Dziecko widziało Hiacyntę

Nasz Dziennik, 17 listopada 2017 r.

Sławomir Jagodziński, Lizbona

 

Święta Hiacynta i dziś obecna jest w życiu dziecięcego szpitala, w którym zmarła.

Obecna jest nie tylko poprzez przykład heroicznego przyjęcia cierpienia, ale w niezwykły sposób także w życiu dzisiejszych małych pacjentów. Bardzo wzruszającym świadectwem podzielił się z polskimi kapłanami pielgrzymującymi w tych dniach śladami wizjonerów fatimskich po Portugalii kapelan szpitala D. Estefânia w Lizbonie ks. Carlos Azevedo.

Na jednym z jego oddziałów czteroletnie dziecko miało skomplikowaną operację nogi. Część uda została amputowana, natomiast dolna części nogi ponownie przyszyta tak, żeby dało się dorobić potem protezę. – I codziennie rano ta dziewczynka w swoim pokoju była bardzo radosna. Wyznała pewnego dnia jednemu z rodziców: „Tatusiu, ja w nocy bawiłam się tutaj z jedną dziewczynką. To było takie radosne”. W dniu, kiedy wychodziła ze szpitala, przechodziła przed kaplicą i zobaczyła zdjęcia, które tam wiszą. „Patrzcie, patrzcie, to jest ta dziewczynka, z którą codziennie w nocy się bawiłam” – powiedziała. Na zdjęciach była Hiacynta, która w tym szpitalu zmarła. Rodzice dziecka wyznali, że nigdy mu nie mówili o Hiacyncie. Ona ją poznała, choć nie wiedziała, kim jest – mówił ks. Azevedo.

Poznanie ostatnich dni życia najmłodszego dziecka z wizjonerów fatimskich to wielka lekcja przyjęcia cierpienia i ofiarowania go jako wynagrodzenie za biednych grzeszników, aby ich ratować przed piekłem. Właśnie ta lekcja stała się udziałem 32 polskich kapłanów w miejscu śmierci św. Hiacynty. W czasie tych swoistych rekolekcji w Lizbonie stanęli oni niemal oko w oko z poruszającą tajemnicą cierpienia. To właśnie w stolicy Portugalii Hiacynta spędziła ostatnie dni przed śmiercią. Dlaczego?

Doskonale wiemy, że w czasie objawień fatimskich w 1917 r. Maryja zapowiedziała, że dwoje z trójki widzących szybko zabierze do Nieba. I tak się stało. Franciszek zapadł w październiku 1918 roku na grypę, tzw. hiszpankę. Epidemia tej strasznej choroby atakowała dzieci, powodując śmiertelne komplikacje w postaci zapalenia płuc i odmy płucnej. Umiera 4 kwietnia 1919 r. i zostaje pochowany na cmentarzu parafialnym w Fatimie.

Hiacynta zachorowała na tę chorobę w tym samym czasie. W lipcu i sierpniu 1919 roku była leczona w powiatowym szpitalu w Vila Nova de Ourém. Bardzo cierpiała. Jednocześnie Łucji wyznała, że robi to z miłości do Pana Jezusa jako zadośćuczynienie Niepokalanemu Sercu Maryi za nawrócenie grzeszników i za Ojca Świętego.

 

Lizbona

Do Fatimy przybył wybitny lekarz, profesor z Lizbony i zbadał Hiacyntę. Widząc, jak strasznie cierpi, postanowił, że zabierze ją na leczenie do Lizbony. Zobowiązał się pokryć wszystkie koszty leczenia. Znalazła się też zamożna lizbońska rodzina, która miała przyjąć chorą Hiacyntę u siebie. Na początku stycznia wyrusza ona pociągiem do Lizbony. I tu pierwszy cios. Na peronie dworca głównego okazuje się, że rodzina, która zadeklarowała się, że ją przyjmie, wystraszyła się zakażenia i nie przyjechała na stację kolejową. – Cierpiąca Hiacynta przybywa z prowincji do wielkiego miasta i z dworca nie ma gdzie się podziać. Wyobraźmy sobie, co musiało to dziecko wtedy przeżywać – zwraca uwagę ks. Krzysztof Czapla, duchowy przewodnik pielgrzymki kapłanów.

Dzięki staraniom jednego z księży Hiacynta została ostatecznie przyjęta do sierocińca – ochronki prowadzonej w Lizbonie przez Siostry od Niepokalanego Serca Maryi. Przełożona tego sierocińca załatwiła też wszystkie sprawy związane z przyjęciem do szpitala, chociaż sama była krytykowana, że otworzyła drzwi przed chorym dzieckiem, które może pozarażać inne. – Jednak Hiacynta nie zaraziła żadnego z dwadzieściorga dzieci będących w sierocińcu – podkreślił, opowiadając o trudnym jej pobycie w Lizbonie, ks. Carlos Azavedo.

Początkowo Hiacynta w stolicy Portugalii była z mamą, potem już aż do dnia śmierci zupełnie sama. Ta samotność była dla niej wielkim cierpieniem. Ale cały czas Ktoś ją wspierał.

 

Ochronka

W budynku dawnej ochronki przy ul. Estrela, którą zwiedzili w Lizbonie uczestnicy pielgrzymki kapłanów, można zobaczyć pokój, w którym przebywała ciężko chora Hiacynta. Jest jej sukienka, różne przybory, różaniec i łóżko, na którym spała. Kiedyś, gdy przyszła do niej siostra przełożona, która się nią opiekowała, Hiacynta powiedziała, pokazując miejsce na łóżku przy swoich nogach: „Tylko siostra nie siada tutaj, bo tu siada Matka Boża…”.

 

Łóżko Hiacynty w Ochronce prowadzonej przez Siostry Zakonne w Lizbonie; foto:Sławomir Jagodziński, "Nasz Dziennik"

– Czekając na szpital w ochronce, z której okien widać bazylikę Najświętszego Serca Pana Jezusa, Hiacynta doświadczała kilku spotkań z Maryją. Matka Boża powiedziała jej dokładnie, kiedy ją zabierze do Nieba – podkreśla ks. Czapla, który zwrócił uwagę kapłanów na heroiczną wierność Hiacynty w wypełnianiu próśb Matki Bożej. – W tym miejscu dokonywało się jej cierpienie i przepiękne świadectwo. Będąc dzieckiem, które przeszywał ból otwartej, ropiejącej rany, nie chciała leżeć w łóżku. Schodziła z niego i pełzając po podłodze przemieszczała się do pomieszczenia obok, gdzie z górnego piętra przez wewnętrzne zakratowane okno mogła widzieć tabernakulum w kapicy zakonnej. W takiej pozycji, gdy modliła się, leżąc na podłodze, znajdowała ją siostra – mówi ks. Krzysztof.

 

Szpital

Hiacynta przybyła do szpitala 2 lutego. 10 lutego była operowana i zmarła 20 lutego o godz. 22.30, sama. – Operacja Hiacynty była straszna. Miała przecięte kości w klatce piersiowej. Dwa żebra, które już zaczęły po prostu gnić, zostały odjęte i lekarz za pomocą takiej dużej strzykawki wyciągną płyn z płuc, żeby ona mogła oddychać. W czasie operacji Hiacynta była znieczulona tylko miejscowo i cały czas przytomna. Była tak osłabiona, że nie można jej było podać narkozy. Na koniec tej operacji lekarz zawołał pielęgniarkę i powiedział: „Jestem zadziwiony tym dzieckiem. Jakiekolwiek inne dziecko w tych okolicznościach krzyczałoby i płakało. A ta dziewczynka mówiła tylko »O Jezu, o Matko Boska« – mówił z przejęciem w czasie spotkania z księżmi w kaplicy szpitala jego obecny kapelan ks. Azevedo. I podkreślił, że ta odwaga w cierpieniu to jest właśnie to, co zostało docenione przez Kościół w osobach pastuszków.

Szpital w Lizbonie, gdzie była leczona Hiacynta; foto:Sławomir Jagodziński, "Nasz Dziennik"

 

– Jakie przesłanie płynie z tego szpitala? My tak często narzekamy, pytamy: dlaczego nas coś złego spotyka, przecież jesteśmy dobrymi ludźmi… Zdarza się to także osobom konsekrowanym. Przykład Hiacynty uczy nas, jak znosić cierpienie. Cierpienie jest czymś trudnym, ale pamiętajmy, że właśnie przez cierpienie Pan Jezus nas zbawił. Taka jest też tajemnica świętości tych dzieci – podkreślił ks. Azevedo. I jeszcze raz zachęcał, żeby dziękować Bogu za wszystko, co nas spotyka, a cierpienie ofiarowywać Mu jako zadośćuczynienie. – Wiele osób narzeka, ale ma pełne brzuchy. Dlatego musimy nauczyć się dobrze mówić o naszym życiu, bo to raduje Boga. Z tego szpitala powinniśmy wyjechać z takim przesłaniem, żeby umieć Bogu dziękować za wszystko, co mamy – dodał kapelan.

Szpital dziecięcy, w którym zmarła Hiacynta, funkcjonuje do dziś. Jego gruntowna przebudowa sprawiła, że nie ma Sali, na której odeszła do Nieba. A było to duże pomieszczenie na piętrze z wieloma łóżkami. Dziś z dwóch pięter zrobione są trzy, które podzielone są na mniejsze pomieszczenia. Najcenniejsze skarby znajdują się w kaplicy. Na ołtarzu stoją dwa relikwiarze: jeden z fragmentami drzewa, na którym w Fatimie objawiała się Matka Boża w 1917 r., a drugi z chustą, którą Hiacynta miała przykrytą twarz w dniu pogrzebu.

 

Pogrzeb

Pogrzeb Hiacynty także odbył się w Lizbonie. Kościół Matki Bożej Anielskiej leży w pobliżu szpitala. Polskim kapłanom, którzy go odwiedzili, ukazało się bogato i pięknie zdobione wnętrze świątyni. – Hiacynta wyszła z domu zbudowanego z najtańszego kamienia, pogrzeb miała w świątyni całej w złocie. To jest tajemnica drogi do świętości, która jest najcenniejszym skarbem człowieka – podkreślał ks. Krzysztof Czapla, który w świątyni poprowadził Różaniec. Trumna z ciałem Hiacynty kilka dni była wystawiona w tym kościele. Świadkowie wyznawali, że wokół ciała rozchodził się zapach róż.

Kościół Świętych Aniołów, gdzie miał miejsce pogrzeb Hiacynty; foto:Sławomir Jagodziński, "Nasz Dziennik"

 

Pierwszym miejscem spoczynku Hiacynty był cmentarz w Ourém, gdzie została pochowana 24 lutego 1920 roku. Tam swego grobowca użyczyła pewna arystokratyczna rodzina. Z tym cmentarzem, który w czasie pielgrzymki także odwiedzili polscy kapłani, jest związane inne ważne wydarzenie. W 1935 roku ciało Hiacynty zostało przeniesione na cmentarz parafialny w Fatimie. Wtedy odbyła się ekshumacja Hiacynty. Okazało się, że po 15 latach ciało zupełnie nie doznało rozkładu. Zrobione wówczas zdjęcie pokazano siostrze Łucji. Tak nią to wstrząsnęło, że od tego czasu zaczęła spisywać swoje wspomnienia, do czego od lat zachęcał ja biskup. Wiele z tych wspomnień dotyczy właśnie Hiacynty.