Świętość zamknięta w uśmiechu

Nasz Dziennik, 18-19 listopada 2017 r.

Sławomir Jagodziński, Balasar

 

Została nazwana fatimską mistyczką. Swym heroicznym cierpieniem ofiarowanym w intencji wynagradzającej wypełniła to, o co Matka Boża prosiła w czasie objawień sprzed stu lat w Fatimie. Błogosławiona Alexandrina Maria da Costa (1904-1955) to postać, której nie mogło zabraknąć w programie fatimskiej pielgrzymi polskich kapłanów, która trwa w Portugalii.

 

Balasar to mała miejscowość w północnej Portugalii. Przed prawie stu laty była ona świadkiem dramatycznych wydarzeń. Czternastoletnia dziewczynka Alexandrina wraz z dwoma koleżankami szyła w swoim domu suknię ślubną dla swojej koleżanki. Nagle dziewczynki z oddali usłyszały zbliżające się okrzyki i salwy śmiechu trzech mężczyzn. Zamknęły drzwi. Za chwilę usłyszały stukot butów na schodach i pukanie. Nie otworzyły, więc napastnicy zaczęli szukać innych dróg wejścia. Jeden z nich rozgniewany wybił kilka desek w stropie salonu i wdarł się na górę. Koleżanki pobiegły w kierunku schodów, ale tam czekali pozostali mężczyźni. Alexandrina została sama, a przed nią oprawca. Jedyną drogą ucieczki i uchronienia się przed gwałtem było wyskoczenie przez otwarte okno. Tak zrobiła. Po upadku na plecy z czterech metrów poczuła przeszywający ból. Nie mogła się w pierwszej chwili poruszyć, ale z trudem wstała, aby pobiec na pomoc koleżankom. Wystraszeni jej stanowczością i krzykiem mężczyźni odeszli. Niestety, niedługo potem Alexandrina zaczęła odczuwać skutki upadku…

Bł. Alexandrina z Matką

 

Skąd uśmiech?

To wydarzenie, które przesądziło o całym życiu Alexandriny, miało miejsce w Wielką Sobotę 1918 r. Niestety, stopniowo postępował jej paraliż. Od kwietnia 1925 r. nie mogła się już podnosić z łóżka. Pozostała w nim już przez 30 lat, aż do śmierci.

Rodzinny dom Alexandriny da Costa w Balsar to dziś miejsce, gdzie można zobaczyć jej pokój wraz z łóżkiem i innym wyposażeniem. Można też podejść do okna w salonie, z którego dziewczynka wyskoczyła, ratując się przed gwałtem. Ale chyba nie to najbardziej zwraca uwagę. W całym domu jest wiele zdjęć Alexandriny i nie ma ani jednego, na którym byłaby smutna. Dlaczego?

Alexandrina w pierwszych latach choroby modliła się za wstawiennictwem Matki Bożej o łaskę uzdrowienia. Po kilku jednak latach zrozumiała, że to cierpienie jest jej powołaniem. Przyjęła je całym sercem. „Jezu, jesteś więźniem tabernakulum, a ja mego łóżka, z Twojej woli. Będę więc trwała przy Tobie”, mówiła. Tajemnicą jej ciągłego uśmiechu było przyjęcie cierpienia z miłości do Jezusa.

– Ona świadomie zgodziła się przyjąć bezwład ciała od szyi w dół. Do niej przyszedł sam Pan Jezus, prosząc, aby przyjęła ten krzyż. Powiedział też, że Jego pragnieniem jest, aby Papież poświęcił świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi – zwraca uwagę ks. Krzysztof Czapla, duchowy przewodniki pielgrzymki kapłanów. – Zobaczmy, jaka jest tu zbieżność z Fatimą, gdzie przecież Matka Boża także prosi, aby Papież wraz z biskupami poświęcił Rosję i świat Niepokalanemu Sercu – wskazuje dyrektor Sekretariatu Fatimskiego w Zakopanem. Trzeba podkreślić, że Papież został kilkakrotnie poinformowany przez jednego z księży o tym życzeniu Pana Jezusa przekazanym mistyczce.

 

Życie dzięki Eucharystii

Programem życia Alexandriny stały się słowa: kochać, cierpieć i wynagradzać. Gdy Jezus mówił jej, że świat bardzo Go obraża i że Jego ból jest przeogromny, mówiła: „Poprzez moje cierpienie nie chcę niczego więcej, niż dać Ci duszę, by pocieszyć Twoje Boskie Serce”.

Od 1942 r. nie mogła jeść ani pić, a mimo to żyła. Przez 13 lat spożywała tylko Eucharystię. Czymś także niewytłumaczalnym było to, że co piątek, w sumie ponad 180 razy, pomimo paraliżu w niewytłumaczalny sposób wstawała z łóżka i przez trzy i pół godziny odprawiała Drogę Krzyżową.

Wiele też osób przybywało do niej po radę, a także prosić o modlitwę. Nad jej łóżkiem zrobiono specjalne okienko do drugiego pokoju, aby mogła swobodnie rozmawiać z tymi, którzy ją odwiedzają. Właśnie przed jej pokojem w domu rodzinnym w czwartek po południu 32 polskich kapłanów biorących udział w pielgrzymce fatimskiej modliło się na różańcu. Tak było także w pobliskim kościele parafialnym, gdzie w bocznej nawie jest pochowana beatyfikowana w 2004 roku Alexandrina.

 

Kapłani

To kapłańskie nawiedzenie jej domu i grobu było bardzo wymowne. Dalego że Pan Jezus powierzył Alexandrinie również opiekę nad osobami duchownymi. Ofiarowywała w ich intencji swój ból oraz modlitwy. Prosiła o nowe powołania.

– Bardzo mnie urzeka w tej osobie taka pogoda ducha bijąca z twarzy. A przecież tak bardzo cierpiała. Nie mogłem oderwać wzroku od tego obrazka umieszczonego na jej łóżku – wyznaje ks. Marian Strankowski, prorektor białostockiego seminarium duchownego. Wskazuje, że w postawie tej mistyczki najbardziej zwraca uwagę duch ofiary i poświęcenia i te trzy słowa, które stały się programem jej życia: kochać, cierpieć, wynagradzać. – To jest coś niesamowitego – wskazuje i podkreśla, że choć w oczach świata dobrowolne przyjęcie cierpienia jest czymś zupełnie nielogicznym, to postawa taka bardzo przemawia do człowieka. – Tak było przecież także z Hiacyntą. Też przyjęła cierpienie. A w ostatnich dniach swego życia mówiła wprost, aby nie ulegać modom, które obrażają Boga. Dotyczy to również kapłanów. Niestety, i księża czasem ulegają dziś presji świata, bo myślą, że jak pójdą ze światem, to będzie im łatwiej go ewangelizować. Niestety, często bywa tak, że go nie zmieniają, ale się do niego upodabniają. Dlatego zgoda na cierpienie i wynagradzanie to przesłanie także dla księży, bardzo wymagające i jednocześnie zobowiązujące – podkreśla ks. Strankowski.

7 stycznia 1955 r. Pan Jezus objawił Alexandrinie, że w ciągu roku umrze. Zmarła w rocznicę ostatniego objawienia fatimskiego, 13 października tego roku, dzień wcześniej przyjmując sakrament namaszczenia chorych. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Jestem szczęśliwa, bo idę do nieba”.