niego całej ziemskiej aktywności człowieka. Odrzucenie Boga przez człowieka. W rzeczywistości wieczne zbawienie człowieka znajduje się tylko w Bogu. Odrzucenie Boga przez człowieka, jeśli jest zdecydowane, prowadzi logicznie do odrzucenia człowieka przez Boga (por. Mt 7, 23; 10,33), do potępienia”.[15]

Ten sam wątek pojawia się podczas pierwszej audiencji generalnej po powrocie do Rzymu z Fatimy: „Zagrożenie ze strony mocy złego pochodzi przede wszystkim z błędów, które rozprzestrzeniły się w tym naszym stuleciu, błędów opartych na wyrzeczeniu się Boga i próbie całkowitego odcięcia od Niego ludzkości, usiłowaniu budowania ludzkiego życia bez Boga a nawet przeciw Bogu. W samym sercu orędzia, które na początku naszego wieku przyszło z Fatimy, znajdujemy poważne ostrzeżenie przed tymi błędami[16].

W swej książce Przekroczyć próg nadziei Papież wyjaśnia, że wspomniane błędy można wyprowadzić już od francuskiego filozofa, Kartezjusza (1596 – 1650), ojca współczesnego racjonalizmu. Stworzył on atmosferę, w wyniku której „mniej więcej sto pięćdziesiąt lat po Kartezjuszu stwierdzamy, jak wyłączono poza nawias to wszystko, co jest istotowo chrześcijańskie w tradcyji myśli europejskiej. Protagonistą staje się tutaj epoka oświeceniowa we Francji. Oświecenie to definitywna afirmacja czystego racjonalizmu. Rewolucja francuska podczas terroru zburzyła ołtarze poświęcone Chrystusowi, powaliła przydrożne krzyże, wprowadziła natomiast kult bogini rozumu… Oznaczało to, że człowiek powinien żyć, kierując się własnym rozumem, tak jakby Bóg nie istniał (…) Poprzez tego rodzaju program myślenia i postępowania racjonalizm oświeceniowy godzi w całą chrześcijańską soteriologię, czyli refleksję teologiczną o zbawieniu. «Tak […] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto wierzy w Niego nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3, 16) (…)

Dla umysłowości oświeceniowej światu nie jest potrzebna miłość Boga. Świat jest samowystarczalny. A z kolei Bóg nie jest przede wszystkim miłością… [Ale] świat nie jest zdolny uszczęśliwić człowieka. Nie jest zdolny ocalić go od zła, od wszystkich jego odmian… Ten cały świat… sam potrzebuje zbawienia i ocalenia.

[Umysłowość poświęceniowa] nie godzi się z rzeczywistością grzechu, a w szczególności nie godzi z grzechem pierworodnym…

Tu jeszcze raz wychodzi na jaw niewystarczalność, wręcz fałszywość tego obrazu Boga, który bez sprzeciwu przyjęło Oświecenie…

Nie, absolutnie nie! Bóg nie jest kimś tylko poza–światowym”.[17]

Pod koniec swej książki, w rozdziale poświęconym upadkowi komunizmu, Jan Paweł II wykazuje, że rozwój myśli oświeceniowej doprowadził w XX wieku do „błędów Rosji”, przed którymi ostrzegała Matka Boża . Za wielorakie zło na świecie „odpowiedzialna jest walka z Bogiem, systematyczna eliminacja wszystkiego, co chrześcijańskie, która w znacznej mierze zdominowała myślenie i życie Zachodu od trzech stuleci. Marksistowski kolektywizm jest tylko «gorszym wydaniem» tego właśnie programu. Można powiedzieć, że dzisiaj program ten odsłania cały swój niebezpieczny charakter, a równocześnie wszystkie swoje słabości.”[18]

Ojciec Święty uczynił jednak coś więcej niż tylko wyjaśnił prawdę duchową – co znaczą „błędy Rosji”, o których wspominała Matka Boża w Fatimie. W kilku następnych encyklikach i wypowiedziach Papież ukazał, w jaki sposób duch zaparcia się Boga i odrzucenia Go przeniknął współczesne społeczeństwo zachodnie, przyjmując postać materializmu i sekularyzmu, które zaowocowały taki stylem życia, jak gdyby Bóg rzeczywiście w ogóle nie istniał.[19]

Dodajmy, że duch zaparcia się Boga przeniknął nawet do ojczyzny Papieża. W Przekroczyć próg nadziei spotykamy taki oto polski wątek: „Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy «programu oświeceniowego» poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata.”[20] Cóż z tego, że „przekonać świat o grzechu, to znaczy stwarzać warunki do zbawienia”[21], jeśli dzisiejsza cywilizacja nie myśli o wieczności?

Nie ma wątpliwości, że w swej homilii z 13 maja 1982 wygłoszonej w Fatimie Jan Paweł II wskazał na „błędy” zaparcia się i odrzucenia Boga jako na zasadniczą przyczynę zła nękajacego świat. Z kolei poprzez swe dalsze nauczanie pokazał on, w jaki sposób to zło, ucieleśnione w postaci „kultury śmierci” dotyka Kościół i społeczeństwo. Więcej, nakreślił program odnowy społeczności ludzkiej przez tworzenie „cywilizacji miłości” opartej na Ewangelii Życia.

Czy nie jest to jeden z głównych powodów, dla których wybór Jana Pawła II na Stolicę Piotrową i jego szczególny związek z Matką Bożą Fatimską należy w świetle planów Bożej Opatrzności uważać za „konieczny”?

 

Teologia trzeciej części tajemnicy fatimskiej

26 czerwca 2000 r. na polecenie papieża Jana Pawła II został ujawniony tekst trzeciej części tajemnicy fatimskiej.

Obecny Papież przeczytał tekst trzeciej części fatimskiego sekretu w czasie rekonwalescencji po zamachu, czyli w 1981 r., i dostrzegł w nim własne losy; co zresztą potwierdził w swoim komentarzu kard. Ratzinger. Z jednej strony wizja fatimska była dla niego zupełnie osobistym znakiem otrzymanym od Matki Bożej, która ocaliła go od śmierci: przecież w wizji jest mowa o śmierci „biskupa w bieli"! Był to także dla niego znak odwołujący się do jego misji papieskiej: on to jako papież otrzymał zadanie przeprowadzenia Kościoła przez zapowiedziane w Fatimie cierpienie i zło XX stulecia.

Zapoznanie się Jana Pawła II z treścią trzeciej części tajemnicy w wyniku wydarzenia z 13 maja 1981 wydaje się w planach Bożej Opatrzności „konieczne", ażeby – jak naucza Jan Paweł II – „to wszystko stało się bardziej przejrzyste i zrozumiałe, ażeby głos Boga mówiącego poprzez dzieje człowieka w «znakach czasu» mógł być łatwiej słyszany i łatwiej rozumiany”.[22]

Papież chciał, by treść sekretu została opublikowana w połączeniu z tematyczną dokumentacją, a szczególnie z odpowiednim komentarzem Kongregacji prowadzonej przez Ratzingera. Papież chciał takiej właśnie publikacji, „aby umożliwić wiernym jak najlepsze przyswojenie sobie orędzia Matki Bożej Fatimskiej" – powiedział kard. Sodano zapowiadając mające niebawem nastąpić ujawnienie trzeciej części tajemnicy.[23]

 

Teologia zawierzenia Trzeciego Millenium Najświętszej Maryi Pannie

Spośród trzech wydarzeń związanych z Fatimą, jakie za sprawą Jana Pawła II miały miejsce w Roku Świętym 2000, z pewnością najważniejszym jest Akt Zawierzenia Kościoła i świata Matce Bożej w nowym tysiącleciu.

Dlaczego najważniejszym? Po pierwsze dlatego, że nigdy jeszcze w całej historii Kościoła żaden papież nie wezwał tak uroczyście opieki Matki Bożej i w tak niezwykły sposób nie przywołał wstawiennictwa Maryi u Jej Syna, czyniąc to w imieniu Kościoła, biskupów i całej ludzkości.

Po drugie, Papież przywiązał do tego aktu tak wielkie znaczenie, że dokonał zawierzenia „kolegialnie". Uczynił to na zakończenie mszy świętej odprawianej z racji jubileuszu biskupów. Z całego świata przybyło z jubileuszową pielgrzymką do Rzymu 1400 hierarchów Kościoła, by włączyć się do liturgii sprawowanej przez Ojca Świętego i 76 kardynałów. W Akcie Zawierzenia wypowiedzianym na jej zakończenie był prawdziwie reprezentowany cały Kościół powszechny. Zawierzenie Matce Najświętszej trzeciego millenium miało miejsce podczas największego i najbardziej reprezentacyjnego zgromadzenia biskupów od zakończenia przez 35 laty Soboru Watykańskiego II.

W kontekście tego niezwykłego aktu, który stał się jednym z najważniejszych celebracji jubileuszu 2000, Papież postanowił podjąć jeszcze jedną jedyną w swoim rodzaju inicjatywę – związać ten akt z obecnością figury Matki Bożej Fatimskiej.

Wielki Jubileusz Roku 2000[24] zaowocował łaską, której „nie sposób zmierzyć". Był sam w sobie wyjątkowym wydarzeniem w życiu Kościoła, potwierdzeniem oczekiwań Papieża i świadkiem niezwykłego entuzjazmu wiernych, o którym zawsze był przekonany. Już w bulli ogłaszającej Rok Święty, Incarnationis Mysterium[25], wydanej 29 listopada 1998 r., Papież powiedział, że od czasu swej pierwszej encykliki Redemptor Hominis opublikowanej 4 marca 1979 r., wyglądał tej niezwykłej sposobności, która wszystkich nas mogła nauczyć posłuszeństwa Duchowi Świętemu. To właśnie w Redemptor Hominis Jan Paweł II wyznał swoje pragnienie, by „iść ku przyszłości, kierując się bezgranicznym zaufaniem oraz posłuszeństwem wobec Ducha, którego Chrystus Pan obiecał i zesłał swojemu Kościołowi"[26].

Takie było środowisko, w którym Papież dokonał niezwykłego Aktu Zawierzenia. Jak sam pisał: „Czyż mogłoby zabraknąć, obok pamiątki narodzin Syna, również wspomnienia Jego Matki? Maryja była obecna w uroczystościach jubileuszowych nie tylko dzięki specjalnie Jej poświęconym sympozjom, ale nade wszystko poprzez wielki Akt Zawierzenia , którego dokonałem wraz z bardzo liczną grupą biskupów z całego świata, oddając pod Jej macierzyńską opiekę losy ludzi nowego tysiąclecia.”[27].

Akt jest wyrazem wiary Jana Pawła II w obecność Maryi w planach Bożych jako Matki Odkupiciela:

“Niewiasto, oto syn Twój!" (J 19,26). Gdy zbliża się ku końcowi Rok Jubileuszowy, w którym Ty, o Matko, na nowo ofiarowałaś nam Jezusa, błogosławiony owoc Twego przeczystego łona, Wcielone Słowa, Odkupiciela świata, szczególne wzruszenie budzą w nas te słowa… Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości ludzkość stoi na rozdrożu. Także teraz, Najświętsza Panno, zbawienie jest tylko i wyłącznie w Twoim Synu Jezusie.”[28]

Papież wyjaśniał, że rola Maryi w planach zbawienia nie pomniejsza jedynej roli Chrystusa: „Zawierzając Ci apostoła Jana, a wraz z nim synów Kościoła i wszystkich ludzi, Chrystus nie umniejszył, ale raczej potwierdził swą rolę jedynego Zbawiciela świata. Ty jesteś blaskiem, który nie przyćmiewa światłości Chrystusa, bo istniejesz w Nim i przez Niego. Całą swoją istotą mówisz „fiat": Tyś jest Niepokalana, w Tobie jaśnieje pełnia łaski.”[29]

W papieskim akcie zawierzenia nie ma wzmianki o Fatimie ani o żadnym innym uznanym przez Kościół objawieniu maryjnym. Ale Jan Paweł II zdecydował się powiązać go z Maryją ukazaną poprzez Jej kult fatimski i symbolizowaną przez znaną powszechnie figurę z fatimskiego sanktuarium. Na prośbę Ojca Świętego figura Matki Bożej Fatimskiej przyleciała specjalnie na mszę świętą związaną z jubileuszem biskupów, czyli na niedzielę 8 października.

Ojciec Święty mówił: „Nasza dzisiejsza wieczorna modlitwa dokonuje się w świetle orędzia z Fatimy, którego treść pomaga nas zastanowić się na historią XX wieku. Aby umocnić tę duchową perspektywę mamy szczęście mieć pośród siebie czcigodny wizerunek Matki Bożej Fatimskiej, którą miałem radość zaprosić ponownie do Watykanu (…) Ufni w Jej macierzyńską opiekę, na zakończeniu jutrzejszej liturgii eucharystycznej odmówimy kolegialnie Akt Zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. Tego wieczoru, rozważając tajemnice chwalebne różańca świętego, przygotowaliśmy się wewnętrznie do tego aktu, przyjmując postawę Apostołów z Wieczernika, zebranych z Maryją na jednomyślnej modlitwie.[30]

 

Teologia „beatyfikacji”

W swym biuletynie „The Seers of Fatima”[31] ks. Kondor potwierdza, że droga d beatyfikacji nie była łatwa, i że „pierwszym koniecznym krokiem było zaakceptowanie samego procesu". Problem polegał na tym, że Franciszek i Hiacynta byliby pierwszymi dziećmi w historii Kościoła, które dostąpiłyby wyniesienia na ołtarze, nie jako męczennicy, lecz wyznawcy. Hiacynta urodziła się 11 marca 1910 r., tym samym kiedy umierała 20 lutego 1920r. do ukończenia dziesięciu lat brakowało jej dwóch tygodni. Franciszek urodził się 11 czerwca 1908 r. a więc w dniu śmierci 4 kwietnia 1919 r. do ukończenia 11 roku brakowało mu życia dwóch miesięcy i jednego tygodnia.

Uznanie świętości dzieci, które poniosły śmierć męczeńską jest zjawiskiem znanym w Kościele. Mówił o tym w wywiadzie przeprowadzonym w Rzymie, 13 lipca 1999 r. Arcybiskup Saraiva Martins, Prefekt Kongregacji ds. Świętych. Przytoczył on dwa przykłady: najpierw św. Agnieszki i św. Marii Goretti (obie miały dwanaście lat i poniosły śmierć męczeńską: jedna w III w., druga w XX), potem piętnaścioro dzieci w wieku 10–13 lat, które znalazły się wśród japońskich męczenników zabitych w latach 1617 – 1632 i beatyfikowanych w 1867 r. Dodajmy, że w Polsce mamy święte dzieci wśród wyniesionych na ołtarze w 1997 r. Męczenników Pratulińskich.

Już w czasie pontyfikatu Jana Pawła II, zaledwie parę tygodni przez zamachem na jego życie, który pchnął Papieża w stronę wypełnienia żądań Matki Bożej Fatimskiej, została podjęta decydująca decyzja dotycząca beatyfikacji Franciszka i Hiacynty.

2 kwietnia 1981 r. Kongregacja ds. Świętych uznała, że tak małe dzieci jak Franciszek i Hiacynta mogły praktykować cnoty w stopniu heroicznym i stąd mogą być przedmiotem kanonizacji. Kiedy Ojciec Święty podpisał tę decyzję, ostatecznie usunięte zostały przeszkody utrudniające postęp w procesie beatyfikacyjnym.

Kiedy Kościół ogłosił że Franciszek i Hiacynta praktykowali cnoty teologiczne i kardynalne w stopniu heroicznym, trzeba już było czekać tylko na cud, który umożliwiłby ogłoszenie ich błogosławionymi.

Biskup wyjaśniając znaczenie beatyfikacji, pisał: „Beatyfikacja Franciszka i Hiacynty potwierdza i umacnia uznanie autentyczności całego „wydarzenia” fatimskiego począwszy od objawień Anioła aż po dzień dzisiejszy. Ukazuje Pastuszków jako pośredników łaski i błogosławieństwa dla tych, którzy wciąż pozostają pielgrzymami i grzesznikami na tej ziemi".[32]

Trzy miesiące później, 11 listopada 1999 r. biskup Fatimy udzielił wywiadu dla magazynu „Soul", oficjalnego organu Światowego Apostolatu Fatimskiego w Stanach Zjednoczonych. Biskup stwierdził, że „Beatyfikacja… będzie publicznym stwierdzeniem ze strony najwyższego autorytetu Kościoła, że wszystkie wydarzenia fatimskie – objawienia – są autentyczne. Mamy orędzie, a to orędzie zgodne jest z Magisterium Kościoła i z Objawieniem, i skierowane jest dziś do nas.[33]

Mamy tu wezwanie do świętości w rodzinie, do zabieganie o świętość już od najmłodszych lat, o dążenie do niej w nowym tysiącleciu. W liście apostolskim Novo Millennio Ineunte, wydanym 6 stycznia 2001, Jan Paweł II pisze odnośnie dróg nowego tysiąclecia: „Trzeba stwierdzić, że perspektywą, w którą winna być wpisana cała działalność duszpasterska, jest perspektywa świętości.[34]

Albowiem w czasie Wielkiego Jubileuszu 2000, „świętość… okazała się rzeczywistością, która lepiej niż cokolwiek innego wyraża tajemnicę Kościoła. To wymowne orędzie, przemawiające bez słów, jest żywym objawieniem oblicza Chrystusa.[35]

 

Nie ten otwiera dla nas niebo, kto zręcznie uprawia politykę, kto ma dar godzenia sprzeczności, geniusz mediacji, talent złotoustego mówcy czy poruszające serca pisarza. Powiedzmy wprost: Żadne ludzkie działanie nie jest wielkie. Wielkie jest tylko działanie Boga; także to w człowieku. Zaś Bóg działa w ludziach w sposób potężniejszy nad nasze wyobrażenia tylko wtedy, gdy stajemy się Bożymi geniuszami cierpienia. Wiedział o tym Jan Paweł II. Dlatego stał się przede wszystkim żertwą zjednoczoną na wzór Maryi z wielką ofiarą Jezusa Chrystusa – tak ściśle, że mógł za Nim powtórzyć: Niech moje ciało za innych będzie wydane, niech moja krew zostanie przelana na odpuszczenie grzechów. Mógł tak powiedzieć nie tylko jako kapłan i jako papież – zastępca Jezusa na ziemi, ale też jako „Drugi Chrystus” – ofiarnik i ofiara złożona jako przebłaganie za grzechy świata!

Zatrzymajmy się w tym miejscu na moment i spójrzmy na papieski herb. Jest tam krzyż. I Maryja. I niepozorne, „ukryte” puste miejsce. Ten herb mówi o Janie Pawle wszystko. Pokazuje źródło jego mocy: krzyż Zbawiciela z jego zbawczą męką. Kieruje nasz wzrok na Matkę Bożą z Jej wiarą, która sprawiła, że „najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem”. Wreszcie wskazuje na zadanie dane człowiekowi. Jan Paweł II wiedział, że ma stanąć z Maryją pod krzyżem Jezusa i dać Bogu miejsce w swym życiu tak doskonale, że on już będzie „nie istniał” – będzie jedynie puste miejsce dla Boga. I na herbie – motcie jego życia – widzimy tylko ofiarną żertwę Chrystusa i Maryi zjednoczonej z Synem. Nie widzimy, ale Jan Paweł II jest w to misterium cierpienia wpisany.

 

ŚWIAT MILCZY

„Kościół musi być poprowadzony przez cierpienie, przez zamach” – przypominał raz po raz Papież. Tego tematu jednak świat nie dostrzega. Gdyby dostrzegł, zasypałby go taką wielością słów, że nad Prawdą usypałby wysoki pustynny kopiec. Tak bardzo książę tego świata lęka się geniuszu cierpienia. Bo cóż by się stało, gdyby nie garść szaleńców, ale całe pokolenie Jana Pawła II zaczęło wyjmować ciernie z Niepokalanego Serca Maryi, dziurawiąc niebo pełne łask? Inny byłby świat, oczyszczony potopem Bożych darów…

Dlatego jesteśmy świadkami, jak rosną wokół nas wielkie kopce zgrabnych sloganów, z których przekazy informacyjne wznoszą pomniki przedstawiające wygodną dla nich prawdę o Janie Pawle II. O Papieżu mówi się wiele, bardzo wiele. W rocznicę jego śmierci staje się on nawet bohaterem mediów, dla których Bóg i Jego Kościół to znienawidzeni wrogowie. Mówią one głośno o Ojcu Świętym, byśmy zasłuchali się w śpiewane przez nich hymny i nie usłyszeli Prawdy o Papieżu.

O Papieżu Cierpienia nie mówi się w ogóle lub zaledwie szeptem. Unika się tematu jego krzyża. Dlaczego? Czy tylko dlatego, że ludzie lękają się bólu, że przeraża ich śmierć? A może bardziej dlatego, że cierpienie może stać się narzędziem przebudowy świata na taki, jakiego nie chcą ludzie trzymający władzę? Pewnie również dlatego, że tak o cierpieniu nie można pisać bez uczestnictwa w tamtym Ogrójcu, w Drodze Krzyżowej, w Golgocie… Kto nie idzie drogą przebłagalnej ofiary, nie widzi krajobrazów, jakie oglądał Jan Paweł II.

Zapytajcie o to ks. Mirosława Drozdka, który umiera w Zakopanem w tym samym duchu, co jego umiłowany Ojciec Święty. Przystawcie ucho do tego, co może wam powiedzieć kard. Andrzej Maria Deskur, który swe ciche męczeństwo ofiarował w Rzymie za swego przyjaciela papieża Jana Pawła II . Oni – i tylu innych! – poszli tą drogą, która wiedzie przez ciemną dolinę cierpienia. Wyruszyli papieskim szlakiem… Oni mówią, że mimo wszystko warto naśladować Papieża – Wielkiego inaczej niż nam to podpowiada ogromna kampania medialna. Ci ludzie pokazują nam, że rocznicę odejścia Jana Pawła II do Domu Ojca najlepiej uczcić aktem ofiarowania się Bogu do dyspozycji, by Pan wykorzystał nas w walce o dusze… Bo nie ma nic bardziej ważnego jak ratowanie grzeszników przed piekłem.

Trudne to zaproszenie, jak niezwykle trudna okazała się nagle Fatima. Jan Paweł II kochał to orędzie i przylgnął do niego całym sercem, a przecież wiedział, że jego fundamentem jest przytulenie się do zbawczego krzyża.

 

DOSKONAŁE TOTUS TUUS

Jan Paweł II stał się żertwą ofiarną z „nadania Bożego” w zamachu. Wiemy, że przyjął to wezwanie nie jako jednorazowe, ale jako coś, co miało wypełnić całe jego życie. Świadomie i dobrowolnie oddał się cały w wyniszczającej ofierze – teraz już był doskonałym TOTUS TUUS dla Maryi. Sam mówił o tym, wyznając, że do dnia zamachu – dnia, kiedy stał się żertwą ofiarną za zbawienie świata – czegoś brakowało w jego całkowitym oddaniu Matce Najświętszej… Miała przemówić krew.

Kiedy pojawia się pierwszy publiczny ślad jego oddania się na całopalną ofiarę? Gdy w rocznicę zamachu, podczas pierwszej pielgrzymki do Fatimy, 13 maja 1982 r. Jan Paweł II zawierza świat Niepokalanemu Serca Maryi. Jeżeli zwyczajową formę liczy mnogiej, jaką papieże stosują w swych przemówieniach („Raz jeszcze pragniemy powtórzyć: Totus Tubus, o Maryjo” – mówił np. Jan Paweł II w pierwszych dniach pontyfikatu), zamienimy na formę liczby pojedynczej, czyli przełożymy formę uroczystą na osobistą, wówczas usłyszymy takie oto wyznanie: „O jakże głęboko czuję potrzebę poświęcenia się za ludzkość i świat: za nasz współczesny świat, w jedności z samym Chrystusem!”.

Nawet jeśli nie zamienimy formuły uroczystej na słowa bardziej osobiste, to pamiętajmy, że kiedy Jan Paweł II mówił coś w imieniu Kościoła – wtedy właśnie papież używa liczby mnogiej – już sam tym żył, już była to prawda jego osobistego życia.

 

DZIECIĘCA DROGA

Może trzeba pochylić się nad tym samym, nad czym pochylał się Jan Paweł II i w modlitwie głębokiej jak oceany szukać myśli, które były natchnieniem dla Ojca Świętego. Innymi słowy, trzeba znaleźć miejsce, w którym Jan Paweł II wszedł na swą wielki szlak.

Najpierw wszedł w maryjne krajobrazy. Tam też któregoś dnia Matka Najświętsza wskazała mu na Fatimę. Tamtejsze objawienia stały się dla niego bramą w nowy wymiar apostolskiego działania.

Kiedy w 1982 r. otrzymał z Fatimy figurę Matki Bożej Fatimskiej, postawił ją koło swego łóżka. Kładąc się spać całował zawsze ręce i stopy Maryi. Potem brał do ręki jej różaniec i odmawiał leżąc w łóżku. Gdy czuł, że zbliża się sen, zakładał różaniec na szyję i spał z nim, przewiązany nim jak łańcuchem łączącym z niebem. Ta właśnie traktował różaniec, tak kochał Matkę Najświętszą. Jego pobożność była przepełniona miłością dziecka do matki. Z tych nieustannych „przytuleń” czerpał siłę do pracy i cierpienia.

Ta dziecięca pobożność umacniała się z każdym dniem, kiedy coraz lepiej poznawał orędzie fatimskie. To prawidłowość świętych: tak samo dziecięco kochała Maryję Niepokalaną Siostra Łucja. Dowiadujemy się o tym dopiero po jej śmierci, jak jednak potężne jest jej świadectwo! I jak zdumiewająco jest ono zbieżne z duchowością innego człowieka Fatimy: Ojca Świętego Jana Pawła II. Cechowało ich zresztą jeszcze jedno: nie dopuszczanie do najintymniejszej izdebki swego serca żadnego z ludzi. To dlatego Jan Paweł II i wizjonerka z Fatimy pozostaną dla nas, ludzi tajemnicą. Ale to już wiemy: ich oboje dotyczą słowa, jakimi przełożona karmelu w Combrze zamknęła swe wspomnienia o Siostrze Łucji. Maria Celina od Jezusa Ukrzyżowanego napisała „Jak wiele łask zostało uzyskanych dla świata przez ofiarę i modlitwę!”

„Zrozumiałem – przypomina nam dziś sługa Boży Jan Paweł Wielki - że muszę poprowadzić Kościół przez modlitwę, przez różne inicjatywy, ale zobaczyłem, że to nie dość: Kościół musi być poprowadzony przez cierpienie… Papież musi być przedmiotem ataków, musi cierpieć.”

 

ZŁOŻONY W OFIERZE ZA NAS

Wszedł na drogę krzyża – za nas. Cierpiał w ciszy swego serca, żyjąc „wyższą Ewangelią”. Oddał za nas wszystko, byśmy nie poszli do piekła. Wynagradzał za nas – za nasze grzechy, za naszą niewierność, za nasze życie tak, jakby Boga nie było.

Tak żył dla nas w swej fatimskiej części pontyfikatu, której po ludzku nie miało być.

Odszedł od nas dwa lata temu. Kiedy przypominają się nam tamte chwile, uświadamiamy sobie, jak bardzo odnoszą się do niego słowa napisane o Siostrze Łucji przez przełożoną Karmelu w Coimbrze: „W ostatnich miesiącach jego życia widzieliśmy, jak wspina się pod drabinie doskonałości, Ścieżce na Górę Karmel po «Nada» (NIC). Tak, całkowicie ogołocony ze wszystkiego, nawet ze swej własnej woli, stał się dzieckiem w rękach Boga, zawierzony Jego woli. Potem ujrzeliśmy jak odchodzi powoli, niemal niezauważalnie, jak dym kadzidła, który podnosi się w ciszy ku niebu. A potem pozostało z nami jasne światło kryjące w sobie długą historię, historię Miłości”.

Może czas ją osobiście odczytać?



[1] Opracowanie papieskiej teologii Fatimy jest o tyle trudne, że fatimska inspiracja spotyka się u Jana Pawła II z wieloma naczelnymi wątkami jego nauczania, takimi jak teologia rodziny, teologia cierpienia, teologia kultu maryjnego, wezwanie do świętości, obnażenie korzeni zła w świecie, znaczenie modlitwy różańcowej, zawierzenia Maryi i kultu Niepokalanego Serca Maryi.

[2] Przekroczyć próg nadziei, s. 108.

[3] Pod koniec książki Ojciec Święty raz jeszcze powraca do wydarzeń z 13 maja 1981 r. i stawia nam jeszcze jedno pytanie. Gdy Matka Najświętsza ukazała się dzieciom w Fatimie, „miała wypowiedzieć do nich słowa, które z końcem stulecia zdają się przybliżać do swego wypełnienia.». Tamże, s. 162.

[4] Homilia w Fatimie, p. 6 (tekst w: T. Tindal-Robertson, Fatima, Kościół i Jan Paweł II, Warszawa 1994, s. 162-167.)

[5] Homilia w Fatimie, p. 6

[6] Zob. L’Osservatore Romano, 29 października 1997, s. 11.

[7] Zob. wypowiedź Siostry Łucji z jesieni 1991 r.: „Co do nawrócenia Rosji… Musicie dać się kierować wydarzeniami. W nich (w miarę jak się rozwijają) znajdziecie odpowiedź na swoje pytanie”: w: R. J. Fox, A Review: 75 Years after Fatima, s. 11.

[8] L’Osservatore Romano, 29 października 1997, s. 9.

[9] Homilia z 12 maja 1982 r. p. 9.

[10] Tamże, p. 11.

[11] Tamże, p. 8.

[12] Przekroczyć próg nadziei, s. 39

[13] Siostra Łucja mówi o Fatimie, s. 139.

[14] Siostra Łucja mówi o Fatimie, s. 153.

[15] T. Tindal-Robertson, Fatima, Rosja i Jan Paweł II. Ku triumfowi Niepokalanego Serca Maryi, s. 101.

 

[16] Tamże, s. 102.

[17] Przekroczyć próg nadziei, s. 56–63.

[18] Tamże, s. 109.

[19] W Dominum et Vivificantem mówi o przeciwstawianiu się współczesnej epoki Duchowi Świętemu, czego najwyższym wyrazem „jest materializm… (który) wyklucza radykalnie obecność i działanie Boga… z tej podstawowej przyczyny, że nie przyjmuje Jego istnienia, będąc systemem istotowo i programowo ateistycznym (p. 56).

W encyklice Redemptoris Mater Jan Paweł II naucza, że „zwycięstwo Syna niewiasty nie dokona się bez ciężkiej walki, która ma wypełnić całe ludzie dzieje. «Nieprzyjaźń» zapowiedziana na początku, zostaje potwierdzona w Apokalipsie, która jest «księgą spraw ostatecznych» Kościoła i świata, gdzie znowu powraca znak «Niewiasty», tym razem: «obleczonej w słońce» (Ap 12,1). Maryja, Matka Słowa Wcielonego, zostaje wprowadzona w samo centrum owej nieprzyjaźni, owego zmagania, jakie towarzyszy dziejom ludzkości na ziemi, a zarazem dziejom zbawienia” (p. 11).

W Christifideles Laici Papież zwraca uwagę na „rosnącą obojętność religijną i ateizm… w swej być może najbardziej rozpowszechninej formie sekularzymu” (p. 4).

W Liście do Rodzin pisze: „Poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości. Staraliśmy się w tym Liście ukazać, jak bardzo rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem” (p. 23).

W Tertio Millennio Adveniente pisze: „Trudno nie zauważyć, że Rok Maryjny bezpośrednio poprzedzał wydarzenia roku 1989. Wydarzenia te nie mogły nie zaskoczyć swym zasięgiem, a zwłaszcza swym szybkim przebiegiem. O ile lata osiemdziesiąte były naładowane rosnącym wciąż zagrożeniem, dalszym ciągiem «zimnej wojny», to rok 1989 przyniósł rozwiązanie pokojowe, które miało postać jakby «organicznego» rozwoju… Można było zresztą odczuć, że we wszystkich tych wydarzeniach działa jak gdyby niewidzialna ręka Opatrzności, która jest ręką macierzyńską: «Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu?» (Iz 49, 15) (p. 27). Chrześcijanie winni stanąć w pokorze przed Panem, aby zastanowić się nad odpowiedzialnością, jaką i oni ponoszą za różne przejawy zła w dzisiejszym świcie… Czy można na przykład przemilczeć zjawisko obojętności religijnej, która sprawia, że wielu współczesnych ludzi żyje tak, jakby Bóg nie istniał … ?” (p. 36)

W punkcie 52 Papież pisze o „konfrontacji z sekularyzmem”, co wymaga „podjęcia szerokiej problematyki kryzysu cywilizacji; którego przejawy występują przede wszystkim na Zachodzie, technicznie bardziej rozwiniętym, ale wewnętrznie zubożonym na skutek zapomnienia o Bogu, czy też zepchnięcia Go na ubocze. Na kryzys cywilizajci trzeba odpowiedzieć cywilizacją miłości…” (p. 52). „Im bardziej Zachód odrywa się od swych chrześcijańskich korzeni, tym bardziej staje się terenem misyjnym” (p. 57).

Wreszcie, w wydanej 25 marca 1995 r. głębokiej encyklice o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego, Papież wskazuje wprost na źródło obserwowanego na Zachodzie kryzysu cywilizacji. Stwierdza, że poszukując najgłębszych korzeni walki między „kulturą życia” a „kulturą śmierci”, „trzeba dojść do sedna dramatu, jaki przeżywa współczesny człowiek: jest nim osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka, zjawisko typowe w kontekście społecznym i kulturowym zdominowanym przez sekularyzm… Osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka prowadzi nieuchronnie do materializmu praktycznego, co sprzyja rozpowszechnianiu się indywidualizmu, utylitaryzmu i hedonizmu (…) Stoimy wobec nadludzkiego, dramatycznego zmagania między złem i dobrem, między śmiercią i życiem, między «kulturą śmierci» i «kulturą życia». Jesteśmy nie tylko świadkami, ale nieuchronnie zostajemy wciągnięci w tę walkę: wszyscy w niej uczestniczymy i stąd nie możemy uchylić się od obowiązku bezwarunkowego opowiedzenia się po stronie życia”. (p. 21 - 24, 28).

[20] Przekroczyć próg nadziei, s. 60.

[21] Tamże.

[22] Przekroczyć próg nadziei, s. 108.

[23] Słowa te wypowiedział 13 maja 2000 r,. po mszy beatyfikacyjnej, podczas której Jan Paweł II ogłosił Franciszka i Hiacyntę błogosławionymi. Zob. Oświadczenie Jego Eminencji kardynała Angelo Sodano sekretarza stanu Jego Świątobliwości, w: Orędzie fatimskie, s. 31.

[24] Został on opisany później Novo Millennio Ineunte (p. 1).

[25] p. 2.

[26] p. 2.

[27] Novo Millennio Ineunte, p. 11.

[28] p. 3. Treść aktu zob. T. T-Robertson, Fatima, Kościół i Jan Paweł II. Ku triumfowi Niepokalanego Serca Maryi, s. 180-181.

[29] Tamże, p. 1

[30] Cyt. za L’Osservatore Romano, 11 października 2000, s. 1.

[31] Po akcie beatyfikacji biuletyn wydawany przez Ośrodek ds. Beatyfikacji w Fatimie ukazuje się pod nowym tytułem „Bulletin of the Little Shepherds" („Biuletyn Małych Pastuszków").

[32] Wstęp do książki L. Kondora (red.), The Spirituality of the Little Shepherds, Fatima 1999, s. 5, 6.

[33] SOUL, March-April 2000, s. 26.

[34] p. 30.

[35] p. 7.